Dospel Włókniarz nie lekceważy osłabionego Unibaxu. Mizgalski: Musimy pojechać na maksimum możliwości

Szlagierowo zapowiadający się pojedynek Dospelu Włókniarza Częstochowa z Unibaxem Toruń znacznie stracił na swej randze. Wszystko przez absencje kontuzjowanych Emila Sajfutdinowa oraz Chrisa Holdera.

Do pojedynku z liderującym w tabeli Unibaxem częstochowianie przystąpią bez Emila Sajfutdinowa, który postanowił odpocząć od żużla przez kilkanaście dni. To efekt coraz bardziej dającej o sobie znać kontuzji śródstopia. Rosjanin nabawił się jej podczas zaległej potyczki ze Stalą Gorzów, a jakby tego było mało w sobotnim Grand Prix w Kopenhadze zanotował kolejny upadek. Solidnie poobijany lider cyklu Grand Prix wspomógł jeszcze Lwy w dwóch spotkaniach ligowych w Gorzowie i Tarnowie, zmagając się nie tylko z rywalami, ale i z ogromnym bólem. Po nich postanowił jednak zrobić sobie przerwę od startów.

Absencja 23-letniego Rosjanina poważnie pokrzyżowała szyki częstochowskiej ekipy przed niedzielnym pojedynkiem. W piątkowy wieczór, jak grom z jasnego nieba spadła jednak informacja o bardzo poważnej kontuzji, której nabawił się Chris Holder. Aktualny mistrz świata w spotkaniu angielskiej Elite League pomiędzy Coventry Bees, a Poole Pirates zaliczył upadek w wyniku którego doznał złamania biodra, kości przedramienia oraz pięty. Australijczyka czeka długa przerwa w startach. Niewykluczone, że w tegorocznym sezonie nie zobaczymy go już nawet na torze. - Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Bardzo zasmuciła mnie informacja o tak poważnej kontuzji Chrisa Holdera, która wyklucza go z jazdy jeśli nie do końca sezonu, to na pewno na długi okres czasu. Chris jest nie tylko świetnym żużlowcem, ale i fantastycznym człowiekiem. Jako kibic żużlowy naprawdę wolałbym, żeby obie drużyny spotykały się w pełnych składach. Niestety, na tej przykrej sytuacji stracą na pewno widowiska w Ekstralidze, jak i Drużynowym Pucharze Świata - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl, prezes częstochowskiego klubu Paweł Mizgalski.

Paweł Mizgalski bardzo ubolewa, że w niedzielne popołudnie nie zobaczymy ani EMila Sajfutdinowa ani Chrisa Holdera
Paweł Mizgalski bardzo ubolewa, że w niedzielne popołudnie nie zobaczymy ani EMila Sajfutdinowa ani Chrisa Holdera

Uraz Holdera stawia w nieco korzystniejszej sytuacji częstochowski zespół. Mizgalski przestrzega jednak przed lekceważeniem osłabionych Aniołów, w których szeregach nie brakuje znakomitych zawodników. - Wiemy, że torunianie nie mogą skorzystać z zastępstwa zawodnika i pojadą z trzema juniorami w składzie. Tak naprawdę ciężko powiedzieć, czy to ułatwi nam zadanie. Drużyna nadal musi dać z siebie wszystko i być maksymalnie skoncentrowana. Żeby zwyciężyć musimy pojechać na maksimum swoich możliwości. Być może uda się nawet powalczyć o punkt bonusowy. Nie zapominajmy jednak, że w dalszym ciągu jedzie tam kilku bardzo dobrych zawodników na czele z Tomaszem Gollobem i zwycięzcą ostatniej rundy Grand Prix, Darcym Wardem, który jest w znakomitej formie. Zobaczymy, jak po kontuzji zaprezentuje się Adrian Miedziński, który nie stoi przecież na straconej pozycji. Do tego rewelacyjny junior Przedpełski. Na prawdę musimy wznieść się na maksimum możliwości - podkreśla prezes Lwów.

Wygrana z zespołem z grodu Kopernika może znacznie utorować Lwom drogę do udziału w rundzie play-off. O przysłowiowym "być albo nie być" podopiecznych Jarosława Dymka oraz Grzegorza Dzikowskiego w walce o medale może jednak według Mizgalskiego zadecydować pojedynek w Lesznie. - W walce o play-off wygrana w meczu z Toruniem nawet bez bonusa może nam bardzo pomóc. W kontekście kolejnych spotkań postawiłaby nas w bardzo uprzywilejowanej sytuacji. Równie ważny, o ile nie ważniejszy dla nas będzie wyjazdowy mecz w Lesznie. Porażka oznacza, że pięć punkt naszym kosztem zdobędzie Fogo Unia, a to nasz bezpośredni rywal w walce o play-off. Być może mało kto się tego spodziewał przed sezonem. Będą jeszcze kolejne ważne mecze przed nami. Warto byłoby powalczyć o zwycięstwo w Bydgoszczy i w Zielonej Górze. Chcemy najpierw powalczyć o zwycięstwo w niedzielę z torunianami, bo wygrana da nam wielki handicap przed pozostała częścią sezonu - zauważa prezes Lwów.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

W obliczu kontuzji Emila Sajfutdinowa sztab szkoleniowy częstochowskiego klubu rozważał dwie możliwości zastąpienia Rosjanina. W grę wchodziło zastępstwo zawodnika oraz występ Mirosława Jabłońskiego. Wygląda na to, że trenerzy sięgną po pierwszą opcję. - Na tą chwilę jesteśmy zdecydowani na zastępstwo zawodnika i nie sądzę, by się to zmieniło. Nie jest to na pewno łatwa decyzja. O ile dobrze pamiętam, to torunianie na zz-ce zdobyli około piętnastu punktów na swoim torze. Mamy kim jechać tutaj w Częstochowie, by powtórzyć tą sztukę. Jest Grisza Łaguta, a ostatnio świetnie spisuje się Rune Holta. Do tego Michael Jepsen Jensen. Wiele będzie zależało od dyspozycji Rafała Szombierskiego. To może być języczek uwagi w niedzielę. Nasi juniorzy też mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. W bardzo dobrej formie znajduje się Artur Czaja, a wszystko wskazuje na to, że pojedzie także Adam Strzelec. Wszystko okaże się po piątkowym i sobotnim treningu. Na pewno zapowiadają się znakomite zawody - zapewnia Mizgalski.

Ostatni, dwudniowy maraton Lwy zakończyły połowicznym sukcesem. Częstochowianie zainkasowali niezwykle ważne zwycięstwo w Gorzowie, ale dzień później nie mieli już zbyt wiele do powiedzenia w konfrontacji z Unią Tarnów. Mizgalski zauważa, jak rozbity zdrowotnie i fizycznie był w Tarnowie jego zespół. - To był trzydniowy maraton dla zawodników naszego pierwszego planu, czyli kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa oraz Michaela Jepsena Jensena, który w Tarnowie oddychał rękawami. Pozostali zawodnicy też jechali dzień po dniu. Zastaliśmy zupełnie inny tor w Gorzowie i Tarnowie. Wtedy wynikła kwestia przestawienia się z dnia na dzień na inne warunki. Wiem, że to są zawodowcy, ale mechanicy mieli prawo czuć się zmęczeni. Drużyna z Tarnowa miała okazję trenować już podczas niedzielnego meczu ze Startem Gniezno, a po nim Janusz Kołodziej i Martin Vaculik zostali i trenowali, by lepiej spasować się z tym torem. Po prostu Unia okazała się lepsza od zmęczonego Włókniarza, który wygrał w Gorzowie. Bardzo nas to cieszyło. W Tarnowie również walczyliśmy o zwycięstwo i dwa punkty. Jedno, czego szkoda to rozmiary tej porażki, patrząc w kontekście walki o punkt bonusowy w Częstochowie. To nie jest jeszcze sprawa przesądzona, ale będzie bardzo ciężko. Nie ma co wyciągać jakiś specjalnych wniosków. Musimy odpocząć, spokojnie potrenować i pojechać w niedzielę na swoim poziomie -  puentuje Paweł Mizgalski.

Częstochowianie będą musieli radzić sobie w niedzielę bez Emila Sajfutidnowa. W jego miejsce prawdopodobnie zastosują zastępstwo zawodnika
Częstochowianie będą musieli radzić sobie w niedzielę bez Emila Sajfutidnowa. W jego miejsce prawdopodobnie zastosują zastępstwo zawodnika
Źródło artykułu: