Piotr Paluch: Jedyne dobre spotkanie pojechaliśmy w Tarnowie

Dwa zwycięstwa, trzy porażki, cztery punkty i piąte miejsce - taki jest dotychczasowy dorobek Stali Gorzów w ENEA Ekstralidzie 2013. O atmosferze w drużynie i nie tylko opowiedział Piotr Paluch.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski

- Cztery punkty w pięciu meczach to nie jest dobry wynik. Jedyne dobre spotkanie pojechaliśmy w Tarnowie. Dwa pierwsze pojedynki przespaliśmy. Liderzy nie pojechali tego, co powinni pojechać. Jedziemy dalej, walczymy i nie poddajemy się. Lekko nie jest - podsumował krótko pierwsze pięć kolejek Piotr Paluch.

Wspomnianym liderem z pewnością można nazwać Nielsa Kristiana Iversena. Wraz z nim trzon ekipy Stali Gorzów tworzyć mieli Daniel Nermark i Krzysztof Kasprzak, który przecież został mianowany kapitanem drużyny. Pierwszy z nich na Stadionie im. Edwarda Jancarza spisywał się fatalnie. Niezły występ zaliczył tylko w Toruniu, a w spotkaniu z Fogo Unią Leszno odniósł kontuzję i teraz gorzowianie radzą sobie bez niego, stosując zastępstwo zawodnika. Z kolei "Kasper" oprócz zawodów ligowych ma jeszcze starty w elitarnym cyklu Grand Prix. Jego jazdę najprościej nazwać można chimeryczną, gdyż dobre występy przeplatał gorszymi. - Krzysztof nie ma jeszcze takiej optymalnej formy, gdzie czuje się pewnie. Dużo szuka w sprzęcie i zmienia w motocyklach. To jeszcze nie jest to. Ostatnie mecze pokazały, że przy jego dobrym udziale i zdobyczach dwucyfrowych potrafimy wygrywać - mówił trener gorzowian. - Na ostatnich treningach dobrze się spisywał. Trenował razem z Pawłem Hlibem. Założyłem im pewne koncepcje, które mają wykonywać na meczu. Jeżeli to się uda, to będzie dobrze - dodał.
Czy Krzysztof Kasprzak złapie wreszcie optymalną formę? Czy Krzysztof Kasprzak złapie wreszcie optymalną formę?
Szkoleniowiec zaznaczył jednak, że próbne jazdy i ustawienia motocykla to nie wszystko. - Wszystko jest uwarunkowane dobrym startem i wykorzystywaniem błędów rywala na pierwszym łuku - zauważył.

A co z Pawłem Hlibem? Wychowanek żółto-niebieskich jest jednym z trzech zawodników z minimalnym KSM-em. Jak dotąd wystąpił w największej ilości spotkań, ale z różnym skutkiem. - Paweł jest walczakiem. Ma kłopoty ze startem, ale widać, że bardzo chce. Jest swoim zawodnikiem, który utożsamia się z klubem i chce walczyć dla niego. Nie jest to super forma, ale cały czas idzie w górę - ocenił "Bolo".

Niejednokrotnie mówiło się już o sprzętowych problemach "Hlipka". Padały zdania, że ma tylko jeden silnik, a pomagać miał mu Zenon Kasprzak. Czy w tej kwestii coś się zmieniło? - Jeśli chodzi o sprawy sprzętowe jest już o wiele lepiej. W tym tygodniu będzie miał do dyspozycji nowy silnik. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Wiele będzie zależeć od jego psychiki - zdradził trener.
Kiedy tylko zażegna problemy sprzętowe, Paweł Hlib może być ważnym ogniwem Stali Gorzów Kiedy tylko zażegna problemy sprzętowe, Paweł Hlib może być ważnym ogniwem Stali Gorzów
Przed spotkaniem z Dospelem Włókniarz Częstochowa pojawiły się informacje, że Hlib zostanie wypożyczony. Tego samego dnia zawodnik jednak zmienił zdanie. Niektórzy dopatrywali się drugiego dna, ale zawodnik przez wzgląd na rodzinę postanowił zostać i nadal walczyć. - Było jedno i drugie oświadczenie. Strony się porozumiały. Paweł dalej chce jeździć dla Gorzowa. Może wyglądało to troszeczkę dziwnie, ale skończyło się dobrze i nie ma co rozdrapywać tematu - uciął nasz rozmówca.

Pozostali żużlowcy z KSM 2,50 nie cieszą się zaufaniem. Łukasz Jankowski prawdopodobnie zostanie wypożyczony, a ze swoimi motocyklami nie może się dogadać Adrian Gomólski. Jaka przyszłość czeka obu jeźdźców? - Brakuje im startów w zawodach, które są najlepszym treningiem. W czwartek były IMP-y, gdzie dwójka z minimalnym KSM-em startowała. Gomólski był rezerwowym w Grudziądzu (pojechał w dwóch biegach i zdobył dwa punkty - dop. red.). To jest jakiś odnośnik, ale odporność w ligowym starciu jest najważniejsza. Treningi to inna bajka niż zawody ligowe. Patrząc na ostatni mecz (z Lechmą Startem Gniezno 48:42, Gomólski zdobył jedno oczko - dop. red.) Adrian zawiódł. Nie była to całkiem jego wina, ale zawodnik powinien być przygotowany na sto procent. Złośliwość rzeczy martwych przeszkodziła mu w lepszej koncentracji - tłumaczył Piotr Paluch. Trzeba też zaznaczyć, że Hlib bardzo dobrze zaprezentował się w lubelskim ćwierćfinale, uzyskując awans. Niewiele zabrakło "Jankesowi", który przed dwa defekty na początku miał minimalne szanse na awans, a pogrzebał je Krzysztof Jabłoński, przyjeżdżając w ostatnim biegu dnia jako drugi i wypychając wychowanka Unii Leszno poza ósemkę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×