Według motta Józefa Dworakowskiego, wielkość to nie siła. Aby się rozwijać, każda dyscyplina i każdy klub muszą mieć swoją własną strategię. Prezes Unii Leszno przypomina, że już wcześniej donosił o nadchodzącym kryzysie w żużlu. - Historię trzeba znać, ale z historii się nie żyje. 23 czerwca 2010 roku powiedziałem w Lesznie, że to my - prezesi i zawodnicy zabijemy tą dyscyplinę. 5 sierpnia zeszłego roku prosiłem wspólników Ekstraligi o zwołanie walnego zgromadzenia. Problem, o którym dyskutujemy nie zaczął się dzisiaj - przypomniał sternik Byków. - Byłem tak drastyczny, że w trzecim punkcie prosiłem o zawieszenie Drużynowych Mistrzostw Polski w 2012. Powiedziałem to jako mistrz Polski: "Żużel zabiją prezesi i zawodnicy". Presja była niesamowita - dodał.
Długoletni prezes klubu z Leszna winą obarcza również samych żużlowców, dla których w jego ocenie liczy się tylko ich własny interes. - Jesteśmy bardzo do tyłu w stosunku do innych krajów. Dzisiaj dla żużlowców dyscyplina i kluby się nie liczą. Zaczęliśmy patrzeć na to, że każdy może się przyczyniać do umierania żużla - stwierdził działacz, po czym podparł dane liczbami. - W 2007 roku mieliśmy 320 tysięcy osób na stadionie. W 2011 roku ich tylko 72 tysiące. Utrzymanie drużyny wzrosło w tym czasie o 97 procent. W listopadzie 2008 roku zaczął się odpływ mniejszych, czy większych sponsorów. Ja bez reformy nie mam zamiaru dawać pieniędzy - zdeklarował Józef Dworakowski.
Prezes Unii nie wierzy w to, że zawodnicy zbojkotują najlepszą obecnie ligę świata. - Gdzieś było napisane, że będzie bojkot. To dla kogo jeździ zawodnik? Dla prezesów, czy dla ludzi, którzy przychodzą i płacą za bilety? Jak patrzymy na średnie ceny biletów, to jest to od 2007 roku wzrosły one o ponad 60 procent do góry. Proszę nie zapominać, że to zasobność społeczeństwa decyduje o możliwości podniesienia cen wejściówek. Jak czegoś nie zrobimy, to kluby nie będą mieć pieniędzy na rozwój dyscypliny, bo wszystko zabierze pierwsza drużyna - grzmi prezes. - Unia Leszno przeznacza na młodzież pół miliona złotych. Nie wiem na ile zrozumieją tą sprawę starsi zawodnicy, ale nic nie robimy przeciwko nim - zauważył.
Józef Dworakowski ma też pretensje do mediów. - Strasznie nas krytykują. Proszę pisać ile zawodnicy zarabiają w Anglii, czy w Szwecji. Dorzućcie jednak, że motory w innych ligach jadą z ligi polskiej. Znamy każdą szpilkę, oponę i świecę. Dokładnie widzimy ile to kosztuje. To nasza wina, że nie zatrzymaliśmy wyścigu - uderzył się w pierś.
W ocenie Dworakowskiego, przy ewentualnym bojkocie, zawodnicy zrobiliby krzywdę kibicom. - Nie wierzę, że nas ktokolwiek zbojkotuje i nie pojedzie. W razie czego zawodnicy zbojkotują kibiców. Musieliśmy od czegoś zacząć. Popełniliśmy błąd dwa, czy trzy lata do tyłu i musimy go naprawić. My ponosimy odpowiedzialność prawną, bo jak spółka nie jest rentowna, to musi złożyć upadłość. Nigdzie nie jest napisane, że w Lesznie musi być żużel - zakończył ostro sternik Byków.
Ku*wa czy żużel ma być jak polska piłka nożna