Polski debiut z niespodzianką? - przewodnik po cyklu Grand Prix na długim torze

Zdjęcie okładkowe artykułu: Longtrack
Longtrack
zdjęcie autora artykułu

Finlandia, Norwegia, dwukrotnie Francja, Polska i Niemcy. To właśnie te państwa zorganizują rundy GP na długim torze. Czym charakteryzują się poszczególne tory? Sprawdź rozkład jazdy na longtracku!

W najbliższą sobotę na torze w fińskiej miejscowości Forssa zainaugurowane zostaną rozgrywki o mistrzostwo świata na długim torze. Rodzima publiczność z pewnością doda skrzydeł aktualnemu czempionowi - Joonasowi Kylmakorpi, który tytuł najlepszego zdobywał trzy lata z rzędu. Na złoty medal chrapkę mają jednak również inni zawodnicy z Martinem Smolińskim, Josefem Francem i Cameronem Woodwardem na czele. Tegoroczny zwycięzca wyłoniony zostanie podczas walki w sześciu rundach Grand Prix, a jedna z nich odbędzie się na torze w Rzeszowie. To będzie polski debiut w rozgrywkach na długim torze.

Sezon 2013 to czas zmian w popularnym longtracku. Przed ubiegłorocznym finałowym turniejem w Vechcie, działacze FIM i zawodnicy spotkali się na wspólnym posiedzeniu, podczas którego debatowano na temat przyszłości dyscypliny. Żużlowcy przedstawili różne pomysły, większość z nich weszła w życie wraz z nowym rokiem. Główne zmiany dotyczą formuły zawodów Grand Prix. Dotychczas rozgrywano dwanaście wyścigów, dwa półfinały i finał. Obecnie na długim torze ścigać się będzie zgodnie z regulaminem mistrzostw na żużlu, a zatem faza podstawowa liczyć sobie będzie dwadzieścia biegów. Ponadto ograniczono ilość zawodników startujących w pojedynczym wyścigu z sześciu do pięciu. To zaś wiążę się z pomysłem, aby Grand Prix na długim torze przenieść również na mniejsze obiekty, tym samym propagując dyscyplinę w krajach, które nie posiadają "tysiączników". Obniżenie limitu długości toru z 400 do 350 metrów (górna granica do 1300 metrów) pozwoliło FIM-owi na organizację rundy w Rzeszowie.

Pierwsze zawody o tytuł mistrz świata rozegrane zostaną w fińskiej Forssie. Tamtejszy tor o nawierzchni żużlowej liczy sobie równo 1000 metrów i jest najdłuższym spośród sześciu obiektów cyklu Grand Prix 2013. Na co dzień jest to obiekt przeznaczony do wyścigów konnych. Zeszłoroczne rozgrywki również zainaugurowano w Finlandii, a główna nagroda, ku uciesze miejscowej publiczności, padła łupem Joonasa Kylmakorpi. Zawodnik znany również z torów żużlowych zdobył wtedy 28 punktów, oddając przeciwnikom zaledwie dwa oczka. Tuż za mistrzem świata uplasował się Josef Franc, a na najniższym stopniu podium stanął Theo Pijper. Choć Finlandia kojarzona jest powszechnie jako kraj mroźny, to w Forssie co roku intensywnie świeci słońce. Podobnie ma być również w sobotę, a prognozy pogody wskazują na temperaturę dwudziestu sześciu stopni Celsjusza. Kylmakorpi, który tytułu mistrza bronić będzie po raz trzeci, nie ukrywa, że jest to dla niego miejsce szczególne. - Od kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po złoty medal w rozgrywkach na długim torze, w Finlandii wzrosło zainteresowanie tą dyscypliną. Zgłaszają się do mną różne media, a na stadion co roku przychodzi więcej kibiców. Finowie pasjonują się sportami motorowymi i jestem im wdzięczny, że licznie podróżują również na zawody Grand Prix w innych państwa. Choć urodziłem się w Szwecji, moi rodzice są Finami i w duchu takiej kultury mnie wychowali. Pomimo że posiadam dwa paszporty, zawsze uważałem się za Fina. Dlatego właśnie start przed rodzimą publicznością jest dla mnie bardzo motywujący – komentuje Kylmakorpi. Na torze w Finlandii dobrze czuje się również Czech Josef Franc i Niemiec Jorg Tebbe, którzy w ubiegłym roku zdobyli tam po 26 punktów.

Tydzień po fińskiej inauguracji zawodnicy rywalizować będą w Norwegii. Tor w Forus to drugi pod względem długości obiekt w kalendarzu mistrzostw świata i jedno okrążenie liczy sobie 950 metrów. To właśnie na takich "lotniskach" zawodnicy zaprezentować mogą typową dla tej dyscypliny sylwetkę, gdyż na prostych żużlowcy praktycznie kładą się na motocyklach, aby ten osiągnął jak największą prędkość. Ta zaś dochodzi nawet do 180km/h! Mijanki i akcje na torze są więc wyjątkowo ekscytujące. W przeciwieństwie do żużla, motocykle posiadają skrzynię biegów, karbonowe błotniki, tylne zawieszenie, a standardowy łańcuch zastąpiony jest przekładnią pasową. W ubiegłym roku zawody w Forssie zostały zdominowane przez Joonasa Kylmakorpi, który oddał rywalom zaledwie jeden punkt. W 2012 roku na pozostałych stopniach podium stanęli Niemcy – Berd Diener i Matthias Kroger.

W tegorocznym cyklu Grand Prix wystartuje pięciu reprezentantów Niemiec, a dyscyplina ta jest u naszych sąsiadów popularniejsza od klasycznego żużla. Pierwsze Drużynowe Mistrzostwa Świata na długim torze rozegrano w 2007 w Morizes i to właśnie reprezentacja Niemiec sięgnęła po historyczny medal i co ciekawe, żaden inny kraj nie zdołał odebrać im złota! Przez sześć lat tytuł mistrzowski lądował w rękach Niemców. Motorem napędowym tych sukcesów był Gerd Riss – ośmiokrotny indywidualny mistrz świata, który zakończył karierę w 2010 roku w wyniku poważnej kontuzji. Wielkie osiągnięcia w tej dyscyplinie ma na swoim koncie także Robert Barth, który tytuł mistrz zdobył czterokrotnie. Obecnie liderem reprezentacji Niemiec jest znany z występów na żużlu – Martin Smoliński. Ubiegły sezon zakończył z tytułem wicemistrzowskim. Obecnie świetnie radzi sobie w brytyjskiej lidze żużlowej i śmiało zapowiada, że planuje przerwać dominację Kylmakorpiego na długim torze.

Po dwóch pierwszych turniejach zawodnicy odpoczywać będą prawie miesiąc. W połowie lipca rywalizacja przeniesie się do Francji, gdzie na liczącym sobie 504 metry długości torze w Marmande sezon wkroczy w decydującą fazę. Co roku francuski turniej jest świętem longtracku. Organizatorzy wybierają bowiem taki termin, aby był jak najbliżej czternastego lipca, a zatem Narodowego Święta Francji, upamiętniającego wybuch Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W dzień wolny od pracy na trybunach w Marmande zasiada zazwyczaj wiele kibiców. Dwa lata temu turniej oglądało niespełna 16.000 fanów! W ubiegłym roku zawody zostały przełożone z pierwotnego terminu na następny dzień ze względu na silne opady deszczu. Oprócz piknikowej atmosfery, Marmande charakteryzuje się specyficznym torem o trójkątnym kształcie, a zatem i trzech łukach. Dwa lata temu francuskie zawody sędziował Polak – Wojciech Grodzki. - Sądzę, że zawodnicy startujący na długim torze muszą być lepiej od żużlowców przygotowani kondycyjnie. Jeżeli tory mają nawierzchnię żużlową to nie ma wielkiego problemu, natomiast, gdy jest to obiekt trawiasty - tak jak w Marmande,  jest to ogromne wyzwanie. Treningi zazwyczaj odbywają się rano i wieczorem podczas Grand Prix, tej trawy już po prostu nie ma! Taki tor wymaga ogromnej siły i wytrzymałości, ciężko jest się bowiem utrzymać na wirażach. To już zahacza niemal o motocross – stwierdza polski sędzia. W ubiegłym roku na tym specyficznym obiekcie najlepiej poradził sobie Joonas Kylmakorpi, który w finale stoczył fantastyczną walką wysuwając się z trzeciej pozycji na czoło stawki. Wyścig ten miał o tyle ciekawy przebieg, że w trakcie drugiego okrążenia zaczął silnie padać deszcz i tylko Fin umiał walczyć w tych warunkach, choć w całych zawodach uzbierał tyle samo punktów co Martin Smoliński. Niemiec w decydującym o wygranej biegu zajął trzecie miejsce, na drugim stopniu podium stanął zaś Josef Franc.

[color=#000000]

Tor w Marmande (źródło: Facebook)
Tor w Marmande (źródło: Facebook)

[/color]

Czwarta runda Grand Prix tegorocznego cyklu to absolutny debiut! O pomyśle rozegraniu turnieju w Polsce debatowano podczas spotkania FIM-u z zawodnikami w Vechcie pod koniec ubiegłego sezonu. Kandydaturę Rzeszowa zgłosił Kylmakorpi, który w ubiegłym roku startował w barwach "Żurawi" podczas rozgrywek polskiej Ekstraligi. Pomysł ten poparł także Cameron Woodward, który w przeszłości również ścigał się w klubie Marty Półtorak. To właśnie Australijczyk udał się na Podkarpacie, aby przejechać się po torze na motocyklu z longtracku. Zarówno żużlowiec jak i włodarze wyrazili pozytywną opinię na temat możliwości rozegrania turnieju w Rzeszowie. FIM obniżył więc dolny limit długości toru tak, aby regulamin zezwalał rywalizować na obiekcie, który liczy sobie 395 metrów. Wszystko to w imię popularyzacji dyscypliny.

- Bardzo ciekawe zawody, dlatego że zawodnicy jadą w pięć osób. W związku z tym, że będą jeździć najlepsi, to faktycznie będą to zawody o wysokiej randze. Potrzebna nam jest wyłącznie pomoc i wsparcie finansowe czy to prezydenta, czy marszałka. Wszędzie indziej, gdzie odbywa się Grand Prix, czy zawody o tej skali, to one są realizowane w oparciu o całą administrację – komentowała Marta Półtorak, Prezes rzeszowskiego klubu. Tajemnicą pozostaje, kto z Polaków otrzyma dziką kartę na te zawody. Swoich sił na długim torze próbował m.in. Grzegorz Knapp. W kuluarach mówi się jednak, że z zamiarem startu w przyszłorocznym cyklu nosi się jeden z czołowych polskich żużlowców, a start w Rzeszowie miałby być dla niego swoistym przetarciem w rozgrywkach. Takie informacje tylko podsycają atmosferę polskiego debiutu w walce o mistrza świata. Do gronach faworytów z pewnością należeć będzie wspominany Kylmakorpi, który to ma przecież całkiem świeże wspomnienia ze stadionu przy ulicy Hetmańskiej. Bez wątpienia groźny będzie także Woodward oraz inni zawodnicy, którzy na co dzień ścigają się również na żużlu: Smoliński, Franc, Pijper, Kroger, Katt czy Hall. Nie wspominając już o zawodniku niespodziance...

[color=#000000]

Joonas Kylmakorpi w barwach klubu z Rzeszowa
Joonas Kylmakorpi w barwach klubu z Rzeszowa

[/color] Ubiegłoroczny cykl Grand Prix miał swój finisz w niemieckiej miejscowości Vechta. To właśnie tam rozstrzygnęły się losy medali. Po zawodach na torze o długości 535 metrów najbardziej szczęśliwy był Kylmakorpi, który nie tylko po raz drugi obronił tytuł mistrza świata, ale również zwyciężył ostatni turniej. Po pasjonującej walce srebrny medal w klasyfikacji generalnej przypadł Smolińskiemu, a brąz Francowi. Niemieckie zawody z pewnością na długo zostaną w pamięci Camerona Woodwarda, który po raz pierwszy stanął wtedy na podium. Australijczyk, który na rywalizację w longtrack zdecydował się w 2011 roku za namową swojego dobrego kolegi Kylmakorpiego, już po pierwszym sezonie startów otrzymał od FIM-u stałą dziką kartę. Popularny "Cam" zawsze świetnie radził sobie na niemieckiej ziemi. Najbardziej prestiżowym turniejem indywidualnym (oprócz rund Grand Prix) są zawody w Herxheim, gdzie w 2011 roku Woodward przyjechał jako zawodnik kompletnie nieznany. Stawiał bowiem pierwsze kroki w tej dyscyplinie.

Jakie więc było zdziwienie niemieckich kibiców oraz organizatorów turnieju, gdy to właśnie Cameron pozostawił w pokonanym polu doświadczonych i utytułowanych rywali. - Najbardziej z tego dnia utkwił mi w pamięci moment, gdy podczas dekoracji na podium spiker zadał mi pytanie: who the fuck is Cameron Woodward?! (kim do cholery jest Cameron Woodward?!) - wspomina Australijczyk. Tym razem w Niemczech odbędą się przedostatnie zawody tegorocznego cyklu. Lokalnej publiczności marzy się, aby turniej wygrał ich rodak. Na to najbardziej czeka Martin Smoliński, choć do walki z pewnością włączy się Stephan Katt czy Mathias Kroger.

Stadion w Vechcie podczas zeszłorocznej rundy Grand Prix
Stadion w Vechcie podczas zeszłorocznej rundy Grand Prix

Morizes z pewnością wybornie kojarzy się Joonasowi Kylmakorpi, który właśnie tu w 2011 roku świętował drugi w karierze tytuł mistrzowski. W tym sezonie Fin liczy na powtórkę z rozrywki, gdyż finałowa runda odbędzie się właśnie we Francji. Tor w Morizes liczy sobie 520 metrów długości, a w ubiegłorocznym turnieju najlepiej poradził sobie Josef Franc. Tuż za jego plecami uplasowali się Jorg Tebbe i Stephan Katt. Ostatnia runda Grand Prix ma to do siebie, że wielu zawodników musi dać z siebie wszystko. To właśnie wtedy rozstrzygają się losy medali, a także pozostałych miejsc, które zapewniają udział w kolejnym roku startów. W 2011 roku specjalnie na to wydarzenie, Kylmakorpi przyszykował złoty kombinezon, który ubrał, gdy na swoim koncie miał tyle punktów, że nikt nie mógł mu wyrwać z rąk tytułu mistrza. Chris Geer i Paul Knott, ówcześni mechanicy Fina, do późnych godzin nocnych zdzierali gardła śpiewając słynny utwór grupy Queen "We are the Champions". Z czyjego boksu piosenka ta zabrzmi w tym roku? Kandydatów do tytułu jest kilku. W stawce Grand Prix widnieje m.in. Ales Dryml, ale to czy wystartuje jest niewiadomą. Czech obecnie ściga się w cyklu żużlowym w ramach zastępstwa za kontuzjowanego Warda, ponadto zapowiedział również udział w Indywidualnych Mistrzostwach Europy i obronę tytułu wywalczonego w ubiegłym sezonie. Do faworytów zaliczyć można Smolińskiego, Woodwarda, Pijpera i Franca. Tak już żużel, zawody na długim torze są jednak nieprzewidywalne i wielu jest takich, którzy dadzą z siebie wszystko, aby na długo wspominać złoty wieczór w Morizes...

Kylmakorpi w złotym kombinezonie po zdobyciu tytułu mistrza świata w 2011 roku
Kylmakorpi w złotym kombinezonie po zdobyciu tytułu mistrza świata w 2011 roku
Źródło artykułu:
Komentarze (7)
avatar
Asmodeus78
8.07.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
byłem na tym ...nuda jak cholera ..nic sie nie dzieje,zadnych efektów.nie polecam  
avatar
SG FAN
5.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ile oni tam na prostej mają? 150 km/h? Fajna sprawa.  
avatar
dmch
5.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nie ma jak klasyczny zuzel.na long tracku jada jada i zadnych emocji od startu do mety jedzie jeden za drugim i to tyle.poza szybkoscia nic specjalnego..to taki motorowy odpowiednik f1  
avatar
Endrju Stelmach
5.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na stronie PZM jest ciągle w kalendarzu w miejscu i dacie, gdzie niby ma być Rzeszów TBA - czyli do ustalenia. To jest ten turniej w Rzzszy czy nie ma? Jakieś info o biletach?  
avatar
sympatyk zuzla
5.06.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żużel na długich torach i kosmetyka w przepisach jest ciekawa pozdrawiam i powodzenia wszystkim zawodnikom ścigającym się po długich torach