Michał Szczepaniak imponował zwłaszcza znakomitymi wyjściami spod taśmy, które utorowały mu wygrane z liderami Włókniarza. W inauguracyjnej gonitwie wyższość starszego z braci Szczepaniaków musiał uznać Grigorij Łaguta. - Byliśmy w sobotę praktycznie trzeci raz na torze i szukamy jazdy - podkreśla zawodnik łódzkiego Orła. - To dobry trening. Takie zawody są na pewno o wiele pożyteczniejszy, niż zwykła jazda na treningu. Cieszymy się, że mogliśmy pojeździć. W niedzielę spotkamy się na naszym torze. Oby tej jazdy było jak najwięcej.
Na początku sezonu Szczepaniak wyrasta na lidera łódzkiej ekipy. W sobotę jako jedyny potrafił podjąć rękawice w starciu z częstochowskim zespołem. - Nie mogę na razie na nic narzekać. Jest dobrze. Oby to szło wszystko w górę, a nie w dół, bo na razie wszystko gra. Liga w tym sezonie rusza nieco później niż zwykle, wobec czego mamy tydzień czasu więcej na odpowiednie przygotowanie. Trzeba ten czas wykorzystać jak najlepiej i zrobić wszystko, aby było dobrze - dodaje 28-letni zawodnik.
Były zawodnik m.in. Włókniarza Częstochowa i Startu Gniezno będzie nową twarzą w zespole trenera Janusza Ślączki. Szczepaniak nie ukrywał, że przy wyborze nowego pracodawcy bazował na opinii swojego brata Mateusza, który już w minionym sezonie bronił barw Orła. - Na razie nie mogę zbyt wiele powiedzieć, ani dobrego, ani złego o klubie. Z tego co mój brat jeździł tutaj rok temu, to wypowiadał się w samych superlatywach. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie. Na razie ciężko coś powiedzieć. Dopiero trzy dni temu rozpoczęliśmy sezon i dopiero teraz mamy kontakt z drużyną i z czasem wszystko się wyjaśni jak to będzie wyglądać. Na razie nie mogę narzekać - cieszy się starszy z braci Szczepaniaków.
Po sobotnim sparingu szkoleniowiec łódzkiej ekipy Janusz Ślączka stwierdził, że Szczepaniak może być pewny miejsca w składzie na mecze ligowe. To komfortowa sytuacja dla 28-latka bowiem trener będzie mógł w tym sezonie przebierać wręcz w zawodnikach, a rywalizacja o miejsce w składzie Orła zapowiada się interesująco. - Niektórym może to wyjść na dobre, niektórym nie. Zależy od osoby, bo komuś kto czuje się zagrożony, taka rywalizacja nie pomoże, a zaszkodzi. Dla niektórych na pewno będzie to pomocne. Zobaczymy jak będzie. Wydaje mi się, że będą jechać po prostu najlepsi i odbędzie się to sprawiedliwie. Tak powinno być. Do inauguracji ligi po sparingach skład powinien się ułożyć. Po wynikach będzie widać kto jechał najlepiej i powinien jechać w lidze - zauważa Szczepaniak.
Rozgrywki na zapleczu Enea Ekstraligi zdaniem fachowców zdominują w tym sezonie Lechma Start Gniezno i GTZ Grudziądz, które naszpikowane są gwiazdami. 28-latek wierzy, że Orzeł nie będzie w stawce kopciuszkiem i za cel obiera sobie awans do pierwszej "czwórki". - Z biegiem lat Orzeł idzie do przodu. Na razie tak to wygląda. Będziemy robili wszystko, aby znaleźć się w "czwórce", bo zespoły, które się tam nie zakwalifikują kończą sezon wcześniej. Musimy zrobić wszystko, by do "czwórki" wejść. Ja ze swojej strony zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby tak się stało. Zobaczymy jak koledzy. Musimy razem pracować, stworzyć dobrą atmosferę i wtedy będzie dobrze. Ja liczę na awans do grona czterech najlepszych zespołów. Innej myśli nie dopuszczam do siebie - kończy Michał Szczepaniak.