Lokomotiv walczy do końca, Lechma Start myśli o Lublinie

W zupełnie różnych nastrojach byli po meczu Lechma Start Gniezno - Lokomotiv Daugavpils trenerzy obu zespołów. Obaj liczą jednak, że Łotysze sprawią jeszcze niespodziankę w rundzie finałowej.

- Dziś nie był nasz dzień, tak to można powiedzieć - przyznał Nikołaj Kokin. - Przeciwnik był bardzo mocny. Początek był niezły, później już gorzej. Nie poszło naszemu liderowi, Andrzejowi Lebiedowi, który zatarł dwa motocykle. Nie najlepiej spisał się Roman Povazhny. To się złożyło na nasze niepowodzenie. Widać, że gnieźnianie celują w ekstraligę. Miejscowa drużyna "jedzie" i bardzo chce zdobywać punkty - dodał.

O ocenę spotkania pokusił się również Lech Kędziora. - Tak jak Nikołaj powiedział - dzisiaj nie był ich dzień, a my tę słabość wykorzystaliśmy i wygraliśmy spotkanie. Na ten wynik złożyła się postawa całego zespołu. Przede wszystkim należy pogratulować Antonio Lindbaeckowi, który ustanowił po raz drugi rekord toru na tak "kiepsko" przygotowanej nawierzchni. Dobrze spisali się również młodzieżowcy, których punkty są bardzo ważne. Wynik nie odzwierciedla przebiegu meczu. W mojej opinii biegi były dość ciekawe, tak jak gonitwa piętnasta, którą przegraliśmy podwójnie, chociaż jechali nasi najlepsi zawodnicy. Ja gratuluję mojemu zespołowi i dziękuję za walkę rywalom - stwierdził szkoleniowiec.

W niedzielę do składu powrócił Wojciech Lisiecki. "Lisek" zaprezentował się na torze czterokrotnie. Wywalczył w sumie 5 punktów i 3 bonusy. - Myślę, że Wojtek godnie zastąpił Macieja Fajfera. Widać więc, że mamy trzech młodzieżowców, którzy mogą odnosić sukcesy zarówno w młodzieżowych zawodach par, jak i kolejnych spotkaniach ligowych - chwalił podopiecznego Kędziora.

W czternastej gonitwie dnia sztab szkoleniowy gospodarzy postawił na zawodników młodzieżowych. Trener Kokin z kolei posłał w bój Andrzeja Lebiediewa i Wiaczesława Gieruckija, zamiast spodziewanego Romana Povazhnego, który wygrał bieg wcześniej. - Wynik był już rozstrzygnięty. Roman jest dla nas "swój", ale to mimo wszystko zawodnik zagraniczny - tłumaczył swoją decyzję Kokin. - Chciałem dać pojeździć naszym zawodnikom. Gieruckij to wciąż młody chłopak, który już trochę ma za sobą, ale nadal potrzebuje dużo jazdy - dodał. - My oczywiście nie dogadywaliśmy się z Nikołajem - dodał w uzupełnieniu Lech Kędziora. - Puściliśmy młodzieżowców, on również młodszych zawodników. Chciałem wpłynąć na atrakcyjność tego wyścigu. Nie miało już sensu "dobijanie" rywala - zdradził.

Dla Lokomotivu walka "o coś" praktycznie się już zakończyła. Łotysze szans na awans nie mają praktycznie żadnych, mimo to zapowiadają walkę aż do ostatniego spotkania. - Naszym celem był awans do pierwszej czwórki. O awansie do ekstraligi w ogóle nie myślimy, nie ciągnie nas do tego. Skoro jednak jesteśmy w rundzie finałowej, to jedziemy do końca. Dlatego właśnie korzystamy z najsilniejszego składu. Lublinianie i GTŻ na pewno nie będą mieli z nami łatwo, nawet na swoich torach - zapewnił trener Kokin. - Życzę Nikołajowi, aby jego zespół był nadal niepokonany na swoim torze - powiedział Kędziora.

"Orły" z kolei nie zamierzają zwalniać tempa. Już za tydzień zmierzą się w wyjazdowym spotkaniu z najgroźniejszym obecnie rywalem w walce o awans, Lubelskim Węglem KMŻ. - W Lublinie czeka nas jeszcze cięższy mecz - zauważył Kędziora. - Robimy jednak wszystko, aby zrobić tam niespodziankę i wygrać te zawody - zapewnił. Jak zatem czerwono-czarni będą przygotowywać się do tej batalii? - Będą na pewno przygotowania na operację "Lublin". To jest jednak ściśle tajne i nie mogę nic powiedzieć, zresztą w najbliższych dniach pewnie wszystko będzie jasne. Jeśli się uda, to pojedziemy na sparing do Lublina i w kolejna niedzielę powinno być dobrze - zakończył w swoim stylu szkoleniowiec Lechmy Startu.

Lokomotiv będzie walczyć do końca
Lokomotiv będzie walczyć do końca
Źródło artykułu: