Mateusz Makuch, Paweł Zeller: Panie Piotrze, jesteśmy pod wrażeniem drużyny wrocławskiej, która jest nękana przez kontuzje, klub nie należy do krezusów finansowych, a mimo to potrafi wygrać z Drużynowym Mistrzem Polski. Proszę zdradzić, jak się to robi?
Piotr Baron: Odpowiem najuczciwiej. Po prostu puszczamy sprzęgło i jedziemy w lewo. Do meczu z Falubazem mocno się przygotowaliśmy. Był nam potrzebny Tai Woffinden, bo nie da się ukryć, że to dobry duch naszej drużyny. Gdy wrócił to jakby świeża, nowa krew do drużyny napłynęła. Ponadto bardzo dobry nastrój w zespole wprowadza Sebastian Ułamek i oczywiście Tomek Jędrzejak. Generalnie uważam, że klimat w ekipie jest podstawą. Ci zawodnicy, których wymieniłem i oczywiście cała reszta, naprawdę budują świetny team. Co prawda nie zawsze nam wychodzi, ale staramy się pojechać jak najlepiej w każdym spotkaniu. Nie inaczej będzie w nadchodzących meczach.
Pamiętam pana po meczu w Częstochowie, gdy kończyliście go w mocno okrojonym składzie. Wtedy był pan delikatnie załamany, natomiast teraz sytuacja się odwróciła. Szczególnie ostatnia kolejka zmieniła układ sił w tabeli.
- Wie pan, ja załamany nie byłem, tylko po prostu bolało mnie to, że straciliśmy kolejnego zawodnika. Mam tu na myśli Fredrika Lindgrena, który należy do grona naszych liderów. W dwójkę już się nie da przyzwoicie pojechać. W trójkę jechaliśmy pół roku. Do tego dochodzili pozostali zawodnicy, ale trzech było wiodących. Natomiast wiadomo, że w dwójkę już kompletnie nie ma szans. Na szczęście okazało się, że uraz Fredki nie był groźny, gdyż dwa dni później wystartował w lidze szwedzkiej i wszystko szło w dobrą stronę. Teraz z Falubazem pojechaliśmy natomiast dobry mecz. Tydzień wcześniej, z Toruniem, też pojechaliśmy świetny mecz. Przegraliśmy go tylko i wyłącznie przez to, że Sebastianowi Ułamkowi wybuchł silnik na starcie. Drużyna idzie w bardzo dobrą stronę. Jest ciekawa i perspektywiczna.
Przez kontuzje musieliście zakontraktować kilku zawodników. Pojawił się Tyron Proctor, Ben Barker i ostatnio Jesper B. Monberg. Wydaje się, że to Duńczyk przyzwoitym występem w ostatnim meczu wywalczył sobie miejsce w składzie.
- Uczciwie powiem, że szukaliśmy zawodnika, który sobie w Ekstralidze poradzi. Wszystko oczywiście przez kontuzję Nicolaia Klindta, który najprawdopodobniej nie wróci do końca roku. Musieliśmy jakieś kroki przedsięwziąć. Proctor przyjeżdżał do nas na treningi, ale pojawił się też Monberg, który pokazał się ze świetnej strony. Był przede wszystkim bardzo dobrze dysponowany silnikami i stąd decyzja, aby go zakontraktować. Facet na to zasłużył, bo przyjechał do nas pojeździć, pokazać się, nie oczekiwał nie wiadomo czego, tylko zapytał o danie szansy. No i świetnie, bo to jest właściwe podejście zawodnika do jazdy. Monberg naprawdę z całego serca nam pomaga i to jest gość, który świetnie wkomponował się w drużynę. Przede wszystkim ma wśród niej przyjaciół i to jest istota rzeczy.
Zaskakujecie na plus, a mieliście problemy z treningami na własnym torze.
- Nie mogliśmy korzystać ze swojego toru praktycznie przez miesiąc. Jeździliśmy po Polsce i korzystaliśmy z uprzejmości innych ośrodków, ale wiadomo jak to jest. Tak naprawdę nie można nic sprawdzić. Dopiero dwa dni przed meczem z Toruniem odbyliśmy u siebie trening…
Ale sprawiacie wrażenie, jakby w ogóle wam to nie przeszkadzało.
- To nie jest też tak, że na nas to nie ma wpływu. Tak naprawdę najbardziej dotknęło to naszych juniorów, którzy powinni być dużo do przodu. Niestety troszeczkę nas to cofnęło. Teraz mamy jednak dużo imprez i wierzę, że nasi juniorzy się rozjeżdżą. Bardzo ciężko pracują, również poza torem i plus dla nich za to. Wierzę w to, że lada dzień chłopcy odpalą na tyle, że jeszcze będziemy mieli z nich pociechę.
Zrobiłem sobie chłodną kalkulację wszystkich kolejek rundy zasadniczej, które pozostały do rozegrania. Wynikło z niej, że spośród trzech najmocniej broniących się drużyn przed barażami, czyli Wrocławia, Gdańska i Częstochowy to właśnie pana zespół ma największe szanse na zajęcie ósmej lokaty.
- Spoglądamy w tabelę, aby zobaczyć, jak to się układa, ale nie kalkulujemy, tylko jedziemy swoje i staramy się. Chcemy zrobić kilka naprawdę dobrych meczów i myślę, jeśli nie będzie kontuzji, to musi się udać.
W najbliższej kolejce zmierzycie się z Dospel Włókniarzem Częstochowa. O bonus będzie chyba trudno z waszej strony. Proszę jednak powiedzieć, jak się pan zapatruje na to spotkanie?
- Na pewno potrenujemy sobie, bierzemy się ostro do pracy, cementujemy zespół. Robimy klimat i jedziemy dalej. Myślę, że to będzie dobre spotkanie. Włókniarz jest mocną drużyną, ale jedziemy u siebie i to my mamy atut własnego toru. Zresztą tak jak każdy zespół u siebie. My w pierwszej części sezonu dużo jechaliśmy na wyjazdach i to nawet trudno jest zobaczyć, kto w jakiej jest formie na naszym obiekcie. Teraz mamy cztery spotkania u siebie, potem wyjazd i znów wracamy do Wrocławia. Liczę na to, że wszystko będzie odpowiednio grać.