Pomysł skorzystania z Kacpra Gomólskiego przez drużynę Orła Łódź był bardzo zaskakujący, ale co najważniejsze okazał się skuteczny. Wychowanek Startu Gniezno o występie w barwach ekipy Janusza Ślączki dowiedział się niemal w ostatniej chwili, ale długo się nie zastanawiał i postanowił wspomóc drużynę w walce z GTŻ-em Grudziądz. Efekt był znakomity. Młodszy z braci Gomólskich w trzech startach zdobył sześć punktów i trzy bonusy, a więc zapisał na swoim koncie płatny komplet.
Skąd wziął się pomysł skorzystania z usług juniora Azotów Tauron Tarnów? - Nie był to pomysł ani mój, ani pana Ślączki. A skąd się tak naprawdę wziął? Bardzo bym chciał, ale niestety nie mogę panu powiedzieć - odpowiada Witold Skrzydlewski, który jest bardzo zadowolony z dyspozycji juniora i nie wyklucza, że klub sięgnie po niego również w przyszłości.
- Co do przyszłości, to jesteśmy zawsze otwarci na dobrego juniora. Udało nam się wprawdzie zakontraktować pana Adamczaka, który w pierwszej lidze jest jak na razie strzałem w dziesiątkę, ale i tak pozostajemy otwarci. Warto jednak zwrócić uwagę, że jakbyśmy odrzucili wszystkich startujących jako gość, to nasz junior jest najlepszy - zwraca uwagę na potencjał swojej drużyny na pozycji juniorskiej Skrzydlewski.
Niedawno z drużyną Orła rozstał się Mariusz Fierlej, który został wypożyczony do drugoligowego klubu z Rybnika. Zakończenie współpracy pomiędzy zawodnikiem a łódzkim klubem nie przebiegło w przyjemnych okolicznościach, jednak zdaniem Witolda Skrzydlewskiego było jedynym sensowym rozwiązaniem. Nie jest bowiem tajemnicą konflikt na linii Mariusz Fierlej - trener Janusz Ślączka. - Pani prezes napisała oświadczenie na ten temat. W celu polepszenia atmosfery w drużynie oddaliśmy bezpłatnie pana Fierleja do Rybnika. Jak pan pewnie zauważył, jeździ tam dwóch zawodników naszego klubu. Nie będę się w to mieszał. Nie jestem tutaj ani prezesem, ani działaczem. Ja jestem wolny człowiek - uciął temat Skrzydlewski.