Matusz Kędzierski: Bartek zająłeś drugie miejsce w zawodach Srebrnego Kasku. Byłeś minimalnie gorszy od Przemysława Pawlickiego. Czego zabrakło do triumfu?
Bartosz Zmarzlik: Do wygranej zabrakło doświadczenia, bo jechałem tutaj pierwszy raz w życiu. Na pewno nie jestem zły, bo jak na Srebrny Kask w takiej obsadzie, to nie jest źle. W ostatnim biegu miałem najgorsze pole startowe, bo trzecie, a osobiście nienawidzę tego pola. Ciężko było cokolwiek zrobić. Warunki były jednakowe dla wszystkich. Mogłem odczarować to pole, ale nie udało się. Mimo to, jestem dość szczęśliwy.
W ostatnim wyścigu turnieju doszło do groźnej sytuacji na pierwszym łuku, kiedy to piruet wykręcił Łukasz Sówka.
- Ja już widziałem jak leżę. Pojechałem dalej i przez całe okrążenie nie wiedziałem do końca, czy bieg będzie przerwany, czy nie. Przyznaję, że byłem mocno przerażony, bo jechałem mu prosto w koło. Jakbym w niego uderzył, to poleciałbym na prawą stronę, a takie upadki nie są zbyt przyjemnie. Jakimś cudem go ominąłem, wyprostowałem motocykl i na tym prawym łuku, tak jakby pojechałem w prawo. Całe szczęście, że go wyminąłem i zdołałem jeszcze wyprzedzić Kamila Pulczyńskiego. Wracam do domu z uśmiechem na twarzy.
W niedzielę arcyważne spotkanie ligowe - derby Ziemi Lubuskiej.
- Będę się starał ze wszystkich sił, aby dobrze wypaść tam na torze. Jak wyjdzie, to zobaczymy. Wiadomo, nie da się wszędzie robić kompletów, bo taki jest sport. Dzisiaj ktoś inny wygrywa, jutro ja wygrywam. To kocham w tym sporcie.
Czy w związku z takiej rangi spotkaniem odczuwasz dodatkową presję ze strony kibiców?
- Nie. Ja nie patrzę na nic. Ja chcę robić swoje.
Zapytam jeszcze o Indywidualne Mistrzostwa Świata. Pierwsza runda w Lonigo za nami. Zaliczyłeś bardzo dobry debiut, bo zająłeś trzecie miejsce i w klasyfikacji generalnej do lidera tracisz tylko punkt.
- Strata do zwycięzcy to tylko jeden punkt, więc nie jest źle. Będę się starał utrzymać tą pozycję, ale to nie będzie łatwe.
Kolejna runda 4 sierpnia w Lendavie. Czy miałeś okazję tam jeździć?
- Nie. Ja wszędzie praktycznie gdzie jadę, Mistrzostwa Świata, czy teraz Srebrny Kask w Rzeszowie, startuje na tych torach pierwszy raz. Ale ja lubię jechać pierwszy raz na danym torze, bo po prostu nie filozofuję. Zakładam wszędzie to co w Gorzowie. Było to widać podczas zawodów w Rzeszowie. Z czasem minimalne poprawki i już z biegu na bieg byłem szybszy, do tego doszedł lepszy start. Jest to dla mnie następne doświadczenie.
Polscy kibice wierzą w biało czerwone podium końcowe Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Na pewno jest na to duża szansa.
- Zgadza się. Jest Piotrek (Pawlicki), Przemek (Pawlicki), Maciuś (Janowski), może ja jeszcze powalczę, ale ja mam jeszcze dużo czasu w tych rozgrywkach. To oczywiście nie oznacza, że będę odpuszczał. Po prostu będę chciał jechać na dobrym poziomie, ale tak jak powtarzam, nic na siłę. W tym sporcie nie można jechać na siłę.
Ostatnie dwie rundy Mistrzostw rozegrane zostaną w Argentynie. Przed wami dość długa podróż. Jak zapatrujesz się na starty w Ameryce Południowej?
- Szczerze mówiąc, to jeszcze o tym nie myślę. Długa droga, ale ja się cieszę. To będzie dla mnie pierwszy taki wyjazd w życiu. Ja wakacji nie mam, bo non stop jeżdżę, trenuję, a to będzie dla mnie taka mała rozrywka.
Na koniec zapytam o twoją współpracę z Tomaszem Gollobem. Nie od dziś można zaobserwować, że w jakimś stopniu prowadzi cię w tym sporcie żużlowym i trzyma nad tobą pieczę.
- Pan Tomek bardzo dużo mi pomaga i za każdym razem bardzo mu za to dziękuję. Każda jego uwaga jest mi bardo mocno przydatna.
Współpraca: Piotr Rachwał