Zarząd opolskiego Kolejarza spotkał się z kibicami

W środowy wieczór w opolskiej piwiarni "Staromiejskiej" zarząd Kolejarza Opole spotkał się z sympatykami czarnego sportu ze stolicy Opolszczyzny. Działacze nakreślili kibicom obecną sytuację w klubie i cele, jakie przyświecać będą drużynie w nadchodzących rozgrywkach drugiej ligi.

Inauguracja rozgrywek na drugoligowym froncie zbliża się nieuchronnie. Początek sezonu, to dla opolskich działaczy okres niezwykle wytężonej pracy. - Sezon zbliża się wielkimi krokami. Robimy wszystko, aby zapiąć wszystkie sprawy na ostatni guzik. Zmieniła się filozofia budowy drużyny na nowy sezon. Postawiliśmy na polski garnitur i myślę, że to słuszna droga. Jesteśmy także po wyborach zarządu w których nie udało się zmienić prezesa (śmiech) - żartował prezes Kolejarza, Jerzy Drozd, który podkreśla, że przed działaczami obecnie ogrom pracy. - Przed nami do zrealizowania wciąż wiele kwestii organizacyjnych. Począwszy od marca czeka nas najwięcej pracy. Jest wiele rzeczy, które trzeba wykonać, czasem tak błahe, jak zapewnienie ubezpieczeń zdrowotnym zawodnikom, o czym kibice nie zdają sobie sprawy. Trzeba także przygotować stadion, który jak wiadomo nie jest w najlepszym stanie. Rozmawiamy na temat z Polskim Związkiem Motorowym. Czekamy na jego weryfikację.

Ostatnie kilka dni zawodnicy opolskiej ekipy spędzili w Szczyrku, gdzie pod okiem kierownika drużyny, Zbigniewa Kuśnierskiego szlifowali formę na narciarskich stokach oraz sali gimnastycznej. Zgrupowanie dobiegło końca w środę. - W południe zakończyło się zgrupowanie w Szczyrku, które miało charakter kondycyjno-integracyjny. Zabrakło tylko dwójki Niemców oraz Witalija Biełusowa, który musiałby przejechać tysiące kilometrów, a do tego trzeba byłoby załatwić mu wizę. Zawodnicy rozjechali się w środę do domów. Chcieliśmy, aby kilku uczestniczyło w tym spotkaniu, ale nie było sensu, by ściągać niektórych z Tarnowa, czy Częstochowy. Niestety, rozchorował się Adam Czechowicz, a także trener Andrzej Maroszek. Jak widać różnica temperatur dała im się we znaki. W sobotę popołudniu byliśmy na miejscu w Szczyrku. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że ekipa jest przygotowana do sezonu. Dużo rozmawialiśmy z zawodnikami. Rafał Fleger i Andriej Kobrin opowiadali m.in. o przygodach w Argentynie. Wszyscy są niezwykle zmotywowani i nie mogą doczekać się sezonu, w których nasz cel będzie taki sam, jak w ostatnich latach. Jesteśmy gotowi na wygranie ligi i awans klasę wyżej - tłumaczy Drozd, który dodaje, że klub zapewnił swym podopiecznym, jak najlepsze warunki, aby przygotować się do wyjazdu na tor. - Wszyscy, którzy związali się z nami kontraktami otrzymali należne pieniądze. Wszystkie warunki zapisane w umowach zrealizowaliśmy nawet przed terminem, bo już miesiąc temu.

Opolscy działacze są obecnie na etapie komplementowania budżetu na nadchodzący sezon. Drozd podkreśla, że klubowi się we znaki dają w dalszym ciągu sezony 2009 i 2010, w którym nad klubem zawisło prawdziwe pogodowe fatum. - Budżet zawsze w pewien sposób jest budowany wirtualnie. Podpisując umowy trudno, aby już w styczniu zostały one zrealizowane. Nadal czkawką finansową odbijają się dla nas sezony 2009 i 2010. W 2009 roku mieliśmy niezwykłe parcie na obcokrajowców, a potem wiele szkód wyrządziła nam drastyczna zmiana kursu walut. Do końca stycznia wszystko mieliśmy pod kontrolą, a potem zapłaciliśmy frycowe – wspomina Drozd. Rok później sprzymierzeńcem opolan nie była z kolei aura. - W 2010 roku aż dziewięć imprez zarówno na naszym torze, jak i na wyjeździe zostało odwołanych przez co byliśmy 86 tysięcy złotych do tyłu. Trzy razy jechaliśmy chociażby do Krosna. Ubiegły sezon był dobry. Wcześniejsze lata ciągną się jednak za nami. Robimy wszystko, aby pokryć te straty. Niestety, nie pojawił się jeszcze u nas Święty Mikołaj, który wyłożyłby duże pieniądze. Takich ludzi nie ma. W Opolu ludzie są raczej skąpi i ostrożni. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przeszkodą może być nasz stadion. Możemy liczyć na pomoc samorządu i miasta, za co jesteśmy wdzięczni, choć nie byliśmy zadowoleni z tegorocznego podziału pieniędzy na sport. Liczyliśmy na coś więcej. Badania wykazują, że mamy najwyższą frekwencję – przytacza prezes.

Temat obiektu przy Wschodniej, który mówiąc delikatnie, nie jest najlepszą wizytówką klubu przewijał się wielokrotnie w ostatnim czasie. Na razie jednak bez efektu. Urząd Miasta Opola, który zarządza stadionem nie kwapi się bowiem do zainwestowania w jego modernizację. - Co roku są rozmowy. Żużel opolski dużo traci przez stadion - ubolewa Drozd. - Tracimy kibiców i sponsorów. To niestety własność miasta i nie możemy wiele zrobić. W tym roku chcemy konkretnych deklaracji ze strony prezydenta.

Działacze przedstawili również pokrótce ceny biletów, jakie obowiązywać będą w nadchodzących rozgrywkach. W porównaniu z minionym sezonem bilety będą droższe o trzy złote. Klub poważnie myśli również o rezygnacji z karnetów, które nie cieszyły się dotąd większym zainteresowaniem. - Nie można być ubogim krewnym i do tego na własne życzenie. Mógłbym nakłaniać zarząd do podwyżki nawet o 10 złotych, bo żużel to kosztowny sport. U nas bilety nie są drogie, a trzeba powiedzieć, że koszty nie są wcale mniejsze, niż w przypadku I ligi, czy Ekstraligi. Nie interesuje mnie szczerze mówiąc liga. Ceny muszą iść w górę - zaznaczył prezes, Jerzy Drozd.

Komentarze (1)
bertol
1.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Opolscy działacze są obecnie na etapie komplementowania budżetu na nadchodzący sezon. Drozd podkreśla, że klubowi się we znaki dają w dalszym ciągu sezony 2009 i 2010, w którym nad klubem zawis Czytaj całość