- Doskonale pan już wie, bo rozmawiamy nie po raz pierwszy, że cuda są tylko w kościele. W Gdańsku ich na pewno nie będzie. Jak przegramy do 20, to będę nawet zadowolony. Nie było nawet opcji, żeby za bardzo pojeździć. U nas jest jeszcze zima i na tor nie można wyjechać. Był jeden trening, a później pogoda nie dopisała. Nie oczekuję od nich nic więcej - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Witold Skrzydlewski.
Łodzianie do Gdańska jadą skazani na porażkę. Nie wierzy w nich główny sponsor, ale do tego w Łodzi wszyscy zdołali się już przyzwyczaić. Witold Skrzydlewski już wiele razy w ubiegłym sezonie nie dawał najmniejszych szans swojej drużynie w meczach z faworytami ligi. - Mówiłem nawet panu trenerowi, ale mnie nie posłuchał, żeby pojechać do Gdańska samymi juniorami. Może źle dla widowiska, ale według mnie nie ma szans na inny wynik. Drużyna, która spadła z Ekstraligi i chce do niej wrócić, musi rozbijać wszystkich. Jak oni się czują, że w nich nie wierzę? Oni chyba nawet tego nie wiedzą, bo nie miałem okazji z nimi porozmawiać. Dla mnie ważne jest, żeby w Łodzi było widowisko. Przez cały ten sezon będziemy skupiać się na meczach w Łodzi. W sporcie trzeba być realistą. Oni mają budżet trzy razy większy, więc musieliby mieć strasznego pecha, żeby z nami nie wygrać. My chcemy się utrzymać i proszę o tym pamiętać - wyjaśnia Skrzydlewski.
Główny sponsor Orła uważa, że gdańszczanie są głównym faworytem do awansu. W kilku meczach możliwe są jednak niespodzianki. - Nie szedłbym aż tak daleko, że wygrają wszystkie mecze. Czasami pycha gubi. Nie wierzę, że wygrają wszystko, ale w niedzielę tak będzie. Wiem, mówiłem kiedyś, że cuda tylko w kościele, a moja drużyna pojechała do Grudziądza i prawie wygrała. Prawie robi jednak pewną różnicę. Mam to szczęście, że podchodzę do tego wszystkiego na wielkim luzie. Traktuję to jako zabawę i cieszę się, że w mieście Łodzi jest jeszcze żużel - kończy Skrzydlewski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!