Marek Jankowski dla SportoweFakty.pl: Prezes Komarnicki żyje w trochę innym świecie

Marek Jankowski odniósł się do słów Władysława Komarnickiego, który zarzucił zielonogórskiemu klubowi arogancję w związku z Regulaminem Finansowym.

Wszystko z powodu absencji przedstawicieli klubów z Rzeszowa i Tarnowa na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu Wspólników Speedway Ekstraligi. Spotkanie miało dotyczyć Regulaminu Finansowego i jak przekonuje Władysław Komarnicki wnioskowali o nie przede wszystkim przedstawiciele klubów z Rzeszowa, Tarnowa i Zielonej Góry. W przypadku dwóch pierwszych nie pojawił się na nim żaden przedstawiciel, a zielonogórzanie zdaniem Komarnickiego wysłali osobę mało kompetentną. O całą sprawą postanowiliśmy zapytać Marka Jankowskiego , którego spojrzenie jest zupełnie inne. - To było dokładnie 7 sierpnia, a więc w dniu derbów ze Stalą Gorzów. Miałem to na głowie i powiem szczerze, że te sprawy były wtedy zdecydowanie istotniejsze. W ten wtorek odbywały się zresztą inne przełożone mecze. Całe spotkanie dotyczyło wyłącznie głosowania nad wnioskiem w sprawie podniesienia limitu z 3 do 4,5 miliona na wydatki klubu na zawodników. To było proste głosowanie, więc wyznaczyliśmy z naszego klubu osobę, która podczas, gdy my zajęci byliśmy organizacją meczu, poleciała do Warszawy zagłosować na tak – powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl członek zarządu klubu z Zielonej Góry.



Marek Jankowski przyznał, że był zdziwiony słowami, na które na łamach portalu SportoweFakty.pl w niedzielę wypowiedział Władysław Komarnicki. - Pan Władysław Komarnicki żyje w trochę innym świecie. To wygląda, jakby wydawało mu się, że jest ojcem chrzestnym, który siedzi w wiosce pod Gorzowem i raz na jakiś czas przychodzą do niego działacze i opowiadają, co się wydarzyło w międzyczasie. W tej scenerii brakuje jeszcze jakiegoś klęcznika dla petentów. Później Nieomylny zabiera głos i w felietonach na Waszym portalu komentuje różne kwestie, jak choćby zgromadzenie, które nie odbyło się z powodu braku przedstawicieli dwóch klubów. Żeby takie głosowanie, jak 7 sierpnia doszło do skutku, konieczna jest stuprocentowa frekwencja. Z naszej strony pojechała przedstawicielka, bo akurat nikt z zarządu nie mógł. Nie mogłem wyjechać z Zielonej Góry, bo miałem imprezę podwyższonego ryzyka. Wydaje mi się zresztą, że naszego postępowania nikt nie odebrał negatywnie. Mimo niezwykle ważnego meczu nie zignorowaliśmy spotkania i dopełniliśmy wszelkich procedur. Przecież można wystawić pełnomocnictwo i tak się stało. Pojechała dziewczyna od nas z klubu i wiedziała, o co chodzi i w jakiej sprawie oraz w jaki sposób ma zagłosować - wyjaśnił Jankowski.



Przedstawiciel klubu z Zielonej Góry wyjaśnił również, że głosowanie rzeczywiście odbyło się na wniosek trzech klubów. - To było głosowanie na wniosek Polonii Bydgoszcz oraz klubu z Tarnowa. Rzeszów nie składał takiego wniosku. Trzecim klubem był klub z Zielonej Góry, bo taka jest procedura zgłaszania wniosku. Trzy kluby muszą chcieć tego samego, żeby wniosek mógł zostać wprowadzony pod głosowanie. Podkreślam jednak, że na pewno była to Bydgoszcz, bo była to inicjatywa prezesa Deringa, który zresztą dzwonił do mnie z tym wnioskiem - tłumaczył Jankowski.



Do głosowania nie doszło z powodu frekwencji, ale stanowisko klubu z Zielonej Góry w sprawie Regulaminu Finansowego było i nadal jest jasne. - Chodziło o zmianę jednego konkretnego przepisu i dlatego uważam, że Władysław Komarnicki żyje w innym świecie. Rzeczywistość byłego Prezesa Stali Gorzów to wirtualny świat internetu, ale nawet tam, coraz częściej jego wypowiedzi traktowane są wyłącznie rozrywkowo. Za chwilę dla czytelników wypowiedzi Władysława Komarnickiego będą miały merytorycznie mniej więcej takie znaczenie, jakby o żużlu opowiadał Bohdan Smoleń. Pozwólmy Panu Władysławowi pisać w felietonach co tylko chce, ale proszę nie wymagać, żeby odnosić się o każdej jego wypowiedzi. Im mniej Komarnickiego w żużlu, tym lepiej układa się współpraca, miedzy klubami z Gorzowa i Zielonej Góry, co udowodniły dwa ostatnie podejścia do meczu derbowego w Zielonej Górze. Wracając do meritum, to w Warszawie nie miało być mowy o żadnej wielkiej dyskusji. Wszystko dotyczyło jedynie powrotu do limitu wydatków na poziomie 4,5 miliona. W takim przypadku można bowiem mówić o urealnieniu zasad panujących w żużlu. Wtedy klub ma szanse zmieścić się w limicie wydatków. Nie głosowaliśmy, bo nie było głosowania z powodu frekwencji. Jako klub jesteśmy nadal przeciwni Regulaminowi Finansowemu. Od początku nowe przepisy dotyczące również juniorów i ich KSM-u uważaliśmy za takie, które nie zaprowadzą do niczego dobrego w polskim żużlu. W tej konkretnej sytuacji chcieliśmy po prostu podniesienia limitu wydatków, żeby urealnić sytuację w polskim żużlu. Przy budżecie na poziomie 4,5 miliona tak mogłoby być. Jeśli chodzi natomiast o wydatki na poziomie 3 milionów, to są one praktycznie niemożliwe - zakończył Jankowski.

Źródło artykułu: