Stal Gorzów świetnie zaczęła spotkanie w Bydgoszczy. Po pierwszym biegu prowadziła 5:1, ale było to pierwsze i ostatnie liderowanie gości w tym meczu. - Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, jak ciężka przeprawa nas czeka. Niemniej jednak po cichu liczyliśmy na zwycięstwo. Atut własnego toru oraz bardzo dobra postawa Mikołaja Curyły zdecydowały o tym, że wracamy do domu bez żadnej zdobyczy - powiedział Piotr Paluch.
Nie da się nie zauważyć jak znacznie bydgoscy juniorzy przewyższali młodzieżowców drużyny przyjezdnej. Gospodarze zdobyli 17 oczek, goście zaś...1. - Właśnie, 17:1. To był główny powód naszej porażki niestety. Sam Iversen meczu nie wygra, chociaż zdobył prawie tyle samo punktów, co cała reszta drużyny. Reszta seniorów co prawda dorzucała jakąś zdobycz, ale chociażby taki Krzysztof Kasprzak nie ustrzegł się też wpadek - zauważył.
Paluch twierdzi, że kluczowy dla losów spotkania był bieg dziewiąty. - Wtedy to Curyło z Hancockiem przywieźli nas na 5:1 i potem już tylko musieliśmy gonić, ale popełnialiśmy błędy. Zabrakło nam atrybutu w postaci skutecznych i punktujących juniorów, ale byli w drużynie zawodnicy, którzy potrafili wygrywać i to dobry prognostyk przed walką o bonus - zakończył.
Żużel na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów speedway'a! Kliknij i polub nas