W niedzielę Kolejarz Rawag Rawicz rozbił zespół Kolejarza Opole 52:36. Po spotkaniu przedstawiciele klubu z południowej Polski mieli spore zastrzeżenia i do przygotowania toru i do zachowania przedstawicieli rawickiego klubu. - Najbardziej mnie denerwuje to, co wygadują opolanie. Dzień wcześniej na tym samym torze jechałem w finale indywidualnych Mistrzostw Europy i tor był jeszcze bardziej przyczepny, niż w niedzielę. Nikt wtedy nie miał z nim problemów - zauważył Szymon Kiełbasa. - Wcale tor nie był zaorany, a przed meczem został zbronowany dlatego, bo jako gospodarz mieliśmy do tego prawo. Byłby zły, gdyby wytworzyły się ogromne dziury, czy nie pozwalające jechać koleiny - były tylko małe koleinki, a nawierzchnia była przyczepna po całości. Nie było na nim żadnych pułapek - oświadczył wychowanek Unii Tarnów w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Kilka razy zawodnicy zapoznawali się z nawierzchnią rawickiego owalu. - Wszystkie upadki miały miejsce albo przez brak doświadczenia, jak u juniorów, albo przez zajechanie toru jazdy. W taki sposób ja zostałem słusznie wykluczony po upadku Biełousowa, kiedy go pchnąłem. Jak się nie trzyma gazu, to się przewraca - powiedział wprost Kiełbasa. - Nikt z nas wcześniej nie narzekał na to, jaki tor został zrobiony w Opolu. Był on niewiarygodnie twardy i jazda na nim to była wielka mordęga. W mojej ocenie to była preparacja szczególnie jak widziałem, że polewaczka rosiła powietrze, a nie tor. Bardzo mocno się kurzyło i pył szedł do silnika i gaźnika. Od razu po tamtym spotkaniu musiałem oddać sprzęt do mechanika, żeby dotarł zawory. Na twardym torze wygrywali opolanie, a na przyczepnym my - dodał Szymon Kiełbasa.
Kiełbasa ma swoją teorię, dlaczego żużlowcy z Opola sobie nie radzili w Rawiczu. - Jak się jeździ całe życie na takim torze jak w Opolu, to nie ma się co dziwić. Sam Michał Mitko przyznał, że jak już się odważył, to dało się jechać. Trzeba było tylko dobrze spasować motor. To nie była kopara i radzili sobie na tej nawierzchni Biełousow i Pecyna. Ja też gdy jeździłem w Unii Tarnów, nie potrafiłem ścigać się na takich torach, jak leszczyński, czy gorzowski, więc trochę ich rozumiem - przyznał zawodnik Kolejarzu Rawag. - Opolanie nie przyznają się do tego, że się tak bardzo przestraszyli tego jak wyglądał tor przed meczem. Podczas zawodów dało się jechać i walczyć. Jestem zażenowany, bo tor był równy i sędzia wcale nie zarządzał jego kosmetyki co dwa wyścigi, co często ma miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej - stwierdził żużlowiec.
Duże kontrowersje wywołuje sprawa rzekomego pobicia Krzysztofa Pecyny. - Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie. Jak Pecyna wyszedł z szatni, to powiedział, że go pobito. Cały czas naszym rywalom coś nie pasowało, a powinni się cieszyć z niektórych decyzji sędziego, które były dla nich korzystne. Arbiter nie wykluczył Rafała Flegera, który jechał z pierwszego toru, nikt mu nie przeszkadzał, a wbił w bandę Sławka Musielaka - zauważył nasz rozmówca. - Jak ktoś by mi coś takiego zrobił i zobaczyłby to mój tata, to pewnie zareagowałby podobnie. Trzeba się szanować i szanować zdrowie drugiego zawodnika. Oczywiście jestem tego zdania, że nie powinno się nikogo bić, jednak winowajca powinien przyjść i przeprosić. Jak już nasi rywale jechali przed nami, to robili wszystko, abyśmy nie mogli ich wyprzedzić. Według mnie Fleger celowo wjechał też w taśmę. Uważam, że tonący brzytwy się chwyta. Teraz zawodnicy Kolejarza Opole chcą wyjść z twarzą, a podczas meczu nie mieli sił, aby jeździć - zakończył Szymon Kiełbasa w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Kiełbasa: Opolanie chcą wyjść z twarzą, a podczas meczu nie mieli sił do jazdy
Zawodnik Kolejarza Rawag Rawicz, Szymon Kiełbasa jest mocno zniesmaczony tym, co po meczu z jego drużyną opowiadają zawodnicy z Opola. Uważa, że tor jak najbardziej nadawał się do jazdy.
I jeszcze statystyka (Co juz wyciągnął Czytaj całość