Dziesięć punktów do ośmiu zdobytych przez Mariusza Puszakowskiego dorzucił Marcin Jędrzejewski i ogólny dorobek zawodników z północnej Wielkopolski wyniósł 18 "oczek". Wychowanek Polonii Bydgoszcz został zgłoszony do zawodów jako rezerwowy, lecz na torze pojawił się sześciokrotnie, za każdym razem zastępując Cypriana Szymko.
Zarówno rezultat indywidualny, jak i drużynowy z pewnością całkowicie zadowoliłby "Siopka", gdyby nie fakt, że wspólnie z "Puzonem" przegrali podwójnie ostatni wyścig z grudziądzanami (którzy notabene dzięki temu triumfowi wyprzedzili finalnie podopiecznych Piotra Szymko) i dlatego też stracili szansę na brązowe krążki.
- Walczyliśmy do samego końca i myślę, że sprawienie ogromnej niespodzianki było na wyciągnięcie ręki, choć i tak to lepszy wynik niż chyba wszyscy oczekiwali, bo wiadomo, że jesteśmy drugoligową drużyną. Powiedziano nam przed ostatnim startem, że musimy przyjechać na 3:3, aby stanąć na podium. Byłem przez moment drugi, ale skoro miał być remis, to starałem się dogonić pierwszego zawodnika. Niestety, znalazłem się na odsypanym, motor mi trochę "przydechł" i wyprzedził mnie Paweł Staszek, a ja już nie byłem w stanie na to odpowiedzieć. Gdybym wiedział, że wystarczy wynik 2:4, to na pewno dowiózłbym drugą pozycję, trzymałbym krawężnik i pilnowałbym mojego miejsca ze wszystkich sił. Wynik jest dość pozytywny, ale mogę powiedzieć kibicom z Piły tylko jedno: przepraszam, że przegrałem medal i że dałem przysłowiowej d*** - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl 25-latek.
- Biorę całą odpowiedzialność na siebie za ten wynik - przyznał. Co ciekawe, ambitny zawodnik nie korzystał na leszczyńskim torze z własnej jednostki napędowej. - Dziękuję koledze za silnik, bo startowałem na pożyczonej maszynie. Nie zdradzę, kto mi pomógł, ale jak on to przeczyta, to skojarzy, o co chodzi. Naprawdę jestem mu bardzo wdzięczny i wiszę mu dobrą flachę - stwierdził z uśmiechem.
Byłemu reprezentantowi Kolejarza Opole udało się pokonać kilku jeźdźców występujących na co dzień w wyższych klasach rozgrywkowych, m.in. Przemysława Pawlickiego. - Ogólnie w Lesznie dobrze mi się jeździ, ale co z tego, skoro kończy się zawody na najgorszej dla sportowca lokacie? - zapytał retorycznie. - Jestem z jednej strony zadowolony, że osiągnąłem taki wynik, a z drugiej towarzyszy mi rozczarowanie w związku z brakiem medalem, ponieważ znajdował się on naprawdę w naszym zasięgu - dodał.
Tegoroczny sezon nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Jak najbliższy okres spożytkuje nasz rozmówca? - Mam już zaplanowane pewne starty na przyszły tydzień. W sobotę wezmę udział bodajże w Turnieju o Puchar Burmistrza Gminy Rawicz, następnego dnia powinienem pojawić się natomiast w Łodzi. Później ma być też jakaś rywalizacja w Pile, zobaczę, jak się sytuacja rozwinie, będę czekał na sygnały. Jeżeli nadarzy się jakakolwiek okazja, by zarobić na chleb na zimę, to na pewno z chęcią pojadę - zakończył Jędrzejewski.