W ostatnich sezonach Łukaszowi Jankowskiemu nie wiodło się najlepiej na żużlowych torach. Miniony sezon "Jankes" startując w barwach Orła Łódź musiał spisać na straty. Po zawodnika legitymującego się KSM-em na poziomie 2,50 niespodziewanie sięgnęli włodarze mistrza Polski, Stelmetu Falubazu Zielona Góra, co wzbudziło wiele kontrowersji. Mało kto wierzył bowiem w to, że syn Romana Jankowskiego będzie w stanie sprostać oczekiwaniom i stawić czoła najlepszym zawodnikom naszego globu. - Być może Łukasz odrodzi się w Falubazie. Tego mu bardzo życzę. Możliwe, że dysponując lepszym sprzętem będzie w stanie pokazać, co potrafi. Myślę bowiem, że Łukasz Jankowski na żużlu jeździć umie, tyle tylko, że te motocykle w ubiegłym sezonie różnie mu chodziły – mówił niedawno na łamach naszego portalu trener łódzkiego Orła, Janusz Ślączka, który w minionym sezonie miał okazję współpracować z Jankowskim.
Jak na razie słowa Ślączki znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jankowski na pewno nie odstaję od kolegów z zielonogórskiej ekipy i w meczach kontrolnych potrafił pokazać się z dobrej strony. Problemem 29-latka jest na razie niestabilna forma. W sparingu z PGE Marmą Rzeszów Jankowski potrafił uzbierać na swoim koncie dziesięć oczek i bonusa, natomiast dzień później, gdy zielonogórzanie podejmowali Unię Leszno dorobek "Jankesa" był już znacznie mniejszy. - W sobotę było co innego. Przede wszystkim inny przeciwnik. W niedzielę nie poszło tak, jak miało iść. Nie wiem dlaczego, bo jechałem przełożony tak jak w sparingu z rzeszowianami. Wyszło więc na to, że trzeba było ustawić sprzęt inaczej. Nie wiem, zobaczymy co będzie dalej. Będziemy jeździć i trenować, zobaczymy jak pójdzie mi za tydzień - mówił po sparingu z Bykami, jednocześnie podkreślając, że nie może narzekać na zaplecze sprzętowe. - Ze mną wszystko jest w porządku, tak samo jak ze sprzętem. Myślę po prostu, że potrzebuję więcej jazdy i będzie dobrze.
Gwiazda Jankowskiego pełnym blaskiem zaświeciła w miniony czwartek, gdy zawodnik ekipy spod znaku Myszki Miki zwyciężył w ćwierćfinale Złotego Kasku rozegranym na torze w Opolu. 29-latek spisywał się, jak z nut i w całych zawodach stracił jedynie dwa punkty na rzecz Kacpra Gomólskiego i Adama Czechowicza. W pokonanym polu "Jankes" pozostawił chociażby Piotra Protasiewicza, Sebastiana Ułamka, Rafała Okoniewskiego, czy Roberta Kościechę. - Na razie mogę być zadowolony, ale to tylko jedne zawody. W sobotę mam turniej Rafała Dobruckiego, a potem już mecz ligowy. Oby tak było w lidze, bo ona jest najważniejsza. Cieszę się, że dane mi było podpisać kontrakt z Falubazem. Wychodzi to dla mnie z pożytkiem. Chciałbym awansować do finału Złotego Kasku. W zeszłym roku w finale w Toruniu spisałem się słabo - podkreślał po czwartkowym turnieju w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Prawdziwą weryfikacją możliwości Łukasza Jankowskiego będzie jednak poniedziałkowy pojedynek ligowy w Bydgoszczy. Wychowanek leszczyńskich Byków znalazł się w awizowanym składzie mistrzów Polski. - Zobaczymy, jak będzie. Być może będą chcieli nas zaskoczyć torem. Zobaczymy czy będzie twardo, czy przyczepnie. Będziemy się przygotowywać na każdą ewentualność. Bez względu na tor na pewno pojedziemy powalczyć i tanio skóry nie sprzedamy - zapewnia Jankowski.
Nie ulega wątpliwości, że Łukasz Jankowski zdążył już utrzeć nosa wszystkim niedowiarkom, którzy wróżyli mu krótką i nieudaną przygodę z zielonogórskim klubem. Czy mamy jednak do czynienia z prawdziwym odrodzeniem "Jankesa" pokażą kolejne tygodnie i w szczególności pierwsze mecze ligowe.