Żużel. Uderzył w drzewo na treningu. Po jego śmierci nigdy nie rozegrano tu już zawodów

Archiwum prywatne / Tak wyglądał żużel w Inowrocławiu na przełomie lat 40. i 50. Fot. z archiwum Zbigniewa Chałupczaka
Archiwum prywatne / Tak wyglądał żużel w Inowrocławiu na przełomie lat 40. i 50. Fot. z archiwum Zbigniewa Chałupczaka

Franciszek Kutrowski to pierwsza ofiara czarnego sportu w Polsce. Na torze w Inowrocławiu miał koszmarny wypadek. Uderzył w drzewo i nie miał szans na przeżycie. Później w tym mieście nigdy nie odbyły się żużlowe zawody.

W tym artykule dowiesz się o:

Obecnie stale opracowywane są nowe systemy zabezpieczeń, aby zmniejszyć ryzyko dla zawodników w żużlu. Stosuje się m.in. bandy pneumatyczne i kinetyczne, nowoczesne kaski oraz ochraniacze na kręgosłup. Postęp technologiczny wciąż posuwa się naprzód, aby zapewnić bezpieczeństwo w tym ekstremalnym sporcie. Żużel przeszedł długą ewolucję pod względem środków ochrony.

W początkowych latach czarnego sportu zawody organizowano niemal wszędzie, gdzie było to możliwe. Wystarczały bieżnie lekkoatletyczne lub żużlowe, aby przeprowadzić wyścigi. Bandy nie były stosowane, a kluby żużlowe powstawały w szybkim tempie. Zawodnicy używali przerobionych motocykli szosowych, które dostosowywano do warunków żużlowych torów.

W latach pięćdziesiątych XX wieku żużel był sportem niezwykle ryzykownym, gdzie śmierć towarzyszyła niemal każdemu wydarzeniu. Przykładem tragicznego zdarzenia, które wstrząsnęło kibicami, był trening w Inowrocławiu 10 listopada 1951 roku, poprzedzający towarzyski trójmecz między miejscową Unią, Gwardią Śrem i rezerwami Unii Leszno, w której miał startować Franciszek Kutrowski. Zawody zaplanowano na dzień 11 listopada.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Gośćmi: Wróbel, Kołodziej i Cegielski

Podczas treningu doszło do fatalnego wypadku. 19-letni Kutrowski wjechał w nierówność na torze, stracił panowanie nad motocyklem i wypadł poza bandę, uderzając głową w drzewo. Świadkiem tego zdarzenia był Zbigniew Chałupczak, czołowy zawodnik inowrocławskiego klubu, który później przeniósł się do Unii Leszno.

Chałupczak wspominał: - To wydarzyło się podczas treningu. Młody zawodnik, bez większego doświadczenia, miał na koncie zaledwie kilka startów. Poznałem go dzień wcześniej, gdy przywitaliśmy się podczas treningu. Stracił kontrolę i uderzył w drzewo. Karetki były już czasem obecne na zawodach, ale akurat wtedy jej zabrakło - opowiadał w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".

Dziś trudno wyobrazić sobie sytuację, w której trening odbywa się bez obecności karetki i ratowników gotowych do natychmiastowej interwencji.

Transport półciężarówką zamiast karetki Kutrowski był pierwszym żużlowcem w Polsce, który zginął na torze. To tragiczne wydarzenie sprawiło, że zaczęto przywiązywać większą wagę do kwestii bezpieczeństwa. Komisja powołana do zbadania wypadku ustaliła, że bieżnia stadionu w Inowrocławiu nie spełniała standardów bezpieczeństwa, co zaowocowało zakazem organizowania tam kolejnych zawodów.

Przewieźliśmy go do szpitala półciężarówką, ale lekarz od razu stwierdził, że Kutrowski zginął na miejscu. Uderzenie w drzewo było śmiertelne; gdyby wpadł w krzaki, mógłby się uratować. To było bardzo przygnębiające. Na drugi dzień odbył się mecz, lecz Unia Leszno nie wystartowała na znak żałoby, podczas gdy pozostałe drużyny wzięły udział w zawodach. Pożyczyłem od kolegi dobrze dopasowany motocykl i wystartowałem, wygrywając wszystkie biegi, mimo obaw - dodał Chałupczak.

Były to ostatnie zawody żużlowe w Inowrocławiu. Miasto Leszno ponownie przeżywało żałobę, zaledwie rok po tym, jak w wypadku samochodowym zginął Alfred Smoczyk.

Komentarze (0)