Władimir Żukowski (kierownik Speedway Równe): Przed meczem straciliśmy Mateja Kusa i od tego zaczęły się nasze problemy. Udało się wygrać, ale był bieg 10. kiedy jechaliśmy na 5:1 a przegraliśmy 1:5. Bardzo się denerwowałem na tych zawodach, bo obowiązkowo mieliśmy tutaj zwyciężyć. Rafał Szombierski jest jeszcze chory, Zbigniew po upadku w Równem ma problemy z żebrami, także było nam bardzo ciężko. Dodatkowo problemy z silnikiem miał Aleksandr Kosołapkin. Chcieliśmy zwyciężyć i to się nam udało.
Rafał Szombierski (Speedway Równe): Taki mieliśmy cel, żeby wygrać. Jeśli przegralibyśmy w Łodzi to nie wiem czy nasza drużyna dalej by jechała, bo o nic praktycznie. Teraz mamy jeszcze jakieś szanse. Mój wynik jest taki jaki jest. Nie mam gdzie trenować, jeżdżę tylko z zawodów na zawody co dwa tygodnie. W jedenastym biegu Filinow miał mnie po lewej stronie, nie było zawodnika z Łodzi, bo był wykluczony. Kolega nie popatrzył na mnie, że tam jadę. Miał z prawej strony Erikssona. Jakby jechał środkiem toru to mogło być 5:1, a że nie chciałem go uderzyć to się wywróciłem. Na baraż zawsze jakieś szanse są. Chcemy powalczyć i zobaczymy jak to będzie.
Mariusz Franków (Speedway Równe): Przywiozłem dzisiaj jeden nowy silnik, na którym wystartowałem pierwszy raz. Przyjechałem w ciemno, zupełnie na luzie. Zdobyłem 11 punktów, także nie jest źle. Silnik wymaga dopracowania, bo jest jeszcze kilka meczów do wygrania. Ostatnio miałem problemy ze sprzętem, w Niemczech na turnieju urwał mi się tłok, rozleciał mi się jeden silnik. Już w poprzednim meczu w Równem miałem problemy, nie mogłem wygrać wyścigu. Teraz też nie było tak dobrze, jechałem równo, praktycznie cały czas drugi. Myślę, że jak popracuję jeszcze nad motorami to będzie lepiej.
Zbigniew Czerwiński (Speedway Równe): Szkoda tego jednego biegu, bo ze startu wyszedłem dobrze. Dosyć ostro pojechali koledzy z Łodzi. W zeszłym tygodniu skasowałem kompletnie dwa swoje motocykle. Po upadku nie czuję się jeszcze w stu procentach sprawny fizycznie i nie chciałem dopuścić do sytuacji, w której znowu wisiałbym na płocie. Odpuściłem ten bieg, ale oprócz tego jednego wszystkie wygrałem. Przy okazji dziękuję Andrzejowi Krawczykowi, za okazałą współpracę w tym sezonie. Za to, że silnik, który odebrałem spisywał się rewelacyjnie. Dziękuje wielu osobom - Rysiowi Majewskiemu, Markowi Hućce. Są to moi przyjaciele i z takimi ludźmi można daleko zajść. Dziękujemy chłopakom z Łodzi za fajne ściganie i życzymy im powodzenia również dalej. Bardzo silnie się poobijałem w poprzednim meczu z Gnieznem i jeszcze trzy dni temu nie byłem w stanie normalnie chodzić. Dziękuję mamie, za pożyczenie maty ozonowej, która zrobiła swoje. Codziennie wieczorem spędzałem przynajmniej godzinę w wannie w tych bąbelkach i jakoś dało się dzisiaj jechać. Nie powiem, że bez bólu, ale dało się.
Marcin Liberski (Orzeł Łódź): Szkoda, że przegraliśmy. Początek zawodów był dobry w moim wykonaniu, potem taśma. Dałem się wrobić, podpuścił mnie Rafał. Tak to bywa w tym sporcie. Mecz był do wygrania, cały czas na styku, była walka na torze. Czegoś jednak zabrakło. Moja forma trochę się ustabilizowała. Środek sezonu był dużo gorszy niż początek. Myślę, że koniec będzie dobry. Walczymy do końca, nie poddajemy się. Brakuje u nas w drużynie takiej stabilizacji, żeby wszyscy jechali na równym poziomie. Tak samo było w Miskolcu. Zawodnicy, który powinni lepiej pojechać zdobyli mało punktów. Trzeba wyciągnąć wnioski i jechać dalej.
Rusłan Gatiatow (Orzeł Łódź): Wszystko szło dzisiaj dobrze, ale w ostatnim biegu trafiłem na czwarty tor, z którego nie dało się dobrze wystartować. W tym sezonie nie dostałem wielu szans. Pojechałem jeden mecz w Miskolcu, gdzie miałem słaby motor. Później popracowałem przy nim, ale nie mogłem przyjechać na mecz Orła, bo miałem zawody w Rosji. Jeśli w przyszłym tygodniu trener do mnie zadzwoni to przyjadę na mecz. Sprzęt mam gotowy. Wiem jednak, że będzie bardzo ciężko wygrać z Gnieznem.
Robert Mikołajczak (Orzeł Łódź): Nie idzie mi, coś się zacięło. Kombinuję jak mogę, zmieniam silniki, ale nie ma żadnego efektu. Na treningu było wszystko dobrze a w meczu miałem problemy, silnik mi przerywał na starcie. Zmieniałem świecę, cewkę. Generalnie wszystkie wyścigi to walka. Trudno powiedzieć co będzie dalej. Wiem, że moje miejsce w składzie jest bardzo zagrożone. Jak się okaże, że nie będę miał więcej jechać to się z tym pogodzę.
Freddie Eriksson (Orzeł Łódź): Znowu przegraliśmy jednym punktem. Zdecydowanie powinniśmy wygrać ten mecz, bo byliśmy bardzo blisko. Teraz wracam do domu, mam kolejny mecz we wtorek. Potem spotkanie z Gnieznem w Łodzi. Wtedy już na pewno musimy wygrać. Bardzo lubię jeździć w Łodzi i chciałbym tu zostać na następny rok, bez względu na to czy uda nam się awansować.