Nie przeraża ich szybkość, upadki i mijanki na torze. Nawet po kontuzjach jeżdżą odważnie i brawurowo, tylko po cichu przyznają, że nie znoszą pająków, a najbardziej martwią się o rodzinę.
X bieg meczu we Wrocławiu. Patryk Dudek zahacza o tylne koło Sebastiana Ułamka. Upada. Szpital. Diagnoza. I makabryczne tytuły w mediach: "Żużlowiec o włos od śmierci", bo akcja dzieje się na torze, na którym w maju zginął Lee Richardson. - Nie mam wpływu na to, co wypisują dziennikarze. Nie przerażają mnie takie tytuły. Po rehabilitacji czuję się już coraz lepiej i jak najszybciej chcę wrócić na tor. Nie boję się - mówi jeden z najlepszych polskich juniorów. Ostatnio spotkał się z kibicami w Porcie 2000 w Mostkach podczas Pikniku z Falubazem. Z uśmiechem rozdawał autografy i fotografował się z fanami. Bo humor go nie opuszcza. - Zamierzam osiągać tak dobre wyniki, jak na początku sezonu, więc mój powrót będzie z przytupem - dodaje Patryk.
Kontuzje nie oszczędzają też pozostałych juniorów Falubazu. Kacper Rogowski skręcił kolano w spotkaniu pomiędzy Orłem Łódź a Ostrovią Ostrów, a Adam Strzelec kostkę podczas czerwcowej Ligi Juniorów.
- Mocno bolało?
- Nie, łaskotało. Myślałem, że się popłaczę. Ale w żużlu nie da się uniknąć kontuzji. To był mój błąd, bo źle pojechałem - opowiada Adam. Po dokuczliwym upadku bardzo szybko wrócił do jazdy. - Jaki strach? Kocham szybkość i adrenalinę. Jedyny lęk jest przed tym, by nie zawieść kibiców - mówi. Po chwili przyznaje, że odrazę budzą w nim żaby, ślimaki i węże. - Ostatnio szedłem z kolegami przez las w mojej wsi i prawie nadepnąłem na zaskrońca. Tak się wystraszyłem, że prawie krzyknąłem - opowiada nasz junior. Jego koledzy z drużyny zdradzają, że nie znoszą pająków i "innego robactwa", ale najważniejsze, że na torze nigdy nie brakuje im odwagi. - To ważna cecha w tym sporcie, ale trzeba pamiętać, że są granice ryzyka. Jak się nie panuje nad motocyklem, lepiej zachować rozsądek i się wycofać - mówi Andrzej Huszcza. Legenda Falubazu ze śmiechem wspomina, że w dzieciństwie bał się schodzić po ciemku do piwnicy i czarownic, o których dorośli mówili, że zabierają niegrzeczne dzieci.
Rafała Dobruckiego podczas kariery żużlowej kontuzje mobilizowały do jeszcze większej pracy. Bo chęć jazdy i osiągania świetnych wyników była silniejsza niż strach. - Każdy się czegoś obawia, ale my nie okazujemy lęku na torze, bo sukcesy w tym sporcie mocno nas napędzają. Dają energię do jeszcze większej pracy i nawet kontuzje nie mogą tego zaprzepaścić. Ja po każdym wcześniejszym wypadku osiągałem jeszcze lepsze rezultaty - mówi. Aż do maja 2011 roku, kiedy po upadku w derbach lubuskich i kontuzji kręgosłupa wolał już nie ryzykować. - Dziś, z perspektywy czasu coraz bardziej martwię się o rodzinę, o to, by moja córka i syn zdrowo rośli. To stało się najważniejsze, ale trzeba do tego dojrzeć - podkreśla.
Nie wszyscy łatwo odzyskują formę po kontuzji. Przykładem jest Jonas Davidsson. Szwed dziś w niczym nie przypomina zawodnika, którego znakomita jazda rok temu w play-offach mocno przyczyniła się do złotego medalu DMP. - Głównie mam problem mentalny. Przed sezonem na sparingu w Zielonej Górze upadłem, miałem połamane żebra, cały się poobijałem. Skutki upadku czuję do dziś. Codziennie budzę się z bólem pleców, ramion i oczywiście zostało mi to w głowie. Czuję stres, to dla mnie ciężkie. Do tego doszła też sytuacja z Lee - jego śmierć bardzo mnie dotknęła. Jest we mnie jakaś obawa, strach. Mam jednak nadzieję, że z meczu na mecz będzie lepiej - mówił ostatnio dla "TF". Za to, by Jonas wrócił do dawnej formy, kibice Falubazu mocno trzymają kciuki.
Więcej najnowszym numerze nieregularnika "Tylko Falubaz", który kibice Falubazu Zielona Góra będą mogli bezpłatnie otrzymać w weekend m.in. w Sklepach Kibica w galeriach Auchan i Focus Mall oraz w niedzielę przed meczem Stelmet Falubaz Zielona Góra - Lotos Wybrzeże Gdańsk, który o 18.30 rozpocznie się na stadionie przy W69.