Speedway pokazał też, że osoby decyzyjne mogą podejmować rozstrzygnięcia idące z duchem sportu i służące jego rozwojowi.
Trzy tygodnie temu wygrały głupie przepisy i kurczowe trzymanie się regulaminów. Przegrał sport i kibice, którzy wtedy tłumnie zjawili się na MotoArenie i zapewne jeszcze liczniej usiedli przed telewizorami. W sobotę, ponownie na tym najpiękniejszym żużlowym stadionie świata, ponownie przy udziale wielu fanów, czarny sport odniósł zwycięstwo.
Dzięki sędziemu Craigowi Ackroydowi uniknęliśmy przez kolejne tygodnie czczych, niezrozumiałych dla większości i zupełnie niepotrzebnych dyskusji czy to Chris Holder stracił panowanie nad motocyklem, czy może jednak Nicki Pedersen pojechał zbyt agresywnie zamykając rywala przy krawężniku. Moim zdaniem mieliśmy coś, co w Formule 1 nazywa się "racing incident", w związku z czym żaden uczestnik wypadku nie ponosi konsekwencji, i sędzia podjął jedyną słuszną decyzję pozwalając dwóm najlepszym w tym roku zawodnikom rozstrzygnąć sprawę mistrzowskiego tytułu na torze. Dodajmy - torze świetnie przygotowanym i idealnie sprzyjającym walce.
A na nim Holder pokonał Pedersena i słusznie stanął na najwyższym stopniu podium. Szkoda tylko, że ten świetny turniej miał mały zgrzyt w postaci przepychanki pomiędzy tymi dwoma wielkimi zawodnikami, ale ja w pamięci zachowam obrazek, gdy po turnieju panowie na spokojnie - o ile zaraz po turnieju żużlowiec może byś spokojny - wyjaśnili sobie wszystko już za pomocą słów, nie pięści. Chcę wierzyć, że padły słowa "przepraszam" i "gratuluję".
Takiego żużla chcę, także w niedzielę, gdy decydować się będą losy najważniejszego polskiego trofeum.
Przecież ten gość jest notorycznie wygwizdywany na większości stadionach WOZIŁ WILK RAZY KILKA, POWIEŹLI I WILKA Czytaj całość