Krzysztof Cegielski przed 7. finałem IMŚJ: Jensenowi nie ma kto odebrać punktów

Gdyby do Argentyny wybrała się pełna stawka finalistów IMŚJ być może rywalizacja o tytuł mistrzowski byłaby ciekawsza. A tak - zdaniem Krzysztofa Cegielskiego - nie ma kto odebrać punktów liderowi.

Zdaniem wielu fachowców losy tytułu mistrza świata juniorów są już praktycznie rozstrzygnięte. Michael Jepsen Jensen ma co prawda tylko 3 punkty więcej od Macieja Janowskiego, ale obaj są murowanymi kandydatami do podium w 7. finałowym turnieju IMŚJ. - W Bahia Blanca nie ma wielu zawodników z finałowej stawki, która rywalizowała w Europie. Myślę, że przede wszystkim dlatego czołówka już się nie zmieni. Nie ma tam zbyt wielu żużlowców, którzy mogą odebrać punkty pretendentom do medali. Maciej Janowski może urwać punkt Duńczykowi, ale kto jeszcze? Dlatego myślę, że utrzyma się kolejność, którą mamy obecnie po sześciu turniejach - powiedział ekspert SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.

Zdaniem "Cegły" organizacja dwóch turniejów finałowych IMŚJ była nie do końca przemyślana. - Jeśli organizuje się taki turniej, to musi być wszystko dopięte na ostatni guzik. Niestety, nie wzięto pod uwagę tego, że żużlowcy ze środka stawki finałów IMŚJ po turniejach europejskich, nie będą skłonni do podróży na drugi koniec świata, do której muszą sporo dopłacić, tylko po to, by pościgać się w Argentynie. To wszystko należało przemyśleć przed podjęciem takiej decyzji, bo teraz mamy taką sytuację, że połowy pełnoprawnych uczestników finałów IMŚJ - z różnych przyczyn - nie ma w Argentynie - uważa Cegielski.

Organizacja turniejów finałowych IMŚJ w Argentynie wydaje się być próbą na siłę promocji żużla bez uzasadnienia ekonomicznego. - Każdy ruch, który ma popularyzować speedway jest dobry, aczkolwiek muszą to być przemyślane decyzje. Nie spodziewajmy się, że po dwóch turniejach IMŚJ nagle Argentyna stanie się żużlową potęgą. Żeby zaszczepić żużel w Ameryce Południowej potrzebna jest praca u podstaw od najmłodszych, a nie tylko organizowanie turniejów. Pewnie, że zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszyłby się jeden z turniejów Grand Prix w Argentynie. Moim zdaniem to jedyny sposób na rozszerzanie mamy żużlowej o inne kraje i kontynenty. Rozwój żużla na inne kontynenty może być pozytywny, ale jeśli będzie się to robiło z głową. Były już przykłady organizacji Grand Prix w Australii, do którego nie wrócono. Z kolei tam systematycznie odbywają się tam inne zawody, a jestem przekonany, że Australia nadal będzie miała czołowych żużlowców świata. Po Argentynie tego się nie spodziewam. Australia ma tradycje w tym sporcie, a Argentyna nie. Zaszczepić nową dyscyplinę nie jest tak łatwo - kończy nasz rozmówca.

Źródło artykułu: