Cojones nadal pilnie poszukiwane!
Pamiętacie, jak w minionym tygodniu pisałem o okolicznościach, które wpłynęły na wprowadzenie w polskim żużlu komisarzy toru? Zwracałem wówczas uwagę, że polskim sędziom zabrakło cojones, aby w minionym sezonie przykładnie ukarać kilka klubów walkowerem. To postawiłoby je do pionu i z pewnością wpłynęło na poprawę jakości przygotowanych torów. Antidotum na tę chorobę są komisarze torów. Szeroko na ten temat pisałem w minionym tygodniu, więc teraz ograniczę się jedynie do oceny pracy sędziów.
Do ciekawej sytuacji obrazującej problem odwagi polskich arbitrów doszło w 12. biegu pojedynku Stelmet Falubazu Zielona Góra z Unibaxem Toruń. Start wygrał Chris Holder, który prowadził na wejściu w pierwszy łuk. Doszło wówczas do kontaktu pomiędzy Australijczykiem a Piotrem Protasiewiczem, po którym zawodnik Unibaxu nie mógł kontynuować jazdy, gdyż motocykl odmówił posłuszeństwa. Holder nie kwapił się jednak do zjazdu z toru i sędzia był zmuszony przerwać bieg w momencie, gdy gospodarze prowadzili 5:1. Niestety nie ma przepisu, który sędziemu dawałby możliwość powtórzenia tego biegu w pełnej obsadzie. Losowy wypadek, jakim był defekt Holdera spowodowany kontaktem z motocyklem Protasiewicza, nie jest podstawą do dopuszczenia Holdera do powtórki. Tolerowanie jednak zachowania Australijczyka podlega już pod konkretne przepisy i sędzia powinien, a w zasadzie miał obowiązek ukarania aktualnego mistrza świata co najmniej żółtą kartką (w myśl artykułu 69, punkt 2). Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że niesportowe zachowanie Holdera miało miejsce w momencie, gdy Falubaz wyszedł na jednopunktowe prowadzenie. Podwójna wygrana (która i tak miała miejsce), dawała zielonogórzanom na trzy biegi przed końcem spotkania pięciopunktowe prowadzenie i brak możliwości skorzystania z rezerwy taktycznej przez gości. Moim zdaniem w myśl punktu 3, wspomnianego wcześniej artykułu Regulaminu Zawodów Motocyklowych na Torach Żużlowych, Holder powinien otrzymać jako pierwszy w tym sezonie czerwona kartkę! Skutkowałaby ona wykluczeniem do końca zawodów, oraz (w myśl art. 77 tego samego Regulaminu) karą meczu. Trzeba jednak przyznać szczerze, że ta decyzja wymagała odwagi. Odwagi, której polskim sędziom po prostu brakuje. I to właśnie brak wspomnianych wcześniej cojones jest jednym z poważnych problemów polskiego żużla.
Niski lot Jaskółek
Największą niespodzianką minionej kolejki była porażka Unii Tarnów ze Stalą Gorzów. Wcześniejsze wyniki oraz atut własnego toru w roli głównego faworyta tej potyczki stawiało Unię. Przespany początek spotkania sprawił, że tarnowianie nie zdołali do końca meczu odrobić strat. Trener Marek Cieślak znalazł przyczyny porażki. Problem Unii wydaje się być jednak bardziej złożony. To z pewnością młody i ambitny zespół. Jednak w sytuacji, kiedy warunki atmosferyczne miały wpływ na sposób przygotowania toru, zabrakło lidera i tak doświadczonego zawodnika, jakim był Greg Hancock. Poważnym problemem jest również postawa Macieja Janowskiego. To pierwszy rok startów wychowanka Betardu Sparty Wrocław w gronie seniorów. To co prawda początek sezonu, ale warto zwrócić uwagę, że w sezonie 2012 "Magic" miał średnią 2,045. W tym sezonie to "zaledwie" 1,429. Dla porównania - Przemysław Pawlicki z Fogo Unii Leszno miniony rok zakończył ze średnią 1,938. Aktualnie dysponuje średnią 1,800. Dlaczego porównuję akurat tę dwójkę zawodników? Chodzi o sposób, w jaki byli traktowani w minionym sezonie. Pawlicki (zwłaszcza w świetle kontuzji Jarosława Hampela) był wystawiany do składu jako senior. W ten sposób przyzwyczaił się do rywalizacji z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami. Musiał również wziąć na swoje barki obowiązek zdobywania punktów. Do tego nie był przyzwyczajony Janowski, który startował jako junior, a obowiązek zdobywania punktów leżał na barkach między innymi wspomnianego Hancocka. Przejście z wieku juniora w wiek seniora sprawiło problemy niejednemu żużlowcowi. Czas pokaże, czy problemy Janowskiego, to chwilowa zniżka formy, czy podzieli los starszych kolegów z toru.
Paradoksalnie wygrana gorzowian w Tarnowie tylko troszeczkę poprawiła ich ogólną sytuację. Trzeba bowiem pamiętać, że zespół Piotra Palucha doznał dwóch bolesnych porażek na własnym torze. Mogą one mieć ogromne znaczenie nie tylko w kontekście oczekiwanej przez działaczy "pierwszej czwórki", ale... utrzymania się w lidze! Taka jest brutalna prawda. Pierwsze mecze powoli krystalizują podział na grupy zespołów walczących o pierwszą czwórkę i utrzymanie. W tej drugiej oprócz Stali w trudnej sytuacji są Lechma Start Gniezno, Betard Sparta Wrocław i... aktualny mistrz Polski z Tarnowa. Co prawda dwa punkty mają też bydgoszczanie, ale dwie porażki na wyjazdach, w których zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, pozwalają przypuszczać, iż włączą się do walki o pierwszą czwórkę. Jak się okazuje, nie tylko kwestie sportowe mogą mieć wpływ na końcowy układ tabeli, zwłaszcza w jej dolnej części. Już teraz słyszymy o problemach finansowych kilku klubów. Żaden z zawodników oficjalnie nie chce jednak potwierdzić doniesień o zaległościach. Czas pokaże, czy są to jedynie problemy z płynnością, czy po raz kolejny niektóre ośrodki przeszacowały swoje możliwości.
Gwiazdy i rozgwiazdy
Miniona zima obfitowała w spektakularne transfery. Swoje pięć minut mieli również zawodnicy z KSM równym 2,50, gdyż w świetle obniżenia limitu KSM, stali się poszukiwanym "towarem" na polskim rynku. Właśnie ci drudzy okrzyknięci zostali przez prezesów mistrzami autopromocji. Rekordzista za swoje usługi żądał nawet 300 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem i 3500 zł za każdy zdobyty punkt. Ostatecznie... zdecydował się na starty w I lidze. Wydarzenia zimowego okresu transferowego zainspirowały mnie jednak do utworzenia dwóch rankingów, które systematycznie po każdej kolejce będę aktualizował. Jednocześnie przypominamy, że od tego sezonu wprowadziliśmy system automatycznie aktualizujących się statystyk.
Pierwsze notowanie (Gwiazdy) będzie obejmowało ośmiu zawodników, którzy zdaniem naszej redakcji byli autorami najbardziej spektakularnych transferów minionej zimy. Podstawą ich klasyfikacji będzie różnica pomiędzy aktualną średnią biegopunktową, a średnią, którą mieli w poprzednim sezonie. W ten sposób "liczbowo" określimy, który z zawodników utrzymał formę prezentowaną w poprzednim sezonie. W trudnej sytuacji będą Hancock i Pedersen, którzy mieli dobre średnie na zakończenie poprzedniego sezonu. W dużo lepszej Hampel i Gollob, którzy roku 2012 w polskiej lidze nie zaliczą do najbardziej udanych.
W przypadku drugiego notowania (Rozgwiazdy), podstawą będzie po prostu aktualna średnia zawodników (seniorów), którzy dysponowali przed sezonem KSM równym 2,50.
"Gwiazdy"
Zawodnik | Średna 2012 | Średnia 2013 | Różnica |
---|---|---|---|
Jarosław Hampel | 2,162 | 2,733 | + 0,571 |
Tomasz Gollob | 1,880 | 2,450 | + 0,570 |
Emil Sajfutdinow | 2,258 | 2,636 | + 0,378 |
Matej Zagar | 2,079 | 2,348 | + 0,269 |
Greg Hancock | 2,302 | 2,308 | + 0,006 |
Michael Jepsen Jensen | 1,916 | 1,667 | - 0,249 |
Nicki Pedersen | 2,588 | 2,200 | - 0,388 |
Daniel Nermark | 1,965 | 1,077 | - 0,888 |
"Rozgwiazdy"
Zawodnik | Średnia 2013 |
---|---|
Rafał Szombierski | 1,500 |
Krzysztof Jabłoński | 1,182 |
Kamil Brzozowski | 1,133 |
Dawid Lampart | 0,818 |
Paweł Hlib | 0,636 |
Łukasz Jankowski | 0,000 |
Adrian Gomólski | ns |