Marta Półtorak o Lee: Bardzo polubił nasze miasto, kibiców i strasznie przeżywał porażki

Prezes PGE Marmy Rzeszów - Marta Półtorak nie była obecna przed tygodniem podczas meczu ligowego jej drużyny we Wrocławiu. Po fatalnym upadku Lee Richardsona była informowana o jego stanie zdrowia na bieżąco. Gdy otrzymała wiadomość o śmierci Brytyjczyka, nie uwierzyła w to.

- Ja nie byłam we Wrocławiu, ponieważ akurat uroczystości rodzinne zmusiły mnie do tego, aby zostać tutaj na miejscu. Szczerze mówiąc, początkowo miałam w planach pojechać do Wrocławia, ale oczywiście byłam w kontakcie z trenerem, kierownikiem drużyny, jak również z panią prezes Krystyną Kloc. Po tym upadku na bieżąco byłam informowana o jego stanie zdrowia. Pierwsze doniesienia były w miarę optymistyczne, jeżeli można mówić, że gdy jest wypadek, to jest coś optymistycznego. Powiedziano mi, że sytuacja nie jest łatwa, być może jakieś złamanie, natomiast już tak w myślach układałam sobie, jak pomóc Lee z rehabilitacją i jak się nim zająć. Przyznam szczerzę, że w momencie jak rozmawiałam z panią prezes Krystyną Kloc, ona otrzymała wiadomość, że Lee nie żyje. Pierwszy moment, to po prostu nie wierzyłam. Początkowo myślałam, że to jakaś pomyłka, że to chwilowe zatrzymanie akcji serca. Niestety potwierdziły się te informacje. Jest to tak bolesne, jest to taka tragedia, że ciężko jest mówić - powiedziała w rozmowie z Polskim Radiem Rzeszów Marta Półtorak.

Szefowa PGE Marmy często korespondowała mailowo z Lee Richardsonem. - To był bardzo wrażliwy człowiek i każde niepowodzenie bardzo głęboko przeżywał, czy swoje, czy drużyny. W momencie kiedy nie mógł uczestniczyć w danym meczu, obserwował i żył tą drużyną. Ta korespondencja była na tematy sportowe, na tematy tego, jak on pewne rzeczy przeżywa. Zawsze wiedział, że może liczyć na naszą pomoc i był za to bardzo wdzięczny. Uważam, że bardzo polubił nasze miasto, kibiców i strasznie przeżywał porażki. Na pewno nie był człowiekiem odpornym psychicznie. Jego to naprawdę bardzo mocno dotykało. Bardzo możliwe, że jak upłynie trochę czasu, zdecyduję się pokazać co pisał w takim osobistym swoim mailu. Myślę, że może to zainteresować kibiców, natomiast teraz jest za wcześnie. To wszystko tak bardzo boli. Teraz uważam, że powinniśmy się skupić na tym, aby jak najbardziej uczcić jego pamięć. Będziemy się starali w dniu jego pogrzebu zorganizować mszę. Nie wiem nawet jakiego był wyznania. Przyznam, że na te tematy nie rozmawialiśmy, to miało drugorzędne znaczenie. Następnym problemem jest to, żeby pomóc jego rodzinie. Osierocił trójkę małych chłopców. Zresztą często przyjeżdżał tutaj z nimi na Hetmańską, grał z nimi w piłkę. My na pewno będziemy chcieli zorganizować mecz. Już mam wstępne deklaracje, że zawodnicy przyjadą po to, żeby pojechać dla niego - zakończyła Półtorak.

Msza w intencji żużlowca PGE Marmy odbyła się w piątek.

Źródło: Polskie Radio Rzeszów

Źródło artykułu: