Wojciech Stępniewski: To jest sport i tu się wszystko może wydarzyć

Unibax Toruń doznał pierwszej wyjazdowej porażki w tym sezonie. Dość nieoczekiwanie torunianie przegrali w niedzielę z ZKŻ-em Kronopol Zielona Góra, który wystartował bez Rafała Dobruckiego i Nielsa Kristiana Iversena.

Prezes toruńskiego klubu, Wojciech Stępniewskie nie odbiera wyniku tego meczu jako niespodzianka, gdyż jak podkreślił - ZKŻ w tym samym składzie wygrał już wcześniej z Unią Leszno. - To jest sport i tu się wszystko może wydarzyć. Nie było dziś u nas lidera mimo tego, że każdy coś robił. Słaby występ Roberta Kościechy po raz wtóry na tym torze - stwierdził prezes.

- Sześć punktów to jednak nie szesnaście do odrabiania. Nie ma co płakać, trzeba jechać u siebie i tyle. Nie ma dla nas problemu jeśli na rewanż wrócą Dobrucki i Iversen. Dzisiaj na ZZ-tce ZKŻ zdobył osiem punktów, a Rafała na pewno stać na więcej. Jest teraz kontuzjowany, a po kontuzjach różnie się jedzie - powiedział prezes Unibaksu zapytany o mecz rewanżowy i ewentualny powrót do składu ZKŻ-u Kronopol Rafała Dobruckiego.

Grzegorz Walasek na konferencji prasowej stwierdził, że pierwsze biegi miały niewiele wspólnego z żużlem. Dalej posunął się Wojciech Stępniewski. - Zawodnicy narzekali na tor nie tylko na początku, ale przez całe 15 biegów i przed zawodami. Tor nie do końca był regulaminowy. Była to plastelina. Jeśli pan widzi Zengotę czy Miedzińskiego, którzy się nie potrafią złamać w łuku, to chyba coś jest nie tak, bo chyba nagle im nie zabrakło siły. Na torze porobiły się niebezpieczne koleiny, szczególnie na drugim łuku - zakończył sternik wicemistrzów Polski.

Przyczepny tor po raz kolejny w tym sezonie przyniósł sukces zielonogórskiej drużynie. Przypomnijmy, że podobna nawierzchnia była także podczas piątkowego finału MPPK w... Toruniu, gdzie zielonogórski klub sięgnął po brązowy medal.

Komentarze (0)