Wrocławianie przyjechali do Bydgoszczy osłabieni brakiem dwóch żużlowców. Drużyny nie mogli bowiem wesprzeć Nicolai Klindt ani Tai Woffinden. Mimo tego goście stawili Polonii dzielny opór i w wielu wyścigach wygrywali z dużą przewagą. Ostatecznie przegrali różnicą 14 punktów, co i tak nie jest złym wynikiem. - To było niesamowicie ciężkie spotkanie dla nas wszystkich. Musieliśmy radzić sobie bez dwóch kluczowych zawodników, bo jak wiemy zarówno Woffinden, jak i Klindt doznali kontuzji. Robiliśmy, co w naszej mocy, szukaliśmy punktów w każdym biegu, ale niestety, nie udało się. Bydgoszczanie są u siebie bardzo mocnym zespołem - powiedział Fredrik Lindgren w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Szwed był jednym z czołowych żużlowców niedzielnego spotkania. Imponował szybkością szczególnie w swoich pierwszych startach, kiedy to już podczas wyjścia spod taśmy uciekał gospodarzom. - Ogólnie mój dorobek punktowy jest dość dobry. Żałuję tylko tych ostatnich biegów, bo mogłem uzbierać więcej oczek. Zacząłem trochę kombinować ze sprzętem, szukać optymalnych ustawień i coś nie wypaliło. Ale nie ma co narzekać, nie jest źle.
Lindgren w grodzie nad Brdą jeździł bardzo dobrze technicznie, mimo że dość długo nie miał okazji startować na bydgoskim torze. Uczestnik cyklu Grand Prix przyznał, że nawierzchnia podczas meczu była dobrze przygotowana. - Tor był naprawdę porządny. Nie miałem z nim żadnych problemów i jeździło mi się bardzo dobrze - zakończył.