Betard Sparta Wrocław cały czas walczy o utrzymanie. Żużlowcy z Dolnego Śląska nie mają jednak łatwej przeprawy. Dwie ostatnie kolejki to dla wrocławian pojedynki z dwoma najsilniejszymi aktualnie ekipami Enea Ekstraligi. Pierwszy z nich, w Gorzowie z tamtejszą Stalą, Betard Sparta wysoko przegrał. Patryk Malitowski, czołowy junior ekipy Piotra Barona winą za swój słaby wynik obarcza tor, który był tego dnia stuprocentowym atutem gospodarzy. - Kompletnie nie mogłem sobie poradzić. Nie wiem czy kiedykolwiek jeździłem na tak przyczepnym torze. Widać jednak było, że gospodarze są świetnie spasowani i dobrze im się tutaj jechało. Ja z kolei w pierwszym łuku ledwo co złożyłem się w wiraż. Na drugim okrążeniu urwała mi się w dodatku osłonka i wbiła w łańcuszek sprzęgłowy, co mnie jeszcze bardziej wybiło z rytmu. W drugim wyścigu miałem to samo. Tor dzisiaj dał mi się we znaki - powiedział.
Wrocławianie o utrzymanie w elicie będą więc walczyli w najbliższą niedzielę na własnym obiekcie, gdzie ich rywalem będą zawodnicy lidera tabeli, Azotów Tauronu Tarnów. Nie jest tajemnicą, że to właśnie Jaskółki wskazywane są na faworyta tego pojedynku. - Do żadnego meczu nie możemy podchodzić z nastawieniem, że jest przegrany. Drużynie z Tarnowa na pewno postawimy się z całych sił i będziemy próbowali wygrać aby zapewnić sobie bezpieczny byt w Ekstralidze - zapewnił Malitowski. - Nie możemy oglądać się na rywali, bo dzisiaj się to nie opłaciło. Włókniarz zremisował, zbliżył się do nas i zrobił spory krok w stronę utrzymania - dodał.
Malitowski jest pozytywnej myśli, głównie ze względu na dobrą znajomość własnej nawierzchni. - Naszym atutem będzie przede wszystkim tor. Ja znam tę nawierzchnię jak własną kieszeń, chłopaki też, więc trzeba robić wszystko aby spasować się od pierwszych wyścigów. W Gorzowie mnie i Patryka Dolnego tor zaskoczył. We Wrocławiu to nadrobimy i powinno być dużo lepiej - zakończył.