Mało kto spodziewał się, że taki obraz będzie miało spotkanie w Częstochowie, gdzie spotkali się sąsiedzi w ligowej tabeli. Przed niedzielnym pojedynkiem ostatnią lokatę okupowali jednak częstochowianie. Wydawało się, że spotkanie będzie miało wyrównany przebieg, a tymczasem gdańszczanie byli zaledwie tłem dla Lwów. Sromotna przegrana 29:61 mówi sama za siebie i mówiąc delikatnie nie wystawia najlepszej oceny zawodnikom prowadzonym przez Stanisława Chomskiego.
Utrzymanie w gronie najlepszych zespołów w naszym kraju znacznie oddaliło się od gdańszczan, a Krystian Pieszczek pogodzony jest już z koniecznością walki o ligowy byt, która będzie wieść przez baraże. - Daliśmy ciała i ciężko cokolwiek powiedzieć - mówił utalentowany wychowanek gdańskiego klubu. - Będziemy jechać w barażach i to jest już w zasadzie przesądzone. Tego już nie zmienimy. Kompletnie nic mi nie pasowało w tym spotkaniu. W ostatnim biegu popełniłem błąd. Wszedłem w krawężnik, a Hubert Łęgowik objechał mnie szerzej. W pozostałych wyścigach w ogóle nie mogłem się spasować. Jeździłem tutaj wcześniej na turniejach kadry juniorów, ale to nic nie pomogło. Tor był zupełnie inny. Pozostaje dalsza jazda i trenowanie. Zdobyłem jakieś nowe doświadczenie, ale to za mało.
W szeregach Lotosu Wybrzeża ciężko było o optymizm, biorąc pod uwagę rozmiary i przede wszystkim styl porażki. Do tego z bezpośrednim konkurentem w walce o utrzymanie. - Mamy dużo do myślenia. Mieliśmy tutaj walczyć na styku, a dostaliśmy mocno… nie powiem gdzie. Brakuje nam punktów. Wiemy, jak nasza jazda wygląda, ale musimy wziąć się w garść. Mecz z Wrocławiem u siebie musimy wygrać - podkreśla niespełna 17-letni zawodnik.
Gdańskiej ekipie czkawką odbijają się dodatkowe problemy zdrowotne niektórych zawodników. Nadal do pełnej sprawności po kontuzji nie doszedł Piotr Świderski, a na domiar złego urazy doskwierają także Thomasowi H. Jonassonowi i Maksimowi Bogdanowowi. Trener Stanisław Chomski bezskutecznie, jak dotąd próbuje łatać dziury w składzie. - Mamy o tyle ciężką sytuację, że brakuje nam KSM-u, jeśli ktoś wchodziłby do składu. Nie orientuje się w tym, bo trener tym zarządza, ale wiem, że jeśli ktoś wróci do składu, to nie może z kolei inny zawodnik pojechać. Może z tymi zawodnikami byłby inny wynik, ale to nie jest nasze usprawiedliwienie - podkreśla popularny "Krycha".
Zdaniem Pieszczka jednym z problemów jego zespołu jest brak wzajemnej współpracy i zgrania na torze. Tego typu błędy wiele kosztują gdańską ekipę. - Potrzeba nam objeżdżenia i zgrania w czasie biegu. Na tym dużo punktów tracimy. Wozimy samych siebie. Brakuje nam porządnego zgrania zarówno na torze, jak i poza nim. Musimy nad tym pracować - kończy Krystian Pieszczek.
Nawiązując do słów młodego zawodnika można przytoczyć jazdę Nickiego Pedersena na którego narzekał już trener Stanisław Chomski. Duńczyk w tym sezonie spisuje się wybornie, ale często ignoruje i nie zwraca uwagi na to, jak radzi sobie kolega z drużyny w danym wyścigu.