Podczas żużlowego Okrągłego Stołu miały paść konkretne propozycje uzdrowienia sytuacji w Polonii Bydgoszcz. Niestety, dobrych pomysłów zabrakło, ale za to nie obyło się bez wzajemnych oskarżeń i personalnych wycieczek.
Spotkanie rozpoczął Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. - Mam nadzieję, że poszukamy rozwiązania, które zapewni sprawne funkcjonowanie Polonii, która ma spore problemy finansowe. Niestety, kluby często wydają więcej niż mają. A potem działacze przychodzą do ratusza po dodatkowe pieniądze i wywierają presję na prezydencie miasta. Nie ma to nic wspólnego z dobrym zarządzaniem.
Następnie gospodarz okrągłego stołu oddał głos przedstawicielom kibiców. Głos zabrał Marcin Stawluk, wiceprezes Stowarzyszenia Pomagamy Polonii. Wrócił do 2003 roku, kiedy z klubu odeszli bracia Tomasz i Jacek Gollobowie. Uznał, że to był wielki błąd ówczesnych władz klubu, który później wpłynął na pogarszającą się sytuację w Polonii. - Tomek jest ikoną bydgoskiego klubu i jego miejsce jest w Bydgoszczy. I musi wrócić do Polonii. Skład zespołu trzeba budować w oparciu o wychowanków, jak Szymon Wożniak, Mikołaj Curyło i Oskar Ajnert-Gollob oraz gwiazdy - Tomka Golloba i Emila Sajfutdinowa - przekonywał.
Jakub Bogunia, szef tego stowarzyszenia powiedział, że ratunkiem dla klubu jest przygotowanie kilkuletniego planu naprawczego i przekazanie Polonii prywatnemu inwestorowi. Dodał, by tak się stało, trzeba szybko zmodernizować stadion, na które miasto musi poszukać pieniądze. Konkretnych propozycji jednak nie przedstawił.
Sławomir Wojciechowski, z portalu portal Polonia 1920, a zarazem wielki pasjonat Polonii i jej historii przekonywał, że klub z ulicy Sportowe musi być wielosekcyjny z żużlem jako dyscypliną wiodącą. - Polonia oparta tylko o żużel nie ma racji bytu. Trzeba szybko porozmawiać z ludźmi, którzy pracowali w klubie przed 2003 rokiem, by podzielili się swoimi doświadczeniami w prowadzeniu Polonii. Należy też zrobić wszystko, Tomasz Gollob wrócił do Bydgoszczy nie tylko jako żużlowiec, ale też jako doradca, osoba, która ma kontakty w świecie biznesu - przekonywał.
Rafał Bruski zapewnił, że jest gotowy na każde spotkanie z byłymi działaczami, które ma poprawić funkcjonowanie bydgoskiego klubu.
Następnie głos zabrał Jerzy Kanclerz, były dyrektor sportowy Polonii i menedżer żużlowców. I zaczęły się oskarżenia. - Polonia ma wielkie tradycje i trzeba ją ratować. Niestety, ostatnie rządy prezesa Mariana Deringa nie były dobre dla klubu. Źle oszacował wpływy z biletów i w budżecie powstała wielka dziura. Dopiero w sierpniu obudził się, że klub ma finansowe problemy. Z takim człowiekiem jak pan, panie Dering nigdy nie pracowałem i nie chcę pracować. Życzę panu tylko zdrowia. Apeluję, by komisja, która będzie wybierać nowego prezesa była kompetentna. By nie było kolejnego takiego prezesa z przypadku - mówił Jerzy Kanclerz.
I nie zamierzał na tym poprzestać, przekraczając czas swojego wystąpienia (każdy miał 5 minut). - Emil Sajfutdinow i Krzysztof Buczkowski chcą dalej jeździć w Bydgoszczy, ale czekają na zaległe pieniądze. Trzeba im szybko zapłacić i to jest zadanie dla władz miasta. Nie może być też tak, że spółką kieruje tylko jedna osoba plus rada nadzorcza. Pan, panie prezesie Dering rządził spółką korzystając z rad innych osób, bo nie był pan kompetentny. Od początku chciał mnie pan zwolnić, i w końcu to się udało - powiedział były dyrektor sportowy Polonii i menedżer bydgoskich żużlowców.
- Oczekiwałem czegoś innego po tym spotkaniu. Nie będę polemizował z Jurkiem Kanclerzem. Wylał wiele jadu i przedstawił populistyczne tezy. Powiem tylko, że do pierwszego konfliktu miedzy nami doszło w sprawie kontraktu Grzegorza Walaska. Dyrektor chciał, by został on w klubie, a warunki jego umowy były kosmiczne pod względem finansowym. Gdyby żużlowiec został w Polonii nasze finansowe problemy rozpoczęłyby się nie w sierpniu, a w maju - odpowiedział Marian Dering, były już prezes bydgoskiego klubu.
Rozgoryczenia poziomem spotkania nie krył Bogdan Sawarski, były działacz Polonii, a obecnie jeden z głównych sponsorów Emila Sajfutdinowa. - Jest mi przykro, że uczestniczę w takim spektaklu. Nie ma sensu, by to spotkanie dalej trwało. Na razie tylko się opluwamy, nie ma konkretów, propozycji na przyszłość. Zapowiadam, że niebawem wycofam się z działalności w żużlu. Najlepszym rozwiązaniem dla klubu byłoby oddanie władzy Stowarzyszeniu Pomagamy Polonii z panem Kanclerzem na czele - powiedział z ironią Sawarski.
Następnie głos zabrał Sebastian Chmara, wiceprezydent Bydgoszczy, który również nie krył rozgoryczenia z przebiegu rozmów. - Każdy z nas, chce by Polonii dobrze się wiodło. Niestety, za dużo się wzajemnie opluwamy. W Bydgoszczy jest klęska urodzaju i głównym sponsorem klubów jest miasto. Trzeba więc poszukać dodatkowych pieniędzy, a nie wzajemnie obrażać się. Pytam się, czy ktoś ma konkretny pomysł, skąd wziąć pieniądze. Miasto nie jest w stanie przeznaczać więcej pieniędzy na sport. Na spotkaniu nie padł żaden pomysł, jak poprawić funkcjonowanie Polonii. Słyszę tylko żale i inwektywy. Polonia otrzyma od miasta 10,1 milionów w ciągu trzech lat. A to ważna informacja dla sponsorów. W klubie trzeba jednak uporządkować wiele spraw. Niebawem Polonia weźmie pożyczkę, której gwarantem będzie miasto - powiedział zastępca prezydenta Bydgoszczy.
Marek Bąkowski z Bydgoskiego Towarzystwa Żużlowego przekonywał, że dodatkowe środki można znaleźć dzięki oszczędnościom. - Nawet 240.000 złotych możemy zaoszczędzić rozszerzając kompetencje niektórych ludzi w klubie. Nie powstają wówczas nowe etaty. No i trzeba poszukać społecznie pracującego prezesa.
Maciej Sikora z powstałego w sierpniu Ruchu Odbudowy Polonii zaproponował, by nie wracać już do przeszłości i przedstawił pomysły na poprawienie sytuacji w klubie z ulicy Sportowej. - Nie chcemy rozliczać przeszłości. Mamy pomysły, które pozwolą pozyskać dodatkowe środki do budżetu klubu. Uważamy, że kiepskim stanie jest wizerunek Polonii. Proponujemy, by w klubie powstał długoletni plan PR. Twarzami Polonii mogliby być na przykład Ryszard Dołomisiewicz, czy Jacek Gollob. Powinno też regularnie dochodzić do spotkań sponsorów ze wszystkim zawodnikami. Trzeba pomyśleć o klubowych gadżetach, stworzeniu taniej klubowej telewizji, poprawić relacje klubu z mediami. Pomyśleć o obniżeniu cen biletów. Lepiej mieć na trybunach 15 tysięcy kibiców za 10 zł, niż 5 tysięcy za 30 zł - przekonywał.
Propozycje te zainteresowały prezydenta Bruskiego. - Myślimy o uatrakcyjnieniu widowisk żużlowych. Chcemy, by kibice na telebimie oglądaliby na przykład wywiady z zawodnikami między wyścigami. Spotkania mógłby wodzirej. Byłby to dodatkowy impuls dla kibiców, by liczniej przychodzili na stadion - powiedział.
Prezydent Bydgoszczy zapowiedział, że niebawem zostaną spłacone zaległości wobec żużlowców. A Jerzy Kanclerz zdradził, że włodarz miasta prowadził już luźne rozmowy z Tomaszem Gollobem, by przekonać go do powrotu do rodzinnego miasta.
Na koniec Rafał Bruski wrócił do finansów i ewentualnej przebudowy (budowy) stadionu. - Atmosfera wokół klubu jest bardzo zła. Na forach internetowych umieszczane są groźby wobec mnie i prezydenta Chmary. Tak nie powinno być, bo to odstrasza potencjalnych sponsorów. Polonia potrzebuje pieniędzy, kompetentnych ludzi do rady nadzorczej, dobrego prezesa i porządnego stadionu. Nie wszyscy mieszkańcy Bydgoszczy patrzą pozytywnie na budowę, bądź modernizacje obiektu. I muszę słuchać wszystkich głosów, bo jestem prezydentem miasta. A aktualnie nie jest czas na budowanie stadionu. Nie mogę ponadto sam zdecydować, czy wybudować nowy obiekt, czy np. dwa mosty. I nie łudźmy się, że nowy stadion załatwi sprawę i frekwencja na meczach Polonii znacznie wzrośnie - zakończył spotkanie Rafał Bruski.
Kolejne spotkanie w sprawie ratowania Polonii ma odbyć się, kiedy znany będzie nowy prezes klubu.
LECICIE !!! i tyle !!! Pozdro z Buczy, heh