Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Hamowanie żużla

Bartłomiej Czekański w swoim felietonie wskazuje na jego zdaniem złe dla polskiego żużla rozwiązania proponowane w Regulaminie Finansowym Speedway Ekstraligi.

W tym artykule dowiesz się o:

- To kompromitacja polskiego żużla - powiedział mi Tomasz Gollob.

- Jesteśmy w czarnej finansowej du…, sorry, dziurze i musieliśmy natychmiast przyjąć jakiś plan ratunkowy - rzekł jeden z klubowych, ekstraligowych prezesów.

Nadal trwają swary wokół kontrowersyjnych regulaminowych zmian, w tym wokół limitu wydatków na zawodników i innych obostrzeń finansowych, które spółka Ekstraliga przegłosowała już na rok 2013. Szef zawodniczego "Metanolu" Krzysiek Cegielski wraca z wakacji w słonecznej Bułgarii i już w najbliższą sobotę o godzinie 11 przed GP w Gorzowie będzie ostro negocjował z szefem Ekstraligi Ryszardem Kowalskim, przewodniczącym GKSŻ Piotrem Szymańskim oraz trzema prezesami klubowymi, którzy wytworzyli ów - zdaje się, jeszcze oficjalnie niepublikowany - regulamin (a dla mnie bubel, choć rozumiem intencje jego twórców, to naprawdę nie są głupi ludzie, lecz tym razem chyba przyjęli złe założenia), tj. z Wojtkiem Stępniewskim z Torunia, Ireneuszem Igielskim z Leszna oraz Ireneuszem Maciejem Zmorą z Gorzowa. Być może "Cegle" towarzyszyć będą Rafi Dobrucki, kontuzjowany Jarek Hampel czy Tomek Gollob. Oni są zdecydowanie przeciwni zmianom proponowanym przez Ekstraligę. Nie tylko oni. Przeciw nim od razu głosował Falubaz, a od głosu wstrzymał się Tarnów.

Robert Dowhan, prezes "Myszki Miki" powiedział dla "Tylko Falubaz": - Zmierza to w złym kierunku, dlatego oczekuję, że już wkrótce Speedway Ekstraligę poprowadzi ktoś z charyzmą, doświadczeniem, a przede wszystkim z odwagą w podejmowaniu decyzji. Ktoś, kto będzie żył dla, a nie z tego sportu. Podobne zdanie mają kluby np. z Rzeszowa i Tarnowa, dlatego wspólnie skierowaliśmy do Ryszarda Kowalskiego pismo, by na zebraniu 27 czerwca wycofać się z założeń nowego regulaminu, które tylko zaniżą poziom ligi. Pan Prezes kolejny raz jednak udowodnił, że prestiż żużla mało go obchodzi i odrzucił nasze wnioski.

Tymczasem w Tygodniu Żużlowym Kowalski twierdzi, że ten wniosek został odrzucony, bo złożyły go tylko dwa kluby, a nie trzy, jak to jest wymagane. Czyli Rzeszów zwątpił. Ponadto Falubaz spóźnił się z "ustawowym" terminem. Zapowiada się jednak burzliwe zebranie udziałowców Ekstraligi 27 czerwca, acz wcale tak nie musi być, gdyż w porządku obrad nie przewiduje się dyskusji o proponowanych zmianach. Tak jak mnie w ostatnich dwóch latach wnerwiał Dowhan swoją makiawelistyczną polityką, tak teraz w pełni muszę poprzeć jego zdanie. Bo mam takie samo. Myślę też, że spóła Ekstraliga właśnie powoli pęka i kruszy się (przynajmniej w tej sprawie) od wewnątrz. Falubaz i Tarnów już się wyłamały i może jednak ostatecznie dołączy do nich także Marma, bo kobieta zmienną jest, a Rzeszów od dawna złakniony jest silnej drużyny.

Z Ryszardem Kowalskim spotkali się przedstawiciele tytularnego i bardzo zaangażowanego sponsora polskiego speedwaya i Ekstraligi, czyli firmy Enea, którym ponoć również nie podobały się proponowane cięcia i zmiany. Z tego co mi zorientowani podpowiadają tu i ówdzie, rozmowy były jak z głuchym przez ścianę i teraz niektórzy o Kowalskim mówią "beton". Mnie poraża jego buta, gdy podpowiada swemu dyspozycyjnemu dziennikarzowi z branżowego pisma, że to co funduje Enea, to niecałe 5 procent budżetu 10 klubów Esktraligi. I między wierszami daje do zrozumienia, że żużlowa spółka w wewnętrznych kwestiach regulaminowych nie musi się liczyć ze zdaniem sponsora. Rozumiem więc, że sponsor ma dać kasę i spadać na drzewo?! I nie wolno mu dbać o wizerunek swój i opłacanego przez siebie speedwaya? Rysio Kowalski, z jakiej choinki tyś się urwał?

Kowalski kręci z Adamiakową

Tak więc sprawa kontrowersyjnych i rewolucyjnych nowinek w naszym żużlu z pewnością jeszcze wybuchnie z dużą mocą. Może dopiero po sezonie, gdy skończą się ligi i GP? Opór zawodników jest znacznie większy niż w aferze tłumikowej, bo tu chodzi także o ich dużą kasę. Do Cegielskiego już dzwonił zaniepokojony Crump. Czy więc na wiosnę przyszłego roku wybuchnie bunt (lockout) i czołowi jeźdźcy krajowi oraz zagraniczni solidarnie wycofają się z naszej Ekstraligi, aż ta powróci do starych, czy w ogóle jakichkolwiek sensownych zasad? Trudno powiedzieć, bo ja jestem sceptykiem, jeśli chodzi o solidarność zawodników. Zwłaszcza, że są narkomanami uzależnionymi od żużla, no i z czegoś muszą żyć, a z samych rozgrywek szwedzkich oraz angielskich nie wyżyją. Przynajmniej nie na przyzwoitym poziomie. Tak więc bohaterski "Ceglasty" znów może zostać z ręką w nocniku, sam na placu boju, jak to było w aferze tłumikowej. Dziś wiemy, że wielu żużlowców okazało się wtedy łamistrajkami, a te tłumiki rzeczywiście są złe. Dziś chyba już nikt tego nie kwestionuje.

Kowalski oraz klubowi prezesi dobrze wiedzą o tych zawodniczych słabościach i na razie nic sobie nie robią z ich gróźb strajku. Wygląda na to, że być może na wypadek takiego strajku przygotowali plan B, czyli w Ekstralidze pojedzie Adamiakowa od pana Smudy, Adamiak Andrzej, Adamiak Bogdan, Adamiak Cezary itd. Tylko, kto to będzie chciał oglądać?

Angielski ślad

W jakiej poważnej dyscyplinie sportowej kluczowe przepisy zmieniają się co kilka miesięcy? Tylko w żużlu. Tak np. było w Anglii i gdzie skończył - kiedyś najsilniejszy - brytyjski speedway ligowy? W czarnej dziurze, a gdyby teraz nie reanimowała go tam telewizja SKY, to na Wyspach pewnie ostałyby się tylko jakieś rozgrywki amatorskie. Tam wprowadzano jokera, wycofywano po falstarcie zawodnika o ileś tam metrów do tyłu, a co najważniejsze, co chwilę zmniejszano górny KSM, żeby drużyny były tańsze i rzekomo bardziej wyrównane. Skończyło się tym, że w tych odgórnie ograniczanych zespołach przestały się mieścić skutecznie punktujące światowe gwiazdy. I wcale nie chodziło tylko o to, że Angole nie byli w stanie wypłacać czołowym zawodnikom takiej kasy jak Polacy, czy nawet Szwedzi. W lidze brytyjskiej jest tyle meczów, że ziarnko do ziarnka, a jakoś zebrałaby się niezła miarka. No, ale coraz niższy KSM doprowadził do tego, że teraz jeżdżą tam niemal same wynalazki, które często nie mieszczą się nawet w polskiej drugiej (de facto trzeciej) lidze! Nie ma więc tam kibiców na stadionach, a jak nie ma kiboli, to nie ma też sponsorów. Powtarzam, gdyby nie telewizja SKY, to brytyjski żużel ligowy by nie przeżył.

I teraz tą drogą idą polscy prezesi ekstraligowi. Drogą donikąd, drogą do zagłady rodzimego speedwaya! Panowie zawróćcie!!!

Prezesi nawarzyli piwa, ale teraz mają je wypić zawodnicy! A wystarczy trochę rozsądku!

Wiecie, co jest w tym najbardziej wkurzające? Że to ci sami klubowi prezesi z żużlowej spółki Ekstraliga, którzy doprowadzili do nieprzytomnego wyścigu zbrojeń i nakręcenia spirali płac dla zawodników, teraz udają pierwszych "uzdrowicieli" tej chorej sytuacji. Ja absolutnie nie neguję potrzeby oszczędności w owej kryzysowej rzeczywistości, kiedy wielu klubom grozi plajta, tylko obecnie musi to być zrobione z głową, skoro zostało wcześniej rozbuchane do jakiegoś niszczącego obłędu, no i pamiętajmy, że koszty uprawiania żużla dramatycznie wzrosły. Zresztą, nie trzeba żadnych limitów wydatków, tylko trzeba, żeby prezesi podpisywali z zawodnikami kontrakty z głową i na miarę budżetu, którym dysponują, a nie na kredyt, na zasadzie: zastaw się, a postaw, potem zaś jakoś to będzie. Przecież jeżeli kogoś nie stać na Golloba, to niech go nie kupuje! Jeśli kogoś nie stać na start w Ekstralidze, niech rywalizuje na pierwszym lub drugim froncie! To przecież takie proste i logiczne! Jak to tłumaczył "Cegła": - Jeśli idę do sklepu i mam w kieszeni złoty dwadzieścia, to kupię jogurt za złoty dwadzieścia, a nie za złoty osiemdziesiąt!

Tymczasem, nasi prezesi kupowali za złoty osiemdziesiąt. Często "na zeszyt", czyli na krechę. Potem ciężko było im oddać ten dług. Bo jeden prezes chciał mieć silniejszą drużynę od drugiego, pragnął odnieść sukces sportowy za wszelką cenę i błyszczeć na lokalnych salonach. Jeden drugiego oszukiwał, oszwabiał, a potem się żalili nawzajem na siebie w mediach oraz na stan finansów polskiego żużla ligowego. A przecież to oni doprowadzili do zapaści!

I właśnie ci sami prezesi, którzy przez lata byli wobec siebie tacy nielojalni, teraz przysięgają, że już nie będą się nawzajem oszukiwać i odtąd solennie będą przestrzegać jakichś ustalonych limitów finansowych, które łatwo można obejść, choćby poprzez zewnętrzne (sponsorskie) firmy! Nagle z wilków zamienią się w owieczki? Jedzie mi tu czołg?! Przecież już to (takie limity finansowe) przerabialiśmy i nie wypaliło!

Limit wydatków dla każdego klubu ma wynosić 4,5 mln zł na wszystkich swoich zawodników, no i najwięcej mogą płacić 4,5 tys. zł za punkt dla najlepszych jeźdźców pod względem KSM, z tym, że - zdaje się - wtedy nie dostaną oni zaliczki na przygotowanie się do sezonu. A niby dlaczego? Przypominam, że obecnie są kluby, które nadal dysponują budżetami rzędu 7-9 mln zł na sezon. Czyli niektóre z nich będą musiały się ograniczyć aż o połowę! To kara za to, że są obrotne i zaradne w pozyskiwaniu sponsorów oraz kibiców? Co więcej, jeśli jakiś klub będzie sprawnie działał, zgromadzi sporą kasę np. właśnie od sponsorów, to gdy zdarzy mu się przekroczyć ów wspomniany, nieszczęsny, a narzucony finansowy limit, choćby troszeczkę, to będzie musiał dać część swojej forsy (poprzez spółkę Esktraliga) na biedne, źle działające i niezaradne kluby. Janosiki się znalazły! Prezes Kowalski w wywiadzie dla naszych Sportowych Faktów udowadniał, że na tym właśnie polega wolny rynek i kapitalizm! On się chyba za dużo Marksa naczytał.

W roku 2013 zawodnicy reklamy swoich prywatnych sponsorów będą umieszczać wyłącznie na bocznej osłonie motocykla (i to też za pośrednictwem klubu). Reszta (na kevlarach) to będą jedynie loga sponsorów klubowych. To co, Gollob ma zrezygnować z kilkuset tysięcy złotych, które dostaje od Monstera (a temu może nie wystarczyć jedynie naszywka na osłonie motoru)? A co ze startami Tomka w GP, do których zawodnik dopłaca i to dużo? Hampel mówił mi, że obecnie z własnych zarobków jest w stanie wyłożyć 25 procent na walkę w GP, a 75 procent dokładają mu jego sponsorzy. Teraz pewnie nie dołożą. A więc koniec cyklu GP??? I wszystkie reklamy będą obliczane przez klub (a może przez Kowalskiego z Ekstraligi?) po cenach rynkowych. Tylko rynek reklamowy przecież inaczej płaci na żużel w Gdańsku, a inaczej w Zielonej Górze, czy Tarnowie! I dlaczego jeźdźcom zabierać dwa razy ich pieniądze, bo przecież ich kontrakty z klubami też mają być obniżone nawet o 50 procent? Nie, na to żużlowcy z pewnością nie pójdą. Nie zgodzą się. Więc jednak będzie strajk?

Powtarzam: nie trzeba limitów, które i tak będą skutecznie i cwanie omijane przez rywalizujących ze sobą prezesów klubowych. Zresztą już były i się nie sprawdziły. A czy się sprawdzają w I i II lidze? Oceńcie sami. Trzeba tylko działać według rachunku ekonomicznego. Że żużlowcy też żądali i zarabiali za dużo? Mój Boże, ja przecież również chciałem podwyżki za swoje felietony od właściciela Sportowych Faktów (gratulacje z powodu narodzin córeczki!), ale odrzekł mi: - Niech pan spada, nasz budżet nie pozwala spełnić pana finansowych żądań.
I tak to powinno wyglądać w praktyce. Ale nie, każdy prezes chce drogiego Golloba, Hampela, albo przynajmniej Łagutę, bo przecież trzeba zdobyć medal! Za wszelką cenę. I błyszczeć towarzysko.

Czy ludzie tworzący, a potem przegłosowujący ten - według mnie - chybiony regulamin (mnóstwo w nim paradoksów i luk, czyli baboli) obliczyli w ogóle, jak ogromne obecnie są koszty uprawiania żużla przez jeźdźców? Ile trzeba zapłacić za motocykle, części (przez trefne przegrzewające się tłumiki jest o ok. 30 procent drożej), tunerów, mechaników, za samoloty, busy, hotele? No i FIM akurat powoli wprowadza bardzo drogie części tytanowe. A przecież trzeba jeszcze ubrać i wyżywić rodzinę oraz zaoszczędzić na zimę.

Co ma żużlowiec prezesa?

Jest taki rasistowski kawał (sorry): - Co ma Murzyn białego?
- Murzyn ma białego słuchać.

Jestem antyrasistą, ale przytaczam ten dowcip, bo tak samo żużlowcy są traktowani przez prezesów (jak biali Murzyni od czarnej roboty).

- Co ma żużlowiec prezesa?
-Żużlowiec ma prezesa słuchać. Wyłącznie.

Dlaczego przepisy, które żywotnie obchodzą zawodników nie były z nimi konsultowane? Dlaczego nowa, trzyosobowa GKSŻ potrafiła przeprowadzić konsultacje w sprawie bezpieczniejszego przygotowywania torów, a butna spółka Ekstraliga nie uważa tego za stosowne? W ogóle ten nowy regulamin (jest bardzo skomplikowany nie tylko w części finansowej, co także zabije nasz speedway, gdyż przepisy powinny być proste i jasne, jak choćby w futbolu, który dlatego rządzi!), to same nakazy, zakazy, paragrafy przeciw duchowi rywalizacji, przeciw żużlowi, czyli przeciw nam kibicom, a przede wszystkim, naruszające podstawy egzystencji zawodników. Sprzeciwiające się zasadom wolnego rynku. To regulamin, który ma sprawić jedynie, że prezesom klubowym będzie się łatwiej i wygodniej żyło. Nie będą musieli już tak uganiać się za sponsorami.
 
A gdzie są w nim np. zobowiązania, że klub musi wypłacić zawodnikowi pieniądze w ciągu 14 dni od wystawienia przez niego faktury? Dlaczego te przepisy są takie jednostronne i zawarte w nich obowiązki oraz ograniczenia są zapisane wyłącznie po stronie żużlowców? A gdzie coś pozytywnego dla kibiców? Nie, to jest regulamin sporządzony przez prezesów, wyłącznie dla wygody prezesów.

Ja tylko pytam, czyli Pawliccy limitowani i (ewentualna) nowa żona Golloba

”Za wydatki wliczane do limitu wydatków i limitu wydatków na zawodnika będą uznane także wszelkie wydatki poniesione przez klub także w stosunku do bliskich zawodnika”. Słyszę, że chodzi nawet o bliskiego… do szóstego stopnia pokrewieństwa.

To jako dziennikarz z ciekawości zapytam, czy gdy Przemek Pawlicki będzie jeździł w Unii Leszno, a KSM równy 4 punktom wypędzi jego rodzonego brata Piotrka np. do Sparty Wrocław, to wydatki Unii na Przemka będą wchodziły w limit Piotrka i odwrotnie? Pytam, bo kto pyta, ten nie błądzi, a pewnie kibice też są ciekawi tego.

A co będzie, jeśli rozwiedziony Tomek Gollob zakocha się w jakiejś gorzowskiej pani podprowadzającej (pomponiarce) i się z nią ożeni, to gaża dla niej wypłacana przez Stal też będzie się liczyła do limitu wydatków na Tomka Golloba? Dla mnie to są jakieś chore pomysły.

Żużlowiec pańszczyźniany, czyli kara za wierność!

Prezesi nowymi transferowymi regulacjami jakby chcieli także wprowadzić niewolnictwo żużlowców. O ile dobrze zrozumiałem (o ile, bo to mało wykonalne!) ten nowy regulamin spółki Ekstraliga, to nawet za zawodnika, któremu skończył się kontrakt, jego nowy klub będzie musiał zapłacić haracz poprzedniemu pracodawcy (a także sporo samej Ekstralidze). Ponoć im zawodnik dłużej był w starym klubie, tym będzie droższy. Słyszałem, że wyliczono, iż np. Damian Baliński będzie kosztował milion dwieście tysięcy zł, czyli więcej niż Tomek Gollob, który jest "tylko" za ok. 870 tysiączków (bo krócej jeździł dla Gorzowa)! Jeśli to prawda, to mamy do czynienia z powrotem do czasów pańszczyźnianych, bo kto da tyle kasy za "Balona"? W ten sposób Baliński do emerytury będzie niewolnikiem Jozina Dworakowskiego, który może mu wtedy powiedzieć: - Nikt cię nie weźmie za tak dużą kasę, więc jeśli chcesz jeszcze pojeździć na żużlu, to proszę bardzo, ale my tu w Unii Leszno zapłacimy ci po 3 złote i dwadzieścia groszy za punkt. I tak nie masz wyjścia.

No chyba, że Baliński będzie chciał przejść do niższej ligi, ale na razie się na to nie zanosi.

Mądrzy po szkodzie?

Ci sami prezesi, którzy mimo protestów całego środowiska i kibiców, uparli się i ustanowili limit jednego zawodnika z GP w drużynie, po kilku miesiącach znoszą ów swój głupi przepis (tłumaczyliśmy im, że jest głupi m.in. dlatego, że obejmował także polskich jeźdźców, co np. uwaliło ambicje Protasiewicza w IMŚ i kilku innych naszych ścigantów, ale nie tylko dlatego, bo przecież ten durnowaty przepis wyrzucił Hancocka z Falubazu!). Bo niby teraz wszystko ma regulować niższy KSM. Niby. Tyle że mleko już się wylało. Protasia nie ma w GP, a Hancocka w Falubazie. Za późno ktoś poszedł po rozum do głowy, a wystarczyło słuchać mądrzejszych!

Dudek hamuje nogami?

Juniorzy ekstraligowi z KSM nie większym niż 4? Czyli kilku dobrych młodzieżowców (o ironio, w "podzięce" za swą skuteczną jazdę!) w przyszłym sezonie być może będzie musiało poszukać sobie klubów w I lub nawet w II lidze, bo przekroczą ów KSM, a do seniorskiej piątki w swojej drużynie mogą się jeszcze nie załapać. Np. teoretycznie istnieje przecież jakieś prawdopodobieństwo, że zarówno Tobiasz Musielak (oby szybko otrząsnął się po swojej strasznej kraksie w meczu z Polonią) jak i Piotr Pawlicki (ten akurat ma słabszy sezon w lidze), obaj z Unii Leszno, przekroczą KSM równy czterem punktom. Ale jest też mało prawdopodobne, żeby obaj zmieścili się w sezonie ‘2013 w piątce seniorów "Byków". Czyli jeden z nich, albo obaj będą musieli poszukać sobie nowych klubów. Być może właśnie w I lub nawet w II lidze. To będzie dla nich krok wstecz w żużlowej karierze, a nawet wręcz zahamowanie jej! No i okaże się, że Unia wyrzuciła forsę w błoto na ich szkolenie! To co, utalentowani Tobiasz Musielak i Piotrek Pawlicki teraz mają na torze hamować nogami, żeby nie przekroczyć czterech punktów KSM i uratować swoją skórę na przyszły sezon?! Przecież nie zarobią, a Leszno straci cenne punkty i nie osiągnie zamierzonych sportowych celów! Ponoć Patryk Dudek już śmiał się (przez łzy) w mediach, że będzie musiał jeździć wolniej i za często nie wygrywać. Zresztą ostatnio coś rzeczywiście jeździ wolniej.

Ten nowy regulamin wręcz może zmusić niektórych młodych zawodników do oszustwa, do tego, by fingowali (zwalniali) swoją jazdę! A przypominam, że mecze Ekstraligi objęte są zakładami bukmacherskimi. Więc wszelkie machinacje na torze zagrożone są sankcjami karnymi, bo ludzie mogą stracić pieniądze na owych zakładach.

Ten nowy regulamin to ma być jakaś kara dla klubów, które świetnie szkolą swoją młodzież?! Oraz kara osobiście dla ambitnych, utalentowanych i skutecznych na torze juniorów? Po latach funkcjonowania biegów młodzieżowych wreszcie doczekaliśmy się Janowskich, Zmarzlików, Pawlickich, Pulczyńskich, Dudków, Gomólskich itd. Wyścigi juniorskie stały się integralną, wartościową częścią meczów ekstraligowych, która była już w stanie zaspokoić nawet wybredną publiczność. Dlatego sądzę, że kilku z nich obecnie ma już szansę przekroczyć cztery punkty KSM, bo po prostu się sportowo rozwinęli. I co, teraz nagle mamy się cofnąć i znów wypuścić na tory raczkujących, kaleczących jazdę zawodników, ledwie po licencji (specjalnie tu dramatyzuję i nieco przesadzam dla podkreślenia problemu), byle nie przekroczyli czterech punktów KSM? Prezes Ekstraligi Ryszard Kowalski (czas na dymisję!) twierdzi, że takie rozwiązanie... pobudzi szkolenie młodzieży w klubach. To nieprawda! Bo przecież już w drugim sezonie ligowych startów taki żółtodziób jeden z drugim może się tak rozwinąć, że przekroczy ten narzucony górny KSM i wtedy trzeba będzie go spuścić na drzewo, czyli do innego, słabszego klubu, bo raczej nie załapie się on jeszcze do seniorskiej piątki macierzystej drużyny! I włożona w niego forsa pójdzie się… To po co szkolić? Po co inwestować w takiego chłopaka, któremu nie wolno się sportowo rozwinąć? Trzeba więc wystawić szkółkowicza (ledwie po licencji) na sztukę. Gdzie tu idea sportu? I jakie tu dążenie do tego, by mecze Ekstraligi były najlepszym, markowym produktem? I jeszcze ordynuje się w nowej tabeli biegowej dwa wyścigi dla tych raczkujących juniorów, którzy nie mogą przekroczyć 4 punktów KSM! To ma być ta najsilniejsza żużlowa liga świata!? Za to mają płacić Enea i telewizja? Do tego przypominam o zamierzonym zmniejszeniu górnego KSM. To także osłabi siłę drużyn. Kto taki produkt kupi za duże pieniądze?

Chytry dwa razy traci (kilka milionów zł!), czyli telewizje są zdegustowane

To są sprawy tajne przez poufne. Z przecieków jednak wynika, że TVP za trzy lata praw do relacji z meczów Ekstraligi zapłaciła jej ok. 6 mln zł. Umowa się kończy, więc E-liga rozpisała nowy przetarg na prawa do transmisji. Ponoć teraz woła 13-15 mln za trzy lata. Do pierwszego przetargu w ogóle nie podeszła TVP.
- Raz, że za drogo, dwa, że przedstawiciele Ekstraligi w czasie negocjacji potraktowali nas jak małych Kaziów i mieli takie wymagania, jakby jakiejś małej stacji sprzedawali wszystkie mecze Realu Madryt i Barcelony. Poza tym, oni wprowadzili nowy regulamin zmieniający, a raczej osłabiający, oblicze ekstraligowego speedwaya, kiedy jeszcze przetarg nie został rozstrzygnięty, bo ten pierwszy przecież się nie udał! To co, telewizja zapłaci za spodnie, a potem dostanie tylko jedną nogawkę? Ponadto, z klubami naprawdę trudno się współpracuje, a przecież telewizja w transmisje wkłada mnóstwo pieniędzy. No to daliśmy sobie spokój z żużlem na następne lata - powiedzieli mi ludzie z Woronicza.

Już o tym wcześniej wam pisałem, że Polsat, według moich informacji, ponoć proponował 8-9 mln zł i chciał w Polsacie Sport i w Polsacie Sport Extra pokazywać trzy mecze tygodniowo oraz tworzyć magazyn żużlowy. Ale - jak mi podpowiadają - Ekstraliga uparła się na 13-15 mln zł, co dodatkowo przy tych nowych niekorzystnych (hamujących żużel) regulaminach jest kwotą nierealną. I moje wróbelki (a to są źródła bardzo poważne) wyćwierkały mi, że szefostwo Polsatu właśnie wnerwiło się i zdecydowało, że też definitywnie nie przystąpi do drugiego przetargu i rezygnuje z pokazywania speedwayowej Ekstraligi! Jeżeli to nie jest z ich strony jakaś biznesowa gra, mająca na celu zmiękczenie Kowalskiego, a chyba nie, to okaże się, że Ekstraliga została z ręką w nocniku, bo Canal+ pcha forsę w Ekstraklasę piłkarską i żużla nie łyknie. Ma zresztą GP. I co, teraz Włodek Szaranowicz z TVP może powiedzieć Kowalskiemu: - Za ten wasz kiepski produkt możemy dać trzy miliony za trzy lata, jeden meczyk w tygodniu i bujajcie się!
A żużel, Enea i inni sponsorzy muszą się pokazywać w telewizji, bo inaczej ten sport czeka zagłada!

Do tego spółka Ekstraliga rzekomo chce jeszcze negocjować z telewizjami przy pomocy zewnętrznej firmy (UFA? - jak się plotkuje w branży), a ta pewnie zainkasuje z 15 procent dla siebie. Rozumiem, że Ekstraliga chciała ugrać jak najwięcej, ale ludzie, trzeba mierzyć siły na zamiary! Chytry dwa razy traci. W tym wypadku chodzi o miliony złotych!

Sportowe Fakty z ręką na pulsie

Kiedy powstawała spółka Ekstraliga żużlowa, uważałem, że tak powinno być. W końcu to prezesi klubowi dają lub załatwiają kasę dla swoich drużyn, a nie PZM, czy GKSŻ. Okazało się jednak, że owi prezesi za bardzo ze sobą rywalizują i nie są w stanie dogadać się nawet w prostej sprawie. Każdy wuj na swój strój, jak mu akurat pasi. Do tego wymyślają lub firmują i przegłosowują takie chybione przepisy jak wprowadzenie jednego zawodnika z GP w drużynie, z czego zresztą już sami się wycofują, czy ostatnio te wszystkie nowe - według mnie, a mam prawo do swojego zdania - zawiłe, uwsteczniające i niesprawiedliwe regulaminy na sezon ‘2013. Po prostu, to nielojalne i skłócone towarzycho nie potrafi rządzić Ekstraligą. Mam nadzieję, że z końcem roku PZM już nie przedłuży z tym towarzystwem, (czyli z nieudaną spółką żużlową) umowy na dalsze prowadzenie przez nią rozgrywek żużlowej Ekstraligi. Problem w tym, że w PZM nie są lepsi. Proponuję więc, żeby powstało jakieś nowe, profesjonalne ciało złożone z zaledwie kilku prawdziwych fachowców i rozsądnych ludzi, które mogłoby to udźwignąć (GKSŻ?).

PZM ma - zdaje się - 53 procent udziałów w Ekstralidze, czyli większość. Czy jego prezes Andrzej Witkowski wiedział, co szykują mu prezesi klubowi? Coś tam wiedział i ponoć rzekł im: - Róbta, co chceta, co uważacie za słuszne, bo my tu na Kazimierzowskiej w stolycy nie bardzo wiemy, co się dzieje u was w klubach.
A tak nie może być Panie Prezesie Witkowski! Słyszałem, że Pan też został zaskoczony tymi niedoróbkami. Prezesi obiecali Panu profesjonalną prawniczą robotę, a spartaczyli i wywołali oburzenie w całej motorowej Polsce.
Sami prezesi (powtarzam, to nie są głupi ludzie) chyba zdawali sobie sprawę, że zmajstrowali kontrowersyjny bubel, bo chcieli go przez pewien czas jeszcze ukryć przed światem, a głównie przed swoimi zawodnikami i dziennikarzami (no i przed Witkowskim). Zamierzali nas na ten szok przygotować umiejętnym pijarem, bo dobry bajer i ściema to podstawa. Nie udało się, gdyż jeden ze spółkowiczów puścił farbę o tych nowych regulaminach do - jak piszą media - „pewnego prestiżowego portalu”. Palcem wskazuje się na nasze Sportowe Fakty i ja jestem z tego dumny. Bo niedobre działania granatowomarynarkowych trzeba natychmiast ujawniać opinii publicznej!

Zobaczcie, jak już spada frekwencja na naszych speedwayowych stadionach (Wrocław, Bydgoszcz, powoli też Leszno itd.). A po tych nowych uwsteczniających „regulacjach” stadiony będą jeszcze bardziej puste. Nie będzie kibiców, to nie będzie też sponsorów i telewizji!

Sprawa jest w toku, na razie mamy ciszę przed ogromną burzą wokół nowych regulaminowych, jaka nas jeszcze czeka. Oj, czeka...

Bartłomiej Czekański

PS Dużo znaków zapytania. I jeszcze jedno: to są wyłącznie moje osobiste przemyślenia i poglądy. Przypuszczam, że nawet w redakcji SF z wieloma moimi tezami się nie zgodzą i też mają do tego prawo, jak wszyscy. Jakoś to przeżyję. (Bartek Cz.)

Źródło artykułu: