Fredrik Lindgren od kilku lat uważany jest za jeden z największych talentów wśród żużlowców młodego pokolenia. Szwed niejednokrotnie już udowadniał, że drzemie w nim ogromny potencjał. Od lat jego problemem jest jednak ustabilizowanie formy na wysokim poziomie. Lindgrenowi często zdarza się przeplatać fantastyczne występy fatalnymi.
W cyklu Grand Prix młody Szwed wielokrotnie pokazywał się z dobrej strony, ale brakowało mu stabilizacji w przekroju całego sezonu. Tegoroczne zmagania o tytuł najlepszego żużlowca świata rozpoczął od zajęcia ósmego miejsca podczas turnieju w nowozelandzkim Auckland. Lindgren przegrał walkę o awans do finału w wyścigu w którym lepsi byli Greg Hancock, Jason Crump i Antonio Lindbaeck.
Młody Szwed po raz ostatni ścigał się na Stadionie im. Alfreda Smoczyka minionej niedzieli w meczu swojego polskiego klubu - Betardu Sparty Wrocław. Zdobył w nim siedem punktów i bonus. Ten wynik wydaje się być mało imponujący i trudno upatrywać w Lindgrenie jednego z faworytów sobotnich zawodów. Warto jednak przypomnieć, że zawodnik ten niewątpliwie potrafi skutecznie jeździć w Lesznie co udowodnił choćby podczas ubiegłorocznego Grand Prix Europy, które ukończył na szóstym miejscu.