Rok, czy dwa lata temu o tej porze w Częstochowie drżano o przyszłość Włókniarza. W kasie czterokrotnego Drużynowego Mistrza Polski pieniędzy praktycznie nie było. Geneza takiego stanu rzeczy sięga jeszcze roku 2008. To wtedy głośno zaczęto mówić o kłopotach z finansami we Włókniarzu. Wysokie kontrakty Grega Hancocka i Nickiego Pedersena (nie mało zarabiał też Sebastian Ułamek), brak sukcesu w postaci tytułu DMP oraz światowy kryzys gospodarczy, który dotknął zwłaszcza branżę hutniczą, w której działa ówczesny główny sponsor Lwów firma Złomrex, sprawił, że dotychczas ligowemu potentatowi w oczy zaczęło zaglądać widmo bankructwa.
W latach 2010-2011 biało-zieloni rzutem na taśmę utrzymywali swój ekstraligowy byt. Po zakończeniu rozgrywek emocje w Częstochowie się jednak nie kończyły. Klub z prezesem Marianem Maślanką na czele walczył o przetrwanie robiąc wszystko, aby otrzymać licencję na starty. Zmiana nastąpiła w grudniu 2011 roku, kiedy to w posiadanie większości akcji klubu weszli poważni biznesmeni, w tym przede wszystkim konsorcjum K.J.G. Company.
Informacje o odbudowie częstochowskiego żużla w kraju odbierano z niedowierzaniem. Dla części opinii publicznej plany nowych władz wydawały się niemożliwe do zrealizowania. Tymczasem po blisko roku od zmian w zarządzie i radzie nadzorczej klubu jego sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Włókniarz ma stabilne finanse, jest wiarygodny w oczach zawodników, sponsorów oraz kibiców. Już teraz wiadomo, że częstochowianie nie powinni mieć żadnych kłopotów z otrzymaniem licencji na starty w Ekstralidze w roku 2013. - Mogę zapewnić, że wszystkie dokumenty potrzebne do pozytywnego przejścia procesu licencyjnego złożymy w terminie. Nasi kibice mogą spać spokojnie, bo nie powtórzy się sytuacja z lat poprzednich - powiedział nam Łukasz Kowalski, wiceprezes Włókniarza Częstochowa.
W momencie przejęcia klubu od poprzedników przez nowe władze, zadłużenie Włókniarza wobec zawodników, którzy reprezentowali jego barwy w roku 2011, jak donosiły media, sięgało ponad miliona złotych. W ekspresowym tempie zobowiązania te zostały spłacone. Teraz, pisząc kolokwialnie, w tej materii klub jest prawie na czysto. Jak poinformował Kowalski, z sezonu 2012 do uregulowania pozostały bardzo małe sumy. - Nie są to duże kwoty. Wszystko układa się po naszej myśli. Zostały nam bardzo drobne rozliczenia, które do końca listopada, a być może wcześniej, zostaną uregulowane - zaznaczył.
Oprócz ustabilizowania finansów, władzom klubu udało się nawiązać bardzo dobre relacje z miastem. Z jednej strony trudno się temu dziwić, gdyż magistratowi miejskiemu odszedł jeden problem, chociaż z drugiej władze miasta nie mają przecież obowiązku ratowania prywatnej spółki z publicznych pieniędzy. Fakt jest taki, że Włókniarz ma duże poparcie wśród lokalnych polityków. - Nasze kontakty z miastem są bardzo dobre. Należy podkreślić dużą w tym zasługę Ireneusza Winiarskiego i Pawła Mizgalskiego, którzy są aktywni w rozmowach z przedstawicielami miasta. Władze nam sprzyjają i służą pomocą. Stosunkowo niedawno staliśmy się operatorem stadionu i nie zostaliśmy pozostawieni samym sobie. Ze strony ratusza otrzymaliśmy deklarację pomocy i kilka porad. Ponadto miasto wspiera nas przy organizacji półfinału Drużynowego Pucharu Świata. Ta impreza to nie tylko promocja dla klubu, ale również dla miasta, dlatego wszystkim częstochowianom zależy, aby została ona perfekcyjnie zorganizowana - mówi wiceprezes Lwów.
Działacze Włókniarza, mimo niewątpliwego sukcesu w postaci diametralnej poprawy sytuacji klubu, nie chełpią się tym osiągnięciem. Czasy są trudne, dlatego marketing z prezesem Pawłem Mizgalskim na czele prężnie działa w kwestii pozyskiwania sponsorów. Jak udało nam się ustalić, częstochowianie chcą nawiązywać współpracę nie tylko z firmami z regionu, ale również z poważnymi przedsiębiorstwami w całym kraju. Na stronie internetowej częstochowskiego klubu można wśród sponsorów głównych znaleźć 9 firm oraz ponad 150 mniejszych darczyńców. Mimo wielu przychylnych biznesów i polityków włodarze klubu zapewniają, że rozważnie rozdysponowują pieniądze, aby nie popełnić błędów swoich poprzedników, o czym mówił niedawno na łamach naszego portalu przewodniczący rady nadzorczej Włókniarza, wspomniany Ireneusz Winiarski.
- Naszym założeniem jest budowa stabilnych finansów klubu na długie lata. Nie sztuką jest zbudowanie dream teamu na jeden rok, a następnie drżenie o przyszłość. Sztuką jest zainwestować pieniądze tak, aby w przyszłości generowały one dochody. Muszę przyznać, że Włókniarz pod względem zdolności finansowych znajduje się w czołówce ligi - mówił jakiś czas temu portalowi SportoweFakty.pl prezes Paweł Mizgalski. Wygląda więc na to, że w Częstochowie może powstać kolos, ale tym razem nie na glinianych nogach.