Ot ciekawa historyjka, podobnie jak u Tuwima z "rewelacjami" o tym, że to murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania itd. ponieważ inaczej wszystko się zawali, a wszyscy są od wszystkich zależni, po przez łańcuszek powiązań. Przypomniały mi się te wierszyki, bowiem obserwując sytuację w krajowym i światowym speedway-u, coraz bardziej nabieram przekonania, że zdecydowana większość domorosłych reformatorów i uzdrowicieli, ma tyle pojęcia i osiągnięć w tej dziedzinie, co na ten przykład, Jamajczycy o bobslejach. Co prawda raz wystawili nawet załogę na igrzyska zimowe, ale jej start traktowany był wyłącznie w kategoriach rozrywkowo – ciekawostkowych lub, jak kto woli, folklorystycznych, niemal jak występy na skoczniach narciarskich słynnego "Orła" – Eddie Edwards`a z Anglikowa. Fakt, "Eurosport" pokazuje czasem różne dziwadła, bywa, że na żywo, wczoraj np. dawali relację z mistrzostw pilarzy w cięciu drewnianych bali na czas, ale jeśli taki jest cel i zamysł żużlowych decydentów, to lepiej żeby nic nie robili, bo wtedy chociaż mniej i później popsują, a my kibice, zyskamy nieco na czasie, odraczając w ten sposób nieuniknioną egzekucję.
Na Zachodzie bez zmian
Za nami ostatni etap segregacji do przyszłorocznego GP. Finał odbył się u nas, zatem aż dziw bierze, że nie awansował komplet Polaków. Nie zmienia to jednak niczego w ocenie zasad i atrakcyjności całego cyklu. Średnia wieku jeszcze bardziej wzrośnie, nowe twarze obejrzymy, jak któryś z uczestników postanowi zostać kobietą i wszyje sobie silikony, poprawi nosek i zlikwiduje zarost, zaś prawdziwe emocje towarzyszyć będą jedynie "występom" sprawozdawców TV, w oczekiwaniu, z nadzieją, na kolejne wpadki i upadki. Stare repy na ciężkich nawierzchniach nie będą ryzykować, bo swoje już zarobili i głupio byłoby na stare lata zaliczyć zonka. Będą więc tradycyjne jęki na Olsena, fatalne tymczasowe tory i brak możliwości pokazania "kunsztu", a ponieważ młodych i gniewnych w przyszłym sezonie, praktycznie nie będzie, to nie będzie miał kto pokazać, że się da, trzeba tylko trochę zaryzykować. Na "normalnych" torach zaś, geriatryczni mają gigantyczną przewagę finansową i sprzętową, więc z łatwością "udowodnią, że potrafią jeździć", a tegoroczną klasyfikację można będzie przepisać, niemalże bez korekt. Żadnych szans na sensacje, szaleństwo, dramaty i nowe gwiazdy. To będzie zaledwie cienka herbatka z półki "tanie i pewne", bez odrobiny esencji i prawdziwego smaku. Kto pamięta gdzie, kiedy i ile tytułów zdobyli Mauger, czy Rickardsson, a kto pamięta jedynego naszego mistrza, albo oszustwo Niemców z torem i "mistrzostwem" Egona Muellera? Jestem pewien, że na pierwsze pytanie wielu zdoła odpowiedzieć w części dotyczącej liczby złotych medali, ale gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach, niewielu pamięta, bo w kolejnych triumfach nie było niczego interesującego. Na drugie pytanie odpowiedź znają niemal wszyscy, a bardzo wielu, mimo upływu lat, pamięta ze szczegółami okoliczności tych wydarzeń. Warto przy zauważyć, że gdyby cykl GP funkcjonował już wtedy, to Polska do dziś czekałaby na indywidualne złoto, bo Mauger już w kolejnych zawodach odrobiłby straty do Szczakiela i szybko byłoby po sensacji, sukcesie i legendzie. Zatem czego więc oczekujecie Drodzy Kibice? Brazylijskiej telenoweli, w tej samej
obsadzie, rozwleczonej do granic cierpliwości i z zakończeniem, oczywistym już po dwóch pierwszych odcinkach, czy zwartej, szybkiej, ostrej „mega-produkcji”, ze zwrotami akcji, zagadkami i fascynującym, zaskakującym finałem? Jeśli zaś są zwolennicy obydwu tych form, to może wystarczy dać ludziom wybór i rozgrywać jedno oprócz, a nie zamiast,
drugiego? Byłby i wilk syty i owca cała.
Szkoda Ostrowa
Pięknie walczyli ostrowianie o awans, niestety ostatecznie polegli. Nie dlatego jednakże, że coś spartaczyli. Niczego nie spaprali, a pewnie jeżdżąc w komplecie, z łatwością wciągnęli by skłócony i źle prowadzony Gdańsk. Los sprawił, że w decydującym momencie brakło w składzie lidera, a że rodzime przepisy nie dają szansy na jednorazowe zastępstwo, czy przełożenie zawodów, zaś "Intar" tym razem nie kombinował, lecz przyjął kolejny cios z godnością, to mimo ambicji, znakomitej organizacji klubu i drużyny oraz oddania kibiców, nie popełniając żadnego błędu – poległ. Szkoda, wielka szkoda, bo znów mocnych ośrodków, ze znakomitym zapleczem i dobrze zarządzanych, nie ma znów tak wiele, by tym które są do tego gotowe, zamykać drzwi do elity. W NBA, czy NHL rozwiązano problem bardzo łatwo. W lidze występuje ten, kto uzyska licencję, spełniając przed tym warunki finansowe, personalne i lokalowe, że tak to ujmę, zaś liczba drużyn jest elastyczna. Dla tych, którzy owych warunków nie spełniają, mówiąc zaś wprost, których na to nie stać, istnieją kluby filialne, ligi amatorskie, uniwersyteckie, tzw. "farmy" oraz liczne rozgrywki regionalne i turnieje. Nie można by tak u nas ? Po kiego grzmota wymyślać koło i proch, skoro już to zrobiono i wystarczy skorzystać z "gotowca"? Bez takiego systemu, ci którzy mogą i chcą, albo kombinują z "dzikimi kartami" lub „zastępowaniem” biedniejszych po ich "rezygnacji" z udziału, albo po jednym, czy dwóch uczciwych, acz nieudanych podejściach rezygnują, bo odchodzi rozczarowany Sponsor i klub leci w hierarchii o kilka pięter w dół. Czy polski żużel stać na luksus utraty kolejnego ośrodka? Spójrzcie na II ligę, finanse, składy i odejmijcie drużyny zagraniczne, co zostanie ? i niech nikt nie sprzedaje farmazonów o różnicy poziomów klubów i nudnych meczach, gdyby stworzyć, a raczej przywrócić, dwie ligi. Po pierwsze, nie od razu dzisiejsi drugoligowcy tak nisko upadli i nie tylko sobie to często zawdzięczają, zaś obecny system jeszcze ich dobija zamiast pomagać, po wtóre zaś bez większego kłopotu, choćby korzystając z istniejących wzorów, w początkowej fazie, można ten poziom nieco, sztucznie ale delikatnie, wyrównać, byle robić to z głową i konsekwentnie. Jak inaczej mają złapać oddech drugoligowcy, bez pomocy tych, którzy im tę nędzę zafundowali? Że mają znaleźć Sponsora? Pewnie, łatwizna, tylko biznesmen to nie bałwan, choć też na "B" i nie da kasy na coś co nie jest medialne, atrakcyjne choćby lokalnie i nie daje absolutnie żadnego pozytywnego efektu, ani wprost, ani pośrednio. Kto zna Sponsorów Krosna lub Opola? "Orła" Łódź pomijam, bo ci akurat są medialni, ale bardziej w kategoriach rozrywkowych niż sportowych, na zasadzie mieszania po każdych zawodach i braku niezbędnej konsekwencji i stabilności, a z tego nic dobrego nie może wyniknąć i nie wynika. Zatem wzory z NBA, czy kopiemy jeszcze głębszy dół do trumny polskich klubów, zostając przy tym co jest ? Zachęcam do myślenia.
Przemysław Sierakowski