"Bomber" nie porozumiał się z właścielem Pszczół, Mickiem Hortonem, w kwestiach finansowych. Żużlowiec gotów był na ustępstwa, inne było jednak stanowisko drugiej strony. - Oczywiście, że chciał obciąć moje zarobki po takim sezonie, jaki miałem i z powodu sytuacji, w jakiej wszyscy się znajdują. Okazało się jednak, że nie był gotowy na negocjacje. Ostatni raz rozmawiałem z Mickiem podczas finału Knock Out Cup w Poole. Ostatnią rzeczą, jaką od niego usłyszałem było "przyjmujesz propozycję albo nie", co nie było zbyt profesjonalne. Byłem nieco rozczarowany, tak się jednak stało - powiedział.
Zdaniem byłego uczestnika cyklu Grand Prix w Coventry nie było żadnych problemów z pieniędzmi. - Żaden z zawodników nie miał prawa narzekać na finanse. Płacił (Horton - dop. red.) to co uzgodnił każdego tygodnia, nie można było więc chcieć więcej. Myślę jednak, że kilka innych spraw nie zawsze było zrobione tak, jak trzeba - powiedział Harris, wskazując m.in. na rozmowy telefoniczne czy spotkania.
Harris szybko znalazł nowy klub. - Po tych wszystkich latach w Coventry jestem nieco rozczarowany takim zakończeniem. Drzwi nie są jednak zamknięte przed ewentualnym powrotem w przyszłości. W kolejnym sezonie będę ścigał się dla Birmingham i dawał z siebie wszystko dla tego klubu - powiedział i dodał, że nie wyklucza zakończenia kariery w Coventry.