Krzysztof Handke: Jakim spotkaniem dla pana był derbowy pojedynek Kolejarzy? Co prawda opolska ekipa przegrała, ale indywidualnie pana zdobycz punktowa przekroczyła granicę dziesięciu punktów.
Tomasz Rempała:
Wynik drużyny na pewno nie jest taki, jakiego byśmy oczekiwali. Z mojego wyniku indywidualnego mogę być w miarę zadowolony, zdobyłem 11 punktów, choć odczuwam też mały niedosyt. Dwa, trzy biegi zepsułem, ale mam nadzieję, że po tych problemach z początku sezonu pech mnie ominął i do końca rozgrywek będę notował już tylko dobre rezultaty.
Wspomniał o problemach podczas pierwszych występów w nowym sezonie. Czego one dokładnie dotyczyły?
- W trakcie inauguracyjnego spotkania miałem problemy w ramie i pękały mi łańcuchy. Później w Krakowie te problemy zostały już zażegnane. Tam z kolei dopadły mnie inne problemy ze sprzętem. Gdyby nie defekt na prowadzeniu, to uzbierałbym więcej punktów, bodaj jedenaście. Na szczęście udało się wyeliminować te usterki i podczas czwartkowego meczu było już lepiej.
Przed sezonem dołączył pan do drużyny z Opola. Jak ocenia pan siłę rażenia skompletowanego zespołu i co będzie celem w drugoligowych rozgrywkach?
- Przede wszystkim cała drużyna musi się zgrać. Niektórzy mają problemy, ja też je miałem i chodzi o to, żeby je jak najszybciej przezwyciężyć. Sezon się jeszcze nie zakończył, a nawet dopiero się zaczyna i mogę zapewnić, że będziemy walczyć i damy się z siebie wszystko. Mam nadzieję, że z meczu na mecz każdemu będzie szło lepiej i wszystko odbędzie się według wcześniejszych planów.
Skład Kolejarza Opole praktycznie w całości składa się z Polaków. Jednym wyjątkiem jest osoba Witalija Biełousowa. Czy taka sytuacja pozytywnie wpływa na atmosferę panującą w drużynie?
- Ciężko jest to jednoznacznie określić. W każdym razie, atmosfera w naszej drużynie jest dobra i teraz tylko pozostaje czekać aż wszyscy poradzą sobie z problemami i zaczniemy solidnie jechać.
W co pan mierzy, jeśli chodzi o cele indywidualne? Czy schodzą one na dalszy plan, podobnie jak w przypadku większości zawodników jeżdżących w II lidze?
-
Na pewno chciałbym cało i zdrowo przejechać cały sezon. W każdych zawodach trzeba pokazywać się z dobrej strony i zdobywać zadowalające ilości punktów. Bez wątpienia to liga jest bardzo ważna i w niej będziemy chcieli zająć dobre miejsce na koniec rozgrywek.
Tegoroczna druga liga nie zapewnia dużej ilości startów. W jej terminarzu są luki, które można spożytkować na jazdę za granicą. Czy bierze pan pod uwagę takie rozwiązanie?
-
W tym roku mam na razie zaplanowane Mistrzostwa Węgier, w sobotę (rozmowa została przeprowadzona w czwartek przyp.red.) wybieram się również na zawody tamtejszej ligi. Ponadto mam podpisany kontrakt w Czechach, więc myślę, że i w tym kraju dane mi będzie występować.
Niepoślednią rolę w uprawianiu czarnego sportu odgrywa sprzęt. Jak wygląda u pana kwestia przygotowania pod tym względem?
-
Muszę być wdzięczny klubowi, bo dostałem od niego dużą pomoc przy sprawach sprzętowych. Na ten sezon gotowe są dwa motocykle i jeden silnik, jest to taka ilość, na którą mogłem sobie pozwolić.
Przez długi czas startował pan zarówno w Tarnowie, jak i Rzeszowie. Z którym klubem sympatyzuje pan w większym stopniu?
- Nie są mi obojętne sprawy obu zespołów. W Rzeszowie jeździłem siedem czy osiem sezonów, natomiast dla Unii Tarnów zdobywałem punkty trochę krócej. Jakoś nie skłaniam się typowo ku jednej z tych drużyn. Zaglądam w internet i śledzę wyniki zarówno tarnowian, jak i rzeszowian. Gdy w Tarnowie jest mecz, a ja mam wolny czas, to zawsze chętnie przychodzę na stadion.
Ma pan spore doświadczenie, jeśli chodzi o sport żużlowy. Czy chciałby pan je kiedyś wykorzystać, będąc nadal związanym ze speedwayem po zakończeniu kariery?
- Na razie ciągle jestem zawodnikiem, ale nie wykluczam tego, że po zakończeniu kariery pozostanę przy żużlu. Taka opcja na pewno jest brana pod uwagę, ale to wszystko się jeszcze okaże. Przyszłość zweryfikuje moje plany.