Hancock jest do ugryzienia - czyli klasyfikacja po dwóch rundach Grand Prix

 / Na zdjęciu: Jarosław Hampel
/ Na zdjęciu: Jarosław Hampel

Po Grand Prix Nowej Zelandii wydawało się, że Greg Hancock będzie rządził i dzielił w tegorocznej walce o tytuł indywidualnego mistrza świata podobnie jak w poprzednim sezonie. Grand Prix Europy w Lesznie pokazało, że choć Amerykanin nadal zaliczać się będzie do grona faworytów do tytułu, to jednak rywale są w stanie go pokonać.

- Każdy z nas chce zostać mistrzem świata. W końcowym rozrachunku ważny może być każdy punkt - zapowiada Jarosław Hampel, który świetnie rozpoczął sezon, zajmując dwukrotnie miejsca na podium. Jako jedyny ze ścisłej światowej czołówki zarówno w Auckland jak i Lesznie nie tylko jechał w wielkim finale, ale i znalazł się na "pudle". Srebrny i brązowy medalista z ostatnich dwóch sezonów po Grand Prix Europy został liderem klasyfikacji przejściowej cyklu. - Nie wiem, czy teraz będzie trudniej, kiedy jestem liderem. Nie zastanawiam się nad tym - mówi żużlowiec Unii Leszno.

Hampel już poczuł, jak smakuje liderowanie cyklowi Grand Prix. Presja temu towarzysząca nie powinna być problemem. Bardziej chodzi o utrzymanie wysokiej formy z początku sezonu przez kolejne kilka miesięcy rywalizacji w Grand Prix. Medalista IMŚ z dwóch poprzednich lat miał bowiem świetne początki sezonu, a w końcówce łapał zadyszkę. Przed startem tegorocznej Grand Prix "Mały" zapewniał, że dużo rozmyślał o tym, by wysoką dyspozycję utrzymać przez cały sezon.

Tuż za Jarosławem Hampelem w klasyfikacji przejściowej cyklu ze stratą dwóch punktów są obrońca tytułu mistrza świata Greg Hancock oraz czempion sprzed dwóch lat, Tomasz Gollob. Dwaj najstarsi żużlowcy cyklu w dwóch rundach zgromadzili po 31 punktów. Hancock wygrał w Auckland, ale słabiej pojechał w Lesznie. Polak z kolei w Nowej Zelandii nie jechał w finale, ale i tak uzbierał 15 punktów. Na "Smoczyku" zdobył "oczko" więcej. Zapowiedzi Golloba, że chce odzyskać tytuł znajdują odzwierciedlenie w postawie tego doświadczonego żużlowca. Ambicji i zadziorności Gollobowi nie brakuje, a najbardziej tego dowodzi jego postawa w wielkim finale w Lesznie.

Tuż za wielką trójką z podobnym dorobkiem punktowym znajduje się trzech żużlowców - trzykrotni mistrzowie świata Jason Crump i Nicki Pedersen, których przedziela Chris Holder. Zwycięzca Grand Prix Europy w Lesznie po nieudanym występie w Nowej Zelandii, w dniu kiedy urodziło mu się dziecko, w wielkim stylu wrócił do walki o najwyższe cele. - Nie rzucam słów na wiatr. W tym sezonie chcę walczyć nie tylko o jeden z medali, ale nawet o tytuł mistrzowski - mówi Chris Holder. Crump i Pedersen na razie zdobywają po kilkanaście punktów i potwierdzają, że chcą wrócić do walki o podium klasyfikacji generalnej. Najbardziej utytułowanym żużlowcom startującym obecnie w cyklu Grand Prix brakuje jednak tego "błysku", który mieli w czasach, gdy zdobywali tytuły mistrzowskie.

Za tą szóstką znajduje się szwedzkie trio - Andreas Jonsson, Antonio Lindbaeck i Fredrik Lindgren. Dwaj pierwsi mają po 17 punktów, a Lindgren uzbierał "oczko" mniej. Większy potencjał mają Jonsson i Lindbaeck. Wicemistrz świata słabiej pojechał w Nowej Zelandii, ale za to w Lesznie dojechał do finału. Z kolei Lindbaeck był niesamowicie szybki w Auckland, ale na "Smoczyku" już nie brylował. "Fredka" natomiast jest póki co typem "ciułacza", który zbiera po 6-8 punktów. Szału jednak takim punktowaniem w klasyfikacji generalnej nie zrobi.

Emil Sajfutdinow  i Kenneth Bjerre na pewno mają większe ambicje niż zajmowane przez nich obecnie miejsca, odpowiednio dziesiąte i jedenaste. Obu zawodników z pewnością stać na poszczególne zwycięstwo w turnieju. Musieliby jednak ustabilizować formę, by włączyć się do walki o najwyższe cele.

Hans Andersen, Peter LjungBjarne Pedersen  i Chris Harris zgodnie z oczekiwaniami nie odgrywają większej roli w cyklu Grand Prix. Zresztą, poza Pedersenem, który wywalczył sobie miejsce w sportowej rywalizacji, pozostali startują w cyklu z braku innych chętnych. "Bomber" jeździ w Grand Prix, bo jest i tak najlepszym z wyjątkowo słabych w ostatnich latach Brytyjczyków. Andersen raczej już nie przypomni sobie czasów, gdy wygrywał turnieje Grand Prix, a Peter Ljung jak przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl, wciąż uczy się żużla na najwyższym światowym poziomie. 30-letni Szwed mimo wszystko jest w miarę pozytywnym zaskoczeniem, w przeciwieństwie do Chrisa Harrisa, który tak fatalnie jak obecnie, jeszcze w Grand Prix nie jeździł.

Za nami dopiero dwie rundy cyklu. Do końca zmagań jeszcze dziesięć turniejów w różnych zakątkach Europy. Już za kilka dni po raz kolejny najlepszych żużlowców świata gościć będzie praska Marketa. Tam znów może klasyfikacja przewrócić się do góry nogami, choć chyba nie mamy nic przeciwko, by w czołowej trójce jak najdłużej, a najlepiej do końca sezonu pozostało dwóch Polaków.

MZawodnikKrajSuma
1. Bartosz Zmarzlik #95 Polska 104
2. Jack Holder #25 Australia 77
3. Mikkel Michelsen #155 Dania 75
4. Fredrik Lindgren #66 Szwecja 72
5. Robert Lambert #505 Wielka Brytania 72
6. Martin Vaculik #54 Słowacja 65
- -----
7. Dominik Kubera #415 Polska 54
8. Leon Madsen #30 Dania 51
9. Daniel Bewley #99 Wielka Brytania 49
10. Szymon Woźniak #48 Polska 49
11. Jason Doyle #69 Australia 47
12. Kai Huckenbeck #744 Niemcy 41
13. Max Fricke #46 Australia 33
14. Andrzej Lebiediew #29 Łotwa 32
15. Jan Kvech #201 Czechy 23
16. Tai Woffinden #108 Wielka Brytania 23
17. Oskar Fajfer #16 6
18. Vaclav Milik #16 Czechy 4
19. Mateusz Cierniak #16 Polska 3
20. Matej Zagar #16 Słowenia 2
21. Norick Bloedorn #16 Niemcy 2
22. Maciej Janowski #71 Polska 1
23. Kim Nilsson #16 Szwecja 1
24. Bartłomiej Kowalski #17 Polska 0
25. Martin Smolinski #17 Niemcy 0
26. Erik Riss #18 Niemcy 0
27. Jakub Miśkowiak #17 Polska 0
28. Oskar Paluch #18 Polska 0
Źródło artykułu: