Żużel. Przeszedł do historii z pomocą... "Lolusia". "Od rana czułem, że to będzie fajny dzień"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
zdjęcie autora artykułu

Bartosz Zmarzlik triumfował w sobotnim turnieju Grand Prix Szwecji w Malilli. Zawodnik nie tylko przybliżył się do kolejnego mistrzostwa, ale i przeszedł do historii za sprawą liczby triumfów w SGP.

W tym artykule dowiesz się o:

Bartosz Zmarzlik zawody w ramach Grand Prix Szwecji rozpoczął mizernie, bo od trzeciego miejsca. Polak szybko zdecydował się na zmianę sprzętu i od tamtej pory był praktycznie niełapalny. Z sześciu startów - tylko dwukrotnie rywale byli w stanie przywieźć go za plecami. Nie sprostali jednak wyzwaniu w najważniejszych dwóch starciach - w półfinale i finale.

- Czułem się bezpiecznie, bo jechałem na silniku, który ma ksywkę tak, jak moja żona (śmiech). "Loluś", razem wygraliśmy! Od rana czułem, że to będzie fajny dzień, a jak zaczęło padać, to nawet się cieszyłem. Jak było błoto, to stwierdziłem, że trzeba będzie mieć trochę szczęścia, ale jak zobaczyłem, że można jeździć po całym torze, to, że coś "wyskrobię" - przyznał Zmarzlik na antenie Eurosportu.

Opady deszczu miały mocny wpływ na tor, a także na pola startowe. Na Skrotfrag Arena w sobotni wieczór najgorsze było miejsce najbliżej bandy. Uczestnicy Grand Prix Szwecji zdobyli z niego zaledwie 19 punktów, a zaledwie dwukrotnie mijali linię mety na pierwszym miejscu. Raz dokonał tego Zmarzlik.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Cook, Kvech, Baron i Majewski gośćmi Puki

- Staram się nie zwracać uwagi na rzeczy, które nie odpowiadają. Gdy wieje mocno wiatr, to trzeba sterować żaglami, bo nie mamy na to wpływu. Bierzemy wszystko, co daje dzień, ale nie zawsze się udaje - dodał.

Reprezentant Polski w rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz odniósł się także do swojego rekordu dwudziestu czterech zwycięstw w zawodach Grand Prix. - Cieszę się z tego. Jednak do różnych statystycznych rzeczy podchodzę ze spokojną głodną. Bardziej będę się cieszył, kiedy zostanę dziadziusiem. Teraz chcę korzystać z każdego dnia i spełniać się sportowo, bo to jest najważniejsze - skomentował.

Zawodnik na sam koniec wywiadu zadedykował sobotni triumf swojej mamie. - Miała wczoraj urodziny i powiedziała: "Wygraj mi to jutro". Więc mamo, mówisz i masz - zakończył z uśmiechem na ustach.

Czytaj także: - Z Cowry do najlepszej ligi świata - Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty