Młodości, ty nad poziomy wylatuj - Grand Prix na półmetku

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zmiana warty w światowym speedwayu. Przynajmniej tak jest na półmetku SGP 2013. Do głosu dochodzą żużlowcy mający po dwadzieścia kilka lat. Weterani po czterdziestce powoli odchodzą w cień.

Zawarty w tytule cytat z "Ody do młodości" Adama Mickiewicza chyba najlepiej oddaje sytuację w obecnym cyklu Grand Prix. Emil Sajfutdinow lat 24, Tai Woffinden lat 23 oraz 26-letni Chris Holder przewodzą stawce Grand Prix na półmetku sezonu 2013. To już nie przypadek, ale powoli chyba stała tendencja, że coraz odważniej po największe laury w światowym żużlu ręce wyciągają żużlowcy urodzeni pod koniec lat 80. i na początku 90. ubiegłego wieku. Pokolenie żużlowców z lat 60. i 70. powoli odchodzi w cień, choć oczywiście nie oddaje pola bez walki. Emil Sajfutdinow przed sezonem zapowiadał, że mierzy w tym roku w najwyższe cele. Chce być jednym z tych, którzy sięgając po tytuły mistrzowskie wśród juniorów, nie będą musieli czekać nie wiadomo jak długo na złoto w rywalizacji seniorów. Rosjanin - poza pierwszym turniejem w Auckland - spisuje się rewelacyjnie. Wygrał trzy turnieje, a przecież w Pradze był na najlepszej drodze do triumfu, ale dotknął taśmy w finale. Z kolei w Gorzowie nie musiał pojechać w finale, by ukończyć zawody z największym dorobkiem punktowym.

Nic więc dziwnego, że na półmetku Emil Sajfutdinow ma 11 punktów przewagi nad Taiem Woffindenem. - Chciałbym, żeby to zostało do 5 października w Toruniu. Nie liczy się ten, kto prowadzi na półmetku, a ten kto na koniec jest najlepszy. Krok po kroku zmierzamy ku wymarzonemu celowi, ale naprawdę spokojnie podchodzimy do tego, co się dzieje - podkreśla Tomasz Suskiewicz. Emil Sajfutdinow nie kryje mistrzowskich aspiracji, ale absolutnie liderowanie w cyklu GP nie zmieniło Rosjanina. - Jak Bóg da, zostanę mistrzem świata. Do tego daleka droga. Jadę swoje i nie patrzę na punkty - podkreśla 24-letni żużlowiec, który pomimo rodzinnego dramatu i śmierci ojca, jedzie jak do tej pory najlepszy sezon w karierze. Wygrywa nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla ojca Damira, który odszedł z tego świata kilka godzin przed triumfem syna w Goeteborgu.

Emil Sajfutdinow przed tym sezonem miał na koncie trzy zwycięstwa w SGP. W obecnym dorzucił do kolekcji trzy kolejne
Emil Sajfutdinow przed tym sezonem miał na koncie trzy zwycięstwa w SGP. W obecnym dorzucił do kolekcji trzy kolejne

Woffinden nie składa broni Jeśli ktoś przed sezonem postawił na Taia Woffindena jako mistrza świata 2013 duże pieniądze, może stać się jesienią bardzo bogatym człowiekiem. Pytanie tylko, czy któryś z Brytyjczyków postawiłby złamanego funta na swojego rodaka, który miejsce w cyklu SGP 2013 zyskał tylko z uwagi na obywatelstwo. W tym przypadku był to jednak strzał w dziesiątkę, bo "Woffy" jedzie sezon życia i bez niego cykl Grand Prix byłby bardzo ubogi. - Przed sezonem mierzyłem w czołową ósemkę. Swoje plany zweryfikowałem trochę, bo jest szansa na coś więcej. Dlatego też zdecydowałem się wrócić już na turniej w Gorzowie, pomimo tego, że nie byłem jeszcze w pełni zdrów. Opłacało się, bo nie straciłem dużo do Emila Sajfutdinowa i mam nadal szanse na walkę o najwyższe cele - podkreślał Woffinden, który na półmetku traci do Rosjanina 11 punktów. Teraz tylko można gdybać, jakby obecnie wyglądała czołówka cyklu SGP, gdyby nie wypadek Taia Woffindena w Cardiff i złamany obojczyk. Brytyjczyk stracił w tym nieszczęściu tylko kilka wyścigów, kto wie jednak, czy nie na miarę tytułu mistrzowskiego. Do odjechania jeszcze ma maksymalnie 42 biegi, gdyby w pozostałych rundach awansował do finałów. Jest więc gdzie nadrabiać straty. 11 punktów to z jednej strony dużo, ale z drugiej niewiele. Tomasz Gollob, który przewodził cyklowi przez pierwsze trzy turnieje, obecnie jest tuż nad kreską oznaczającą TOP 8 i pozostanie w cyklu. Dla przykładu Emil Sajfutdinow po GP w Bydgoszczy miał 10 punktów straty do Golloba. Obecnie ma... 32 punkty przewagi nad mistrzem świata z 2010 roku. [nextpage] Nicki połamamy, ale walczy

Nicki Pedersen to postać kontrowersyjna. Jedni go kochają, drudzy nienawidzą. Nie można mu jednak odmówić ambicji bycia po raz czwarty mistrzem świata. W zeszłym roku się nie udało, to walczy w tym. Na przeszkodzie nie stanęła mu nawet złamana ręka, z którą dwukrotnie dojeżdżał do podium. Pedersen jest zdeterminowany w walce o złoto. Inne medale go raczej nie interesują. Dzięki temu, że nie odpuścił żadnego turnieju, nadal liczy się w walce o najwyższe cele. Obecnie jest piąty ze stratą 20 punktów do Sajfutdinowa. To sporo, ale jeszcze sześć turniejów przed żużlowcami. Wiele się może zdarzyć. Obrońca tytułu wrócił do gry Chris Holder po turnieju w Gorzowie po raz pierwszy w tym sezonie wskoczył na podium klasyfikacji przejściowej. Obrońca mistrzowskiego tytułu rok zaczął przeciętnie, żeby nie powiedzieć słabo. Niby powodem tego miały być problemy sprzętowe. "Crispy" najwyraźniej uporał się z kłopotami, bo ostatnio jeździ już znacznie lepiej. Co prawda nie wygrywa poszczególnych turniejów, ale każda dwucyfrówka powiększa jego szanse na jeden z medali na koniec sezonu. Australijczyk obecnie jest trzeci ze stratą 16 punktów do Sajfutdinowa. Za jego plecami znajduje się jednak cała grupa pościgowa zawodników, którzy mają 60 lub więcej punktów. Hampel chce być stabilny

Bez konkretnego celu sezon 2013 zaczynał Jarosław Hampel. Polak na pewno w głowie i sercu miał marzenia, ale nie zdradzał ich głośno. Początek był wyśmienity, bo Auckland wygrał w wielkim stylu. Później nie było już tak różowo. Zdarzył się jeszcze finał w Geoteborgu i ostatnio wspaniały triumf w Gorzowie. Polak jednak nie potrafi ustabilizować formy. Nie chodzi tutaj nawet o poszczególne turnieje, ale samą zdobycz w konkretnych zawodach. Hampel w Gorzowie zaczął bardzo słabo, by na końcu "fruwać" po torze. - Potrzeba mi stabilizacji. Nie może być tak, że po jednym udanym turnieju dwa kolejne wypadają słabo. Jestem zadowolony z pozycji na półmetku, ale mogło być też lepiej - nie krył po Grand Prix w Gorzowie zwycięzca dwóch tegorocznych rund i czwarty w połowie sezonu żużlowiec cyklu SGP. Wygląda na to, że Hampel ma na razie największe szanse na medal spośród trójki Polaków. Do lidera ma co prawda 18 punktów straty, ale do medalu to już tylko 2 "oczka", a do pozycji wicelidera 7. - Chciałbym przede wszystkim jeździć równo. Mam nadzieję, że mi się to uda - dodał reprezentant Polski.

Jarosław Hampel już dwukrotnie w tym sezonie stawał na najwyższym stopniu podium turniejów Grand Prix
Jarosław Hampel już dwukrotnie w tym sezonie stawał na najwyższym stopniu podium turniejów Grand Prix

Zagubiony Gollob na "ślimaczym" sprzęcie

Ciężko ogląda się zawody Grand Prix, w których niekwestionowana legenda polskiego i światowego speedwaya, Tomasz Gollob męczy się niesamowicie na wolnych jak ślimaki silnikach Jana Anderssona. Szwedzki tuner, który przygotowuje sprzęt Polakowi tego sezonu nie ma udanego, a co za tym idzie, żużlowcy korzystający z jego silników także cieniują. - Nie wiem, co się dzieje. Czy ja coś robię źle, czy te silniki są po prostu do niczego? - zastanawiał się po Grand Prix w Gorzowie. Ambitny żużlowiec nie może pogodzić się z faktem, że ostatnie trzy turnieje miał fatalne. Jeszcze po trzech rundach był liderem cyklu Grand Prix. Obecnie jest dopiero ósmy i bardziej niż walka o podium Gollobowi "grozi" rywalizacja o utrzymanie miejsca w TOP 8. Dramatyczna dla Golloba jest statystyka jego punktów. W pierwszych trzech rundach zdobył 40 punktów, w kolejnych trzech ledwie 12. - Nie ma już szans na walkę o medale - nie kryje Gollob, który przecież nie ma minimalistycznych celów. Polak zawsze mierzył wysoko i nie interesowała go przeciętność. Oby 42-letni zawodnik jak najszybciej uporał się z problemami sprzętowymi. W tym sezonie jeszcze nie wszystko stracone. Może w Grand Prix już nie ma szans na medal, ale przed nami Drużynowy Puchar Świata, gdzie punkty Golloba będą Polsce potrzebne, zaś pod koniec lipca ruszają w nowej formule Indywidualne Mistrzostwa Europy. Złotego medalu w tej konkurencji Polak jeszcze nie ma, więc jest o co walczyć. [nextpage] Kasprzak odbudowany Krzysztof Kasprzak w tym sezonie jeździ odwrotnie niż Gollob. Początek kiepski, a od Grand Prix w Czechach marsz w górę klasyfikacji przejściowej. Kiedy "KK" w Bydgoszczy nie zdobył punktu, wielu już skreśliło reprezentanta Polski. On jednak w Pradze stanął na podium, a wyczyn ten powtórzył w Cardiff, gdzie był najbliższy historycznego triumfu w turnieju Grand Prix. O tym jak Kasprzak przeżywa swoje występy w Grand Prix świadczy jego zachowanie w Gorzowie, gdzie po przegranym półfinale rozpamiętywał tę porażkę co najmniej jakby mu się świat na głowę zawalił. I jeszcze jedna rzecz charakterystyczna dla Kasprzaka. Kiedy jest na podium ma obowiązek stawienia się na konferencji prasowej. Po udanych zawodach można bez problemu porozmawiać z żużlowcem Stali Gorzów. Kiedy jednak Polakowi nie pójdzie, próżno go szukać w parkingu po zawodach. Zamyka się w busie i jest niedostępny dla mediów. Co jest z Hancockiem?

Greg Hancock, najbardziej doświadczony żużlowiec cyklu Grand Prix, który wystąpił we wszystkich turniejach, bijąc w Gorzowie rekord wszech czasów należący dotąd do Jasona Crumpa, w tym sezonie nie spisuje się jednak najlepiej. Amerykanin tylko dwa razy dojechał do finału, ale ani razu nie stał na podium. Na półmetku jest dopiero siódmy z dorobkiem 57 punktów, tuż przed innym weteranem, Tomaszem Gollobem. I choć statystyki wskazują co innego, uśmiechnięty Greg nadal nie zamierza odpuszczać walki o medal. - W 2011 roku byłem mistrzem świata, przed rokiem miałem brązowy medal. Ja nie zadowalam się planem minimum. U mnie takie pojęcie nie istnieje. Cały czas chcę walczyć o najwyższe cele. Jesteśmy dopiero na półmetku cyklu i mam nadzieję na znaczną poprawę swojej pozycji - przyznał Amerykanin, który jednak ewidentnie jeździ dużo gorzej niż w poprzednich dwóch sezonach. Być może wpływ na jego formę miał fatalny wypadek, jaki przytrafił mu się w Enea Ekstralidze? Sześć turniejów - trzech zwycięzców

Za nami sześć rund SGP, a na najwyższym stopniu stawało tylko trzech żużlowców. I to na dodatek tych, którzy rzadko wygrywali wcześniej poszczególne turnieje cyklu. Trzy razy triumfował Emil Sajfutdinow, który przed tym sezonem miał tylko trzy wygrane turnieje, a teraz tę statystykę podwoił. Podobnie uczynił Jarosław Hampel, który w przeszłości wiele razy stawał na podium Grand Prix, ale tylko dwa razy na najwyższym stopniu. Teraz ma już cztery triumfy na koncie. Do grona zwycięzców Grand Prix dopisał się w tym sezonie Tai Woffinden, który wygrał w Pradze. Brytyjczyk z taką formą może jeszcze w tym roku triumfować nieraz. Ciekawe, czy do grona zwycięzców Grand Prix dopisze się jeszcze ktoś nowy. Szanse mieli Krzysztof Kasprzak, Niels Kristian Iversen i Matej Zagar, którzy stawali w tym sezonie na podium, ale nie grano na ich cześć hymnu. Cieniem w tym roku jest trójka Szwedów, którzy mają jeden z najgorszych sezonów od lat. Statystą w tym gronie niestety jest Martin Vaculik. Wielka szkoda, że kontuzji nabawił się Darcy Ward, bo wielu twierdzi, że obecnie czołowa trójka klasyfikacji przejściowej wyglądałaby inaczej i byłaby jeszcze młodsza. Przed nami jeszcze sześć turniejów. Dwie z aren - Daugavpils i Krsko wracają po przerwie do cyklu Grand Prix. Nowy stadion w Sztokholmie debiutuje w tym gronie. Najbliższa runda będzie w Kopenhadze, na szczęśliwym dla Polaków Parken, a finał na przepięknej Motoarenie, gdzie możemy być świadkami pasjonującej walki o złoty medal młodych, gniewnych światowego speedwaya.

Krzysztof Kasprzak w tym sezonie dwa razy stał na podium: w Pradze i Cardiff, gdzie był bardzo bliski pierwszego w karierze triumfu w SGP
Krzysztof Kasprzak w tym sezonie dwa razy stał na podium: w Pradze i Cardiff, gdzie był bardzo bliski pierwszego w karierze triumfu w SGP
Źródło artykułu: