Piotr Szymko (trener Victorii Piła): Jestem zadowolony z tego co zrobiliśmy, bo wygraliśmy mecz. Przyznaję, że liczyłem na nieco wyższe zwycięstwo i szkoda, że Mariusz Franków zrobił nieco mniej punktów niż zazwyczaj. Potraciliśmy trochę pozycji w czasie biegów, bo tor był trudny i wymagający. Mimo wszystko był to nasz atut i tym torem wygraliśmy mecz.
Maciej Simionkowski (Menedżer ROW Rybnik): Cel został zrealizowany, awansowaliśmy do finału i mamy dwa tygodnie, żeby się do niego przygotować. Niestety znów Piła okazała się dla nas pechowa, bo na samym początku zawodów kontuzji doznał Mariusz Fierlej. Teraz jedziemy do szpitala, bo nie znamy szczegółów jego stanu zdrowia. Tam będzie miał robione prześwietlenia i mamy nadzieję, że obejdzie się bez złamań.
Roman Chromik (ROW Rybnik): Przyjechaliśmy tutaj w zasadzie odjechać zawody. Wiadomo, że każdy chciał zaprezentować się jak najlepiej i staraliśmy się, by wynik drużyny był jak najlepszy. Zrobiliśmy to o co chodziło, teraz przed nami finał, na który trzeba się sprężyć i pojechać na maksa. Tor dziś nie był łatwy, sporo dziur, a przez to głównie decydował start. Później trzeba było utrzymać się na motocyklu i obrać jakąś ścieżkę. Ciężko, ale równo dla wszystkich - tak można to podsumować.
Marcin Jędrzejewski (Victoria Piła): Do kompletu zabrakło niewiele, bo byłem już bardzo blisko. Drugi łuk jechaliśmy praktycznie na ślepo, bo słońce tak świeciło po oczach, że nie było nic widać. Nie udało się wyprzedzić Adriana Szewczykowskiego, ale jestem ze swojego występu bardzo zadowolony. Szkoda, że nie odrobiliśmy straty, ale myślę, że godnie pożegnaliśmy pilską publiczność.
Adrian Szewczykowski (ROW Rybnik): Generalnie te pierwsze jedynki tylko można było pojechać lepiej, ale z biegu na bieg się poprawiałem. Trochę żałuję, że ta ostatnia gonitwa nie zakończyła się moją wygraną i dałem się wyprzedzić Puzonowi, aczkolwiek on jest tu niesamowicie szybki i myślę, że to nie jest jakaś ujma. Cieszę się, że w końcu nie miałem problemów sprzętowych, bo do tej pory jak nie silniki, to sprzęgła nie spisywały się dobrze.
Mariusz Puszakowski (Victoria Piła): Przepraszam, że dziś nie było kompletu – nie udało się (śmiech). Cieszę się, że cało i zdrowo zakończyliśmy zawody, a teraz trzeba patrzeć do przodu. Nie zaprzątałem sobie głowy tym, że mamy ujemne punkty. Dla mnie każdy kolejny mecz i trening to praca. Robię to co do mnie należy, a że sprawiam kibicom przy tym sporo radości mogę się tylko cieszyć. To bardzo przyjemne, gdy każde moje wyjście na tor, nawet na chwilę, wywoływało brawa.