Jarosław Galewski: "Dziki" pomysł z Dudkiem

Nad żużlową Polską zaświeciło słońce. Nie na wszystkich podziałało pozytywnie, ale w wielu przypadkach pobudziło wyobraźnię środowiska żużlowego. Niektórzy mocno oderwali się od powierzchni ziemi.

W tym artykule dowiesz się o:

Grand Prix Polski w Gorzowie. Dla gorzowian impreza szalenie istotna. Powoduje to już sama ranga tego turnieju, ale działacze Stali mają przede wszystkim trochę do udowodnienia. W ubiegłym sezonie ten turniej nie był dla Gorzowa dochodowy i choć tłumaczono to odbywającym się w Polsce EURO 2012, to nie ulega wątpliwości, że po wydarzeniach o takim prestiżu należy spodziewać się dodatniego bilansu. W tym roku nikt nie powinien mieć wątpliwości, czy oglądać piłkarzy, czy przyjechać do Gorzowa, więc Stal musi i chce zarobić. Zapowiadał to już prezes honorowy Władysław Komarnicki, który twierdzi, że stadion im. Edwarda Jancarza tym razem wypełni się po brzegi.

Do gorzowskiej rundy Grand Prix jeszcze sporo czasu, a w minionym tygodniu było o niej, nie wiedzieć czemu, bardzo głośno. Stal Gorzów chce, żeby w tym turnieju z dziką kartą pojechał Bartosz Zmarzlik. Bez dwóch zdań to ulubieniec gorzowskich fanów i trudno wyobrazić sobie, żeby nominacja powędrowała w inne ręce, tym bardziej, że ten młody żużlowiec już pokazał, że rywalizacja z najlepszymi nie jest mu straszna. Wszystko wydaje się proste i oczywiste? Nie dla wszystkich.

Dziwnym trafem ktoś wpadł na pomysł, żeby w Gorzowie z dziką kartą pojechał zielonogórzanin z krwi i kości Patryk Dudek. Po tym jak ktoś wpadł na pomysł, ktoś o nim usłyszał, powiedział komuś i w końcu też ktoś o nim napisał. Tymczasem cała idea jest kompletnie oderwana od żużlowych realiów. I nie chodzi bynajmniej o to, że Gorzów nie kocha Zielonej Góry i odwrotnie, choć i to pewnie ma swoje znaczenie.

Forma Patryka Dudka u progu sezonu jest rzeczywiście imponująca. To zdecydowanie najlepszy junior w ENEA Ekstralidze, prawdę mówiąc jak na razie zdecydowanie lepszy od Bartosza Zmarzlika, który miałby wystartować w gorzowskiej rundzie Grand Prix. W tym miejscu nasuwa się jednak pytanie: i co z tego?

Organizatorem Grand Prix Polski w Gorzowie, jak można się łatwo domyślić, są gorzowianie. To oni płacą niemałe pieniądze za prawa do organizacji tego turnieju i zgodnie z utartym od wielu lat precedensem, mają prawo nominować swojego reprezentanta do uczestnictwa w tych zawodach. Tak samo zrobili wcześniej bydgoszczanie i kontrowersji nie było, mimo że Krzysztof Buczkowski wcale nie jest tym Polakiem, który znajduje się obecnie w najwyższej formie. Kto zresztą myśli, że o dzikich kartach decyduje forma sportowa, jest w wielkim błędzie. Teoretycznie decyduje FIM, ale w praktyce wszystko zależy od BSI. Kluczowa dla firmy BSI jest z kolei najczęściej wola gospodarza. Jedynym wyjątkiem w ostatnich latach w Polsce były nominacje, które otrzymywał Darcy Ward. - Teoria jest inna od praktyki. W praktyce wygląda to tak, że organizator wybiera, reszta temu przyklaskuje. Nie ma dyskusji - powiedział nam jeden z działaczy.

I trudno, żeby było inaczej. W tym przypadku Stal Gorzów płaci, więc ma prawo wymagać. Trudno przypuszczać, że decydenci żużlowego Grand Prix będą wojować z organizatorem, od którego otrzymują niemałe pieniądze. Nikt nie będzie zastanawiać się, czy Dudek jest obecnie dużo lepszy, nieco lepszy czy gorszy od Zmarzlika. Stal chce, żeby jechał Zmarzlik, więc Zmarzlik pojedzie. A Stal chce, bo tak chcą jej kibice. Warto również zastanowić się, jakie reakcje wywołałaby dzika karta dla Patryka Dudka. Ten zawodnik z całą pewnością zostałby negatywnie przywitany przez gorzowskich fanów, którzy traktowaliby go jako tego, który odebrał miejsce w Grand Prix ich wychowankowi. W rezultacie, zamiast wielkiego sportowego święta, mielibyśmy na trybunach wielką wojnę. 

Gorzowianie zresztą nie muszą się z tego powodu nikomu specjalnie tłumaczyć, a w pewien sposób prezes Ireneusz Maciej Zmora został do tego zmuszony i postawiony w niezręcznej sytuacji. W Gorzowie nie ma obecnie żużlowego "El Dorado" i Stal chce na Grand Prix w swoim mieście zarobić. Większość kibiców na stadionie będą stanowić fani z Gorzowa, którzy z całą pewnością nie wybaczyliby swoim działaczom, gdyby z orłem na plastronie nie ścigał się tego dnia Bartosz Zmarzlik, tylko Patryk Dudek. Zwolennicy rozwiązania z zielonogórzaninem twierdzą, że mógłby przyciągnąć do Gorzowa kibiców Falubazu. Nikt jednak nie postawił sobie pytania, ilu gorzowian ta nominacja mogłaby zniechęcić do pojawienia się na stadionie. Grand Prix nie jest wprawdzie imprezą klubową, ale o sukcesie frekwencyjnym takiego widowiska i tak w dużej mierze decydują fani miejscowego klubu. Trudno potępiać więc Gorzów za to, że nie chce strzelać sobie w stopę.

Refleksje powinien budzić też, a może nawet przede wszystkim fakt, że sprawa urosła do tej rangi i wzbudziła tyle kontrowersji. Dlaczego temat Patryka Dudka wypłynął właśnie w kontekście turnieju w Gorzowie i dlaczego nikt nie dyskutował o słuszności nominacji dla Krzysztofa Buczkowskiego na Grand Prix Europy? "Dzika" idea z Patrykiem Dudkiem zrodziła się przed turniejem w Bydgoszczy podczas spotkania Andrzeja Witkowskiego z prezesami klubów ekstraligowych. Obecni byli na nim między innymi prezes Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora czy prezes Stelmetu Falubazu Zielona Góra Marek Jankowski. To przedstawiciel zielonogórskiego klubu miał zaproponować kandydaturę swojego zawodnika. Temat tego spotkania bardzo szybko obiegł środowisko żużlowe i stał się faktem medialnym. Dlaczego?

Komuś kolejny raz najwidoczniej zależało na podgrzaniu atmosfery i zbudowaniu napięcia wokół relacji zielonogórsko – gorzowskich. Komuś zależało i komuś się udało. Sprawa szybko zdominowała inne media. Od początku w dyskusji nad dziką kartą dla Patryka Dudka brakowało jednak zdrowego rozsądku. Gorzowscy działacze nie zamierzali popełniać samobójstwa przed swoimi kibicami i szybko ucięli temat, który nikomu nie jest zupełnie potrzebny i nie sprzyja budowaniu spokoju wokół relacji Gorzowa z Zielona Górą. Z dużej chmury spadł mały deszcz, choć akurat w tym przypadku niebo w obu miastach powinno było pozostać bezchmurne...

Jarosław Galewski

Źródło artykułu: