Robert Kempiński (trener GTŻ Grudziądz): Jak ocenić to spotkanie? Jeśli w biegach nominowanych jechali zawodnicy którzy mieli pięć, czy siedem punktów, to świadczy o naszej drużynie, pokazuje jak byliśmy słabi. Nie było nawet kogo wystawić do zmiany taktycznej. Lublin pokazał, że u siebie jest bardzo mocną drużyną. Ljung, czy Andersen powinni zdobywać więcej punktów i wszyscy o tym wiemy. Ale tor nie pasował im dzisiaj i nie mogli nic ujechać. Wolelibyśmy, żeby Lublin przegrał w Gnieźnie, bo wtedy jechalibyśmy w barażu, ale niech wszystko odbędzie się w sportowej rywalizacji i oby w Gnieźnie wygrał lepszy.
Dawid Stachyra (Lubelski Węgiel KMŻ): Nie mogę być zadowolony ze swojego występu. Szkoda mi tylko ostatniego biegu, w którym po dobrym starcie prowadziłem i gdybym nie upadł na pierwszym łuku, to tej trójki już bym nie oddał, bo motocykl złapał szybkość. Wtedy skończyłbym zawody z ośmioma punktami i inaczej by to wyglądało, ale nie ma co gdybać. Na szczęście inni zawodnicy jechali. Taki jest sport - w wielu meczach ja ciągnąłem wynik, dziś koledzy zrobili to za mnie i o to w tym wszystkim chodzi. W Gnieźnie mi się zawsze dobrze jeździło, raczej nie mam się czym martwić, więc w pełni zmotywowani i z wielkimi ambicjami pojedziemy tam, aby pokazać co potrafimy i na co nas stać. Jeżeli wszystko się uda, to osiągniemy rzecz, która w tym sezonie będzie wielkim hitem i szałem.
Łukasz Cyran (GTŻ Grudziądz): Do Lublina jechaliśmy po zwycięstwo, a planem minimum był bonus... Niestety, nie udało się. Z mojej postawy jestem połowicznie zadowolony, bo wygrałem pewnie bieg młodzieżowy, później korekty w sprzęcie nie przyniosły rezultatów. Wiadomo, że gospodarze są tu niezwykle silni. Ja w Grudziądzu jeżdżę na twardej nawierzchni i rzadko mam okazję startować na takim przyczepnym torze. Trudno, starałem się jak mogłem i kilka punktów przywiozłem.
Mateusz Borowicz (Lubelski Węgiel KMŻ): W każdym meczu staram się jeździć coraz lepiej i z biegu na bieg to zaczyna wychodzić. Myślę, że idę w dobrym kierunku. Na takim przyczepnym torze trenujemy i cały czas jeździmy i powiem szczerze, że taka nawierzchnia mi bardzo pasuje. Lubię czuć motocykl, to że parzy mnie w tyłek i jedzie do przodu. Przed meczem w Gnieźnie staram się nie myśleć o jego stawce, żeby jechać bez napinki i zrobić swoje. Myślę, że jesteśmy w stanie tam wygrać, jeśli pojedziemy na spokojnie.
Robert Miśkowiak (Lubelski Węgiel KMŻ): Jechaliśmy najlepiej jak umieliśmy, wygraliśmy spotkanie i z tego się cieszymy. Tor był bardzo wymagający i nie należał do łatwych, a ponieważ jestem bardzo osłabiony i tak naprawdę wciąż chory, jechało mi się podwójnie trudno. Bardzo chcę podziękować lekarzom, którzy bezpośrednio przed zawodami zrobili kawał dobrej roboty, żebym był na siłach. Nie byłem jednak tak sprawny, jak zawsze. W Gnieźnie wszystko się może zdarzyć, to jest sport.
Norbert Kościuch (GTŻ Grudziądz): Przegraliśmy i ciężko cokolwiek powiedzieć. Ja mogę tylko mówić za siebie, bo nie wiem, co u innych chłopaków nie zagrało. Nie chcę cały czas się tłumaczyć, że jeżdżę ze zerwanym ścięgnem, bo myślę, że każdy już to wie. Podjąłem walkę i będę jeździł do końca sezonu. Ale na takich torach jeździ mi się bardzo ciężko, aczkolwiek jakieś punkty wożę i potrafię wygrywać biegi.
Mateusz Łukaszewski (Lubelski Węgiel KMŻ): W pierwszym wyścigu motocykl odmówił mi posłuszeństwa, niestety drugi nie był odpowiednio przygotowany, ponieważ przed meczem sędzia stwierdził, że mam nieregulaminową ośkę od deflektora i nie mogło jej być w ogóle w parkingu. Dlatego drugi motocykl stał i nie był gotowy do jazdy, a nie zdążyli przełożyć części z pierwszego motoru. Taki jest żużel. Później prowadziłem w swoim drugim wyścigu, ale że jechałem jak szkółkowicz, to mnie wszyscy rywale wyprzedzili... Przyznaję się do błędu. Później jednak udało się pokonać Davey Watta i cieszę się, że mam na swoim koncie wygraną nad kolejnym doświadczonym zawodnikiem, obytym na wielu torach. O meczu w Gnieźnie jeszcze na razie nie myślę.