Przed ostatnim wyścigiem pierwszego meczu finałowego o mistrzostwo Enea Ektraligi Stal Gorzów wygrywała 42:41 z Azotami Tauron Tarnów. Stawka decydującego biegu była więc bardzo wysoka. Od startu pewnie prowadził Krzysztof Kasprzak, zaś o drugie miejsce zaciekle walczyli Leon Madsen i Niels Kristian Iversen. Na jednym z łuków zawodnik gospodarzy ostro zaatakował swojego rodaka i prawdopodobnie przekroczył dwoma kołami białą linię oddzielającą tor od boiska.
Wojciech Grodzki, sędzia zawodów długo oglądał zapis z kamer stacji TVP Sport, lecz nie dopatrzył się złamania regulaminu przez "Puka" i zatwierdził wynik wyścigu na 5:1 dla gospodarzy. Stal wygrała więc zawody 47:42. Tarnowianie nie zgadzają się jednak z tą decyzją i przygotowują odwołanie.
- Będziemy się odwoływać od decyzji arbitra. Mamy wiele zdjęć i zapis z kamer, na którym doskonale widać, że Iversen jeździ po boisku, a nie po torze - mówi Marek Cieślak, trener tarnowskiej ekipy w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl - Nie mam absolutnie żadnych pretensji do pana Grodzkiego. Sędzia mógł tego nie widzieć, zawodnicy jechali bowiem w kontakcie. Arbiter mógł akurat patrzyć na innego żużlowca. Mamy jednak zdjęcia i zapisy z kamer, które nie pozostawiają złudzeń, że Iversen przejechał dwoma kołami białą linię. Wojciech Grodzki zatwierdził wynik zawodów i jest prawdopodobnie po sprawie. Ale trzeba korzystać z techniki i później można weryfikować takie decyzje. Tym bardziej, że był to mecz finałowy i gra toczyła się o wielką stawkę. Dlatego zbieramy całą dokumentację i przygotowujemy odwołanie - dodaje trener Azotów Taurona.
Marek Cieślak nie spodziewa się jednak zmiany rezultatu wtorkowego meczu w Gorzowie. - Tak jak mówiłem rezultat spotkania został zatwierdzony przez sędziego i jak to się mówi jest musztarda po obiedzie. Przede wszystkim chodzi o to, by w przyszłości w podobnych przypadkach można jednak było weryfikować rezultaty zawodów. Gdyby Iversen został wykluczony przegralibyśmy tylko jednym punktem. A tak do odrobienia mamy pięć "oczek". Jeśli nic się nie stanie 4 punkty odrobimy już w pierwszym wyścigu, bo Gorzów nie ma juniorów. Musimy więc dobrze przygotować się do rewanżu i walczyć o tytuł, choć na pewno czeka nas bardzo trudny mecz - przekonuje trener tarnowskiej ekipy.
Trener tarnowian zaprzecza również, że w ramach protestu nikt z zespołu gości nie przyszedł na konferencję prasową. - Biegaliśmy ze zdjęciami za sędzią i członkami powołanego na zawody jury. Trudno w takiej sytuacji myśleć o konferencji prasowej. To nie był żaden protest. Po całym zamieszaniu rozmawialiśmy normalnie z dziennikarzami - wyjaśnił.
Marek Cieślak nie ukrywa, że po zawodach był zły na swoich zawodników. - Przed spotkaniem taki wynik wziąłbym w ciemno. Po meczu jednak jestem bardzo zły na swoich żużlowców. Pojechaliśmy słabo, popełnili sporo błędów na dystansie, zawodnicy nie pilnowali krawężnika. Gdybyśmy dowieźli punkty, które mieliśmy po startach wygralibyśmy w Gorzowie kilkoma punktami - zakończył Marek Cieślak