Jaskółczy walec rozjechał Myszki Miki - relacja z meczu Unia Tarnów - Stelmet Falubaz Zielona Góra

Srogi rewanż zafundowali zawodnicy Unii Tarnów swoim rywalom z Zielonej Góry. Po jednostronnym widowisku tarnowianie wygrali 58:32, a goście wyjechali z Małopolski nawet bez punktu bonusowego.

Przy tak wyrównanej klasie obu ekip i perspektywie odrobienia osiemnastu punktów z pierwszej batalii, mało kto się tego spodziewał. Nawet przy wiadomej już dzień wcześniej absencji Andreasa Jonssona. Trener Rafał Dobrucki wykorzystał wszystkie mogące mieć znamiona powodzenia rezerwy taktyczne. Kto pamięta także jakiś ostatni mecz ligowy Jarosława Hampela, w którym nie zanotował przynajmniej jednego indywidualnego zwycięstwa? - Dobre pytanie. Szczerze mówiąc nie wiem - dopowiedział. A przecież przed tą kolejką "Mały" był liderem Enea Ekstraligi pod względem średniej biegopunktowej.

W normalnych okolicznościach można by było napisać, że wpadkę zaliczył Hampel. Poziomem do swojego lidera dostroili się jednak wszyscy z wyjątkiem Piotra Protasiewicza. 38-latek już wiele razy udowadniał, że Jaskółcze Gniazdo bardzo mu odpowiada, a w niedzielny wieczór ponownie był na nim niesamowicie szybki. Patryk Dudek miał dobrą tylko drugą fazę zawodów. W pierwszej męczył się okrutnie, a porażka w biegu młodzieżowym z parą Kacper Gomólski - Mateusz Borowicz już nie zwiastowała nic dobrego.

Odpowiedź przyjezdnych była wtedy jeszcze natychmiastowa. Protasiewicz i Jabłoński pozostawili w pokonanym polu Martina Vaculika i Artioma Łagutę, a to mogło wzbudzić niepokój w szeregach podopiecznych Marka Cieślaka. - Rozleciał mi się jeden silnik. Oddaję go do serwisu - zakomunikował przyczyny słabszego niż zwykle występu Rosjanin. Faktycznie "Tiomka" przeżywał ogromne katusze. Nic nie mógł zdziałać na trasie nawet przy tak kiepsko dysponowanych "Myszkach Miki". A przecież jak nie atomowy start to mijanki na dystansie są specjalnością zakładu młodszego z rosyjskich braci.

O bezradności Stelmet Falubazu świadczy też po trosze dobry start Patricka Hougaarda. Zawodnik, który wcześniej przeciwko bydgoskim "Gryfom" nie dowiózł do mety punktów tym razem odbierał je uznanym markom. Dorobek Duńczyka mógłby być okazalszy, ale po dobrych momentach startowych dwa "oczka" pogubił na trasie. Dwa razy w ten sam sposób dał się nabrać na ataki Piotra Protasiewicza. I nawet jeśli po powrocie do zespołu Leona Madsena jego rodak nie dostanie już więcej szansy w tym roku, to i tak pozostawi dobre wrażenie.

"Pepe" stworzył też bardzo niebezpieczną sytuację na torze w biegu numer sześć. Na przeciwległej prostej po starcie wprasował w bandę Janusza Kołodzieja, który siłą rzeczy nie zostawił przy niej miejsca idącemu "na trzeciego" Krzysztofowi Jabłońskiemu. "Jabłko" praktycznie stanął w miejscu co skrzętnie wykorzystał Mateusz Borowicz. Młody jeździec gospodarzy nie cieszył się swoją pozycją długo ponieważ Jabłoński odbił ją jeszcze na tym samym okrążeniu.

Po blamażu sprzed tygodnia ze swojej zdobyczy mógł być zadowolony wspomniany Kołodziej. Za sekretem jego punktów stał jednak Maciej Janowski. Niepokonany "Magic" oddał na ten mecz wychowankowi "Jaskółek" jeden ze swoich silników. To najdobitniej obrazuje z jakimi kłopotami boryka się obecnie Kołodziej. Na swoim teraźniejszym sprzęcie potrafił ujechać w grodzie Bachusa zaledwie dwa punkty. Janowski natomiast bawił się jazdą. Ku uciesze miejscowej publiczności "strzelił" jeszcze na ostatnim łuku trzynastego biegu Hampela.

Z perspektywy całości bardzo szkoda zwłaszcza Kacpra Gomólskiego. Odjechał trzy wyścigi, a swoją zadziornością i mądrymi obronami lokat zasłużył na więcej. - Kogo miałem zmienić jak równo pojechali wszyscy? - pytał tylko retorycznie trener Cieślak. Przyznał to z wielkim uśmiechem ,bo takiego kłopotu bogactwa zazdrościłby mu każdy menadżer nie tylko w Polsce.

Można gdybać, czy do zdobycia punktu bonusowego zabrakło tylko Andreasa Jonssona w miejsce którego pojechał debiutujący w tym sezonie na torach Enea Ekstraligi Mikkel B. Jensen. Młokos z Danii niczym specjalnym się nie wyróżnił podobnie jak po raz kolejny z rzędu Jonas Davidsson. Trzeba za to oddać, że parę punkcików zabrały gościom defekty, co wedle pewnego zwrotu "jak nie idzie to nie idzie…" obrazuje najlepiej cały przebieg meczu w wykonaniu drużynowego mistrza Polski z 2011 roku. - Przegraliśmy też chyba wszystkie wyjścia spod taśmy - dodał jeszcze Krzysztof Jabłoński.

Unia Tarnów - 58
9. Maciej Janowski - 14+1 (3,2*,3,3,3)
10. Patrick Hougaard - 6 (1,3,1,1)
11. Artiom Łaguta - 9+1 (1,2*,1,2,3)
12. Martin Vaculik - 9+1 (0,3,3,1,2*)
13. Janusz Kołodziej - 11 (3,2,3,3,0)
14. Mateusz Borowicz - 3+1 (2*,0,1)
15. Kacper Gomólski - 6+1 (3,2*,1)

Stelmet Falubaz Zielona Góra - 32
1. Mikkel B. Jensen - 1 (0,1,-,-,0)
2. Jonas Davidsson - 2 (2,0,-,-,-)
3. Piotr Protasiewicz - 12 (3,3,2,2,d,2)
4. Krzysztof Jabłoński - 3+1 (2*,1,0,0,0)
5. Jarosław Hampel - 6 (1,0,2,0,2,1)
6. Patryk Dudek - 8 (1,1,0,2,3,1)
7. Kamil Adamczewski - 0 (0,0,-)

Bieg po biegu:
1. (71,10) Janowski, Davidsson, Hougaard, Jensen 4:2
2. (71,11) Gomólski, Borowicz, Dudek, Adamczewski 5:1 (9:3)
3. (70,65) Protasiewicz, Jabłoński, Łaguta, Vaculik 1:5 (10:8)
4. (69,68) Kołodziej, Gomólski, Hampel, Adamczewski 5:1 (15:9)
5. (71,09) Vaculik, Łaguta, Jensen, Davidsson 5:1 (20:10)
6. (70,70) Protasiewicz, Kołodziej, Jabłoński, Borowicz 2:4 (22:14)
7. (70,57) Hougaard, Janowski, Dudek, Hampel 5:1 (27:15)
8. (70,83) Kołodziej, Hampel, Gomólski, Dudek 4:2 (31:17)
9. (70,00) Janowski, Protasiewicz, Hougaard, Jabłoński 4:2 (35:19)
10. (70,47) Vaculik, Dudek, Łaguta, Hampel 4:2 (39:21)
11. (70,08) Kołodziej, Protasiewicz, Hougaard, Jabłoński 4:2 (43:23)
12. (70,18) Dudek, Łaguta, Borowicz, Protasiewicz (d3) 3:3 (46:26)
13. (70,12) Janowski, Hampel, Vaculik, Jabłoński 4:2 (50:28)
14. (70,86) Łaguta, Vaculik, Dudek, Jensen 5:1 (55:29)
15. (70,20) Janowski, Protasiewicz, Hampel, Kołodziej 3:3 (58:32)

NCD: Janusz Kołodziej (Unia Tarnów) - 69,68 sek. (w 4. wyścigu)
Sędzia: Artur Kuśmierz
Widzów: ok. 10 000
Zawodnicy startowali według I zestawu.

Źródło artykułu: