Adrian, co robisz w Gorzowie w zimowym okresie?
Adrian Gomólski: W zeszłym tygodniu dostałem telefon, że większość chłopaków ma wolne od szkoły i mają więcej czasu na treningi. Zostałem zaproszony przez trenera Palucha i kierownika Orła, by pięć dni potrenować z młodzieżowcami. Trenujemy dwa lub trzy razy dziennie.
Wiemy jednak, że na co dzień masz swój stały cykl przygotowań.
- Mam trenera, z którym spędzam zimy od 12 lat. Mam trochę inne warunki, moja siłownia wygląda nieco inaczej, chodzę też na halę i basen. Baza treningowa jest więc bardzo dobra. Wystarczy chęć, motywacja i maksymalne korzystanie z punktów ćwiczeniowych.
Miałeś czas, by pozwiedzać Gorzów?
- Dopiero poznaję to miasto, pojeździłem ostatnio samochodem w ciemno. Niektóre ulice kojarzę, co prawda nie po nazwach, ale wizualnie znam już niektóre punkty. Wiem jak dojechać na stadion czy do miejsca treningów.
A czy zetknąłeś się już z kibicami Stali?
- Przyznam, że jeszcze nie miałem kontaktu z kibicami. Parę osób napisało do mnie na Facebooku, mam z nimi kontakt. W Gorzowie mam też wujka. Parę osób tu znam, ale mam nadzieję, że poznam kolejnych gorzowian.
Jeszcze w trakcie ubiegłego sezonu chyba nikt - łącznie z tobą - nie spodziewał się, że trafisz do Gorzowa.
- Nie mam nic do stracenia. Pojawiła się przede mną fajna szansa. Dwa spotkania z prezesem Zmorą i trenerem Paluchem wystarczyły, by podpisać kontrakt. Pewnie wiele osób było negatywnie zaskoczonych. Wszak Gomólski w zeszłym roku jeździł mało. Tak naprawdę potrafię jechać jak inni chłopacy, dostałem motywację i "kopa" do cięższej pracy, a przyznam, że ostatnio mi tego brakowało.
Czego życzyć ci na ten rok?
- Bardzo bym sobie życzył, by dopisało zdrowie, bo to pierwszorzędna sprawa, przyda się troszkę sportowego szczęścia, no i fajny silniczek, który będzie jechał do przodu, bo to też bardzo ważny element. Mam nadzieję, że po puszczeniu sprzęgła będę przywoził wiele punktów dla żółto-niebieskich.
Źródło: stalgorzow.pl