Będzie brakować nam zielonogórskich kibiców - rozmowa z Jarosławem Hampelem

Jarosław Hampel zdobył 8 punktów w Grand Prix Czech i trudno by ten występ zaliczył do udanych. Po zawodach w Pradze "Mały" był już myślami przy niedzielnych Derby Ziemi Lubuskiej.

Maciej Kmiecik: Jarku, rzutem na taśmę, dzięki zwycięstwu w ostatnim wyścigu udało Ci się dostać do półfinałów, ale na nich jednak zakończyłeś występ w Grand Prix Czech. Można powiedzieć, że wróciłeś z dalekiej podróży, choć patrząc na Ciebie trudno dostrzec oznaki zadowolenia z zawodów na Markecie?

Jarosław Hampel: Zgadza się. Nie jestem zadowolony. Liczyłem na znacznie lepszy występ i więcej punktów. Niestety, nie wyszedł mi start w Grand Prix Czech. W zasadzie tylko dwa biegi pojechałem dobrze.

Chyba najbardziej szkoda tego pierwszego wyścigu, w którym jechałeś z najlepszego tego dnia pola startowego?

- Tak. Miałem na inaugurację dobre pole startowe, ale źle rozegrałem pierwszy wiraż i ci zawodnicy, którzy byli przede mną wyjechali lepiej. Widzieliście, czy dało się wyprzedzać na dystansie. Drugi wyścig wygrałem, a później jechałem dwukrotnie z czwartego pola, z którego nic nie dało się zrobić.

Dopasowanie sprzętu do toru w twoim przypadku pozostawiało chyba również sporo do życzenia?
-

Dokładnie. Nie byłem ani szybki, ani nie miałem możliwości atakowania. Nie jestem zadowolony z tego, jak pracował sprzęt.

Co się dzieje z tym torem? Praktycznie pola startowe i jazda krawężnikiem decydowały o sukcesie. Nie pamiętam tak nudnych zawodów Grand Prix. Też tak odbierasz turniej na praskiej Markecie?

Faktycznie w poprzednich latach działo się tutaj więcej na dystansie. Tym razem praktycznie nie dało się nic zrobić na trasie, a pola zewnętrzne były fatalne. Zazwyczaj w Pradze rozgrywane były ciekawsze zawody. Nie wiem, czy czasami nie zmienili tutaj nawierzchni? Zupełnie nie pasowały mi teraz ustawienia sprzętu, które zazwyczaj się tutaj sprawdzały. Sugerowałem się tym, co dobre było na Markecie kiedyś, ale jak widać, nie tędy droga. Będę musiał to sobie wszystko przemyśleć.

Kiedyś Praga była Twoją domeną, bo seryjnie nie schodziłeś tutaj z podium. Przed rokiem nie udało się jednak podtrzymać tej passy i teraz znów nie ma finału. Przestał Ci ten tor sprzyjać?

- Speedway bardzo szybko się zmienia. To, co pasowało rok temu, nie musi się sprawdzić w kolejnym sezonie. Obecnie w żużlu nie można być niczego pewnym. Speedway ewoluuje. Zmienia się sprzęt, nawierzchnie, pojawiają się nowi mocni zawodnicy. Widać to chociażby po tym sezonie. Mnie nie pozostaje nic innego, jak wyciągać właściwe wnioski i w kolejnej rundzie powalczyć o lepszy wynik.

Grand Prix Czech dla Polaków kończy się dużo lepiej niż to zwiastował początek zawodów, kiedy zanosiło się na pogrom biało-czerwonych. W końcówce poprawiliście trochę humory polskich kibiców... 
-

Początek turnieju był wręcz tragiczny. Widzimy jednak, jak szybko to się zmienia. Z biegu na bieg, z rundy na rundę. Nie ma co jednak się zastanawiać nad tym, co było. Musimy się wziąć do roboty i dalej walczyć.

W kontekście imprezy, która za dwa miesiące odbędzie się w Pradze, czyli Drużynowego Pucharu Świata wasz wynik może budzić niepokój? Przed wami jeszcze tutaj mecz Polska - Czechy. Pomoże wam to w dopasowaniu się do nawierzchni na Markecie? 
-

Nie wiem, czy będzie to miało jakikolwiek wpływ. Okazuje się, że można trenować, jeździć, sprawdzać, a później i tak warunki torowe są inne, więc i tak trzeba zmieniać ustawienia. Czasami jest dobrze przyjechać bezpośrednio na zawody i ocenić sytuację przed samym startem, ustawić motocykle i jechać. Nie sądzę, by możliwość dodatkowego potrenowania na Markecie miała jakieś znaczenie.

Tai Woffinden wygrał w Pradze pierwsze zawody w życiu, ale powoli musimy się chyba przyzwyczajać do triumfów tego chłopaka. Zgodzisz się, że Brytyjczyk jest w niebywałej formie? 
-

Bez wątpienia Tai Woffinden prezentuje życiową formę. Jest w tej chwili rewelacyjny. Czołówka klasyfikacji cyklu mocno się zmieniła. Emil i Tai prowadzą. Ja nadal trzymam się też w gronie najlepszych, ale trzeba w kolejnej rundzie zdobywać jeszcze więcej punktów.

Wracasz prosto z Pragi do Polski na specyficzny mecz Derby Ziemi Lubuskiej. Czujesz już ten dreszczyk emocji? 
-

Jeszcze nigdy nie uczestniczyłem w tego typu derbach. Cieszę się, że będę mógł przeżyć na własnej skórze Derby Ziemi Lubuskiej. To wyjątkowy mecz dla kibiców obu drużyn.

Kibice z Zielonej Góry nie zobaczą jednak derbów na żywo na stadionie. Mocno będzie brakowało wam ich dopingu? 
-

Zdecydowanie będzie brakowało nam fanów z Zielonej Góry, którzy zawsze liczną grupą jeżdżą za nami, by nas dopingować. Robią to w naprawdę świetny sposób. Nie rozumiem pewnych spraw. Szkoda, że skończyło się tym, że nasi fani nie mogą być z nami na stadionie. Wydaje mi się, że nie powinno dochodzić do takich sytuacji. Żużel jest dla kibiców.

Jarosław Hampel liczył na lepszy występ w Grand Prix Czech.
Jarosław Hampel liczył na lepszy występ w Grand Prix Czech.
Źródło artykułu: