Grand Prix Polski w Gorzowie - turniej, który przejdzie do historii żużla

Nie tylko z uwagi na jubileuszowy 150 turniej w historii cyklu Grand Prix, Wielka Nagroda Polski w Gorzowie przejdzie do annałów światowego speedwaya. W sobotę wydarzyło się kilka historycznych spraw.

Po raz trzeci w historii zawody Grand Prix wygrał żużlowiec, który startował w nich po raz pierwszy. W sumie można powiedzieć, że Martin Vaculik  jest drugim zwycięzcą - debiutantem, bo w 1995 roku podczas pierwszych zawodów o Grand Prix Polski we Wrocławiu - wszyscy byli debiutantami. Wygrał wówczas Tomasz Gollob.

W swoim debiucie w Grand Prix triumfował Emil Sajfutdinow, który zwyciężył Grand Prix Czech w Pradze w 2009 roku. - Bardzo się cieszę, że Martin Vaculik skopiował mój wyczyn. Szczerze mu tego gratuluję. Jest ostatnio naprawdę szybki - podkreślał w Gorzowie Rosjanin.

Pierwszy raz w historii Grand Prix na podium stanęło dwóch debiutantów - oczywiście nie licząc inauguracyjnego turnieju we Wrocławiu w 1995 roku. - Te wyniki są niesamowite. Martin Vaculik zwyciężył w swoim pierwszym Grand Prix w historii, a na dodatek na podium stoi ten młody Polak, Bartosz Zmarzlik. To jednak piękne dla speedwaya - powiedział po Grand Prix w Gorzowie Greg Hancock.

Bartosz Zmarzlik, stając na podium w Grand Prix Polski, przeszedł do historii jako najmłodszy uczestnik cyklu, który wskoczył na "pudło". Dla porównania Emil Sajfutdinow w Pradze w 2009 roku miał 20 lat, a Darcy Ward  przed rokiem w Toruniu 19.

Warto odnotować, że swój 1800 punkt w historii w Grand Prix wywalczył w Gorzowie Tomasz Gollob. Polak okrągły punkcik zdobył w szóstym wyścigu sobotniego turnieju. Szkoda tylko, że jubileuszowego turnieju Gollob nie uczcił 22 zwycięstwem w karierze. Mieliśmy za to 23 triumfatora choćby jednego turnieju Grand Prix. Został nim Martin Vaculik, a Słowacja stała się ósmym krajem, którego reprezentant wygrywał w cyklu Grand Prix.

Gorzowski turniej przejdzie także do historii jako jeden z najbardziej niesamowitym zwrotem akcji. Początkowo zawody nie były specjalnie ciekawe. Wydawało się, że skończą się pogromem gospodarzy i w drugiej połowie turnieju polscy kibice nie będą mieli, czym się ekscytować. Stało się zupełnie odwrotnie. Tomasz Gollob odżył, a w zasadzie jego sprzęt zaczął wreszcie jechać tak, jak należy. Bartosz Zmarzlik rozkręcał się z wyścigu na wyścig, a swoje apogeum zanotował w biegu półfinałowym.

Ze "stypy" na Stadionie im. Edwarda Jancarza zrobiła się wręcz gigantyczna eksplozja radości po tym, jak do finału dojechało dwóch biało-czerwonych. I pewnie święto Polaków byłoby jeszcze większe, gdyby nie ten nieszczęsny deszcz. Doprawdy, w rzadko którym turnieju Grand Prix aura płatała takiego figla. Chmury co prawda zbierały się nad Gorzowem, ale dosłownie kilka minut intensywnych opadów deszczu sprawiło, że finał potoczył się tak, a nie inaczej. Gdyby bowiem zaczęło padać chwilę wcześniej (przed wyborem pól startowych) lub kilka minut później (po finale) pewnie Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiewałby w Gorzowie. Radość Polaków byłaby pewnie wtedy większa, ale jubileuszowy 150 turniej Grand Prix nie byłby tak zaskakujący i nie przyniósłby tak historycznych wydarzeń, jak zwycięstwo Słowaka i dwóch debiutantów na podium.

Komentarze (3)
avatar
karlosStal
27.06.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
zawody były super ... a mnie najbardziej cieszy to że ogladane live :) 
avatar
Aszen
26.06.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Racja! Zawody w pierwszych biegach były standardowe ale naprawde bardzo szybko się rozkręciły. Ludzie to by chciali 12 mijanek od pierwszego biegu ale tak sie poprostu nie da. 
avatar
Sokhar
26.06.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Widzę Kmiecik przeczytał jeden z moich komentarzy i się dokształcił, że GP startowało w 1995 a nie w 1996 roku.
Szkoda, że dalej pisze bzdury typu: "Początkowo zawody nie były specjalnie ciekaw
Czytaj całość