Zawody w Hagfors rozpoczęły się z dużym opóźnieniem, ponieważ z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych były problemy z przygotowaniem toru. Ostatecznie podjęto decyzję o nieodwoływaniu spotkania. Już w pierwszym biegu na tor upadł Grigorij Łaguta. Rosjanin na torze więcej się nie pojawił.
Zaniepokojony całą sytuacją był przede wszystkim polski klub "Griszy", Włókniarz Częstochowa. Niestety, 28-latek zadzwonił do menadżera Jarosława Dymka z bardzo smutną wieścią. - Grisza zadzwonił do mnie i powiedział mi, że ma złamany obojczyk. Ponoć jest to widoczne gołym okiem. Na pewno przejdzie jeszcze specjalistyczne badania, ale jego przerwa w startach trochę potrwa. Najprawdopodobniej, bo to jeszcze nie jest przesądzone, w meczu przeciwko Unibaksowi Toruń zmuszeni zatem będziemy zastosować zastępstwo zawodnika - powiedział menadżer Lwów.
Kontuzja Łaguty niezwykle mocno skomplikowała i tak niewesołą sytuację częstochowian. "Grisza" jest motorem napędowym biało-zielonych i przy jego absencji pozostali jeźdźcy będą musieli wznieść się na wyżyny swoich możliwości, aby meczowe zwycięstwo pozostało w Częstochowie. - Jest to wykonalne, ale zdajemy sobie sprawę, że czeka nas piekielnie trudny bój. Obecnie rozpisuję sobie rozwiązania taktyczne i zastanawiam się, z jakim numerem umieścić Griszę w programie. Ostateczna decyzja będzie znana w środę w momencie podania zestawienia awizowanego - zakończył Dymek.
Nie wiadomo jeszcze, jak długo potrwa rekonwalescencja Rosjanina. On sam w rozmowie z menadżerem Włókniarza zapewnił, że będzie gotowy do jazdy 3 czerwca podczas starcia Lwów z Betard Spartą Wrocław. Wynika z tego, że Łaguta opuści tylko jeden mecz w Enea Ekstralidze.