Zespół Piotra Palucha musiał uznać wyższość rywala w finale ENEA Ekstraligi w sezonie 2012. W drugim meczu finałowym, który odbył się w Tarnowie Michael Jepsen Jensen miał okazję pojawić się na torze tylko trzykrotnie. Duńczyk liczył, że uda się wywalczyć złoty medal, jednak do pełni szczęścia zabrakło kilku "oczek". Jak sam mówi, w przyszłym roku powinno być jeszcze lepiej. - Kiedy podeszliśmy do naszych kibiców, widać było, że ze srebrnego medalu także się cieszą. No cóż, w ubiegłym roku był medal brązowy, teraz srebrny. Myślę, że w przyszłym sezonie będzie złoto. Na pewno nie wykonaliśmy tego, co sobie założyliśmy przed spotkaniem rewanżowym. Chcieliśmy utrzymać pięciopunktową przewagę, ale po prostu się nie udało - powiedział po meczu.
W rundzie zasadniczej na tarnowskim torze gorzowianie spisali się lepiej, aniżeli w finałowej potyczce. Czego zabrakło tym razem? - Nawierzchnia była dobrze przygotowana. Ja miałem okazję wyjechać na tor tylko trzykrotnie. To uniemożliwiło mi wykonanie lepszej pracy dla zespołu. Taki jest po prostu ten sport - dodał.
Zawodnik gorzowskiej Stali dobrze czuje się w swoim zespole i nie ukrywa, że chce w nim pozostać. - To był dobry sezon. Naprawdę nie mogę narzekać. Muszę także powiedzieć, że nadal chcę się ścigać dla Stali Gorzów - oznajmił krótko.
W Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów Duńczyk ma trzy punkty przewagi nad Maciejem Janowskim. Jak zapewnia, będzie walczył o miano najlepszego młodzieżowca świata do samego końca i postara się utrzymać tę przewagę. - Czekają nas dwa decydujące finały w Argentynie. Będę walczył do końca o ten tytuł. Myślę, że byłoby naprawdę miło zakończyć ten sezon ze złotym medalem na szyi - zakończył.