Aleks Jovičić: Włókniarzowi Częstochowa udało się wygrać z Unibaksem Toruń , i to wygrać za trzy punkty. Jak bliski takiego rezultatu był pan w swoich przedmeczowych analizach i oczekiwaniach? Spodziewał się pan tak dobrej postawy swoich zawodników?
Grzegorz Dzikowski: Zarówno drużyna z Torunia, jak i mój zespół były osłabione. Powiem szczerze, że w tych okolicznościach liczyłem na naszą wygraną i myślałem o tym, że uda nam się zdobyć punkt bonusowy. Nie chciałbym szczególnie nikogo wyróżniać, ponieważ na sukces zapracowała cała drużyna. Tak samo było w meczu, który wygraliśmy w Gorzowie. Nawet jeśli któryś z naszych zawodników miał drobne problemy na początku, to dokonywał właściwych korekt, by potem było lepiej. Odpowiednie zmiany i szybki przepływ informacji pozwoliły nam pójść we właściwym kierunku. Jechaliśmy zgodnie z planem, według wcześniej opracowanego schematu.
We wcześniejszych spotkaniach, które Dospel Włókniarz rozgrywał na własnym torze dało się zauważyć, że gospodarze nie wygrywali startów. W pojedynku z Unibaksem, przynajmniej z perspektywy trybun, widać było, że tym razem Lwy znacznie dominowały pod tym względem nad rywalami.
- Tak, zgadza się. Ten element naprawiliśmy na tyle, że byliśmy znacznie lepsi niż w poprzednich meczach. Myślę, żeby jeszcze bardziej poprawić naszą dyspozycję. Chciałbym, żeby w następnych meczach moi zawodnicy byli na tyle skuteczni, by móc spokojnie przystąpić do najważniejszej części sezonu. Chcemy czuć się komfortowo przed fazą play-off. Jednak przed nami jeszcze trochę pracy na treningach.
Z całą pewnością rezultat tego spotkania nie byłby tak okazały dla gospodarzy, gdyby nie fakt, że w drugiej części spotkania przebudził się Michael Jepsen Jensen. Co sprawiło, że młody Duńczyk po swoim drugim starcie znacznie poprawił skuteczność?
- Po prostu na początku troszeczkę przesadził z przełożeniem. Nasza drużyna jest bardzo ciekawa pod jednym względem. Kiedy jedni zawodzą, to drudzy są bardzo skuteczni. Zawodnicy dobrze się uzupełniają. Michael jako zawodnik jest bardzo ułożony i w pełni zdyscyplinowany. W swoim drugim starcie dojechał ostatni do mety. Wtedy powiedział, że nie widzi problemów wokół siebie, a on sam po prostu nie dał rady dojechać na odpowiednim miejscu. Nie było żadnej paniki czy drastycznych zmian. Potrafił ocenić sam siebie i przeanalizować swoją jazdę i błędy. Mało jest takich zawodników, którzy potrafią natychmiast ocenić co jest przyczyną gorszej skuteczności.
Najłatwiej powiedzieć, że przyczyną jest źle przygotowany tor albo kłopoty sprzętowe...
- Dokładnie. Jednak w tym przypadku zawodnik uznał, że tor jest w porządku, motocykl także jest dobrze przygotowany, a przyczyna leży w nim samym. To tylko świadczy o profesjonalizmie tego zawodnika, a szczególnie jego dalsza jazda i kolejne punkty, jakie zdobywał.
Aż czterech zawodników Włókniarza Częstochowa zdobyło w tym meczu dwucyfrową liczbę punktów. Jednak cichym bohaterem wydaje się być Adam Strzelec, który wprawdzie zgromadził sześć "oczek", ale pokonał samego Tomasza Golloba.
- Ten zawodnik otrzymał szansę, by wystąpić w tym meczu i w pełni ją wykorzystał. Na pewno jeszcze dużo pracy przed nim. Szczególnie jeśli chodzi o samego siebie i sprzęt, gdyż miał ostatnio bardzo mało startów. Z jego sprzętem nie jest do końca tak, jakbym sobie tego życzył. Ostatni mecz pokazał, że ten chłopak ma przed sobą duże możliwości. Jedynie musi postarać się o więcej startów i więcej treningów. Mam nadzieję, że rośnie nam kolejny dobry młodzieżowiec, który nie zniknie zaraz po wejściu w wiek seniora, a dalej będzie miał równą formę.
Być może w barwach Stelmet Falubazu Zielona Góra, do którego może wrócić po okresie wypożyczenia.
- Czas pokaże jaka będzie jego przyszłość. Nie jestem aż tak głęboko wdrożony w kwestie kontraktów, by to ocenić. Jednak jeśli tutaj się odnajdzie i będzie dobrym zawodnikiem, to kolejna zmiana otoczenia nie wróży nic dobrego. Im dłużej zawodnik jest w jednej drużynie, startuje na jednym torze, tym można być spokojniejszym o jego przyszłość. Z kolei takie skakanie z jednego klubu do drugiego dobrego efektu nie daje.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Widać było to chociażby na przykładzie Rune Holty, który Częstochowę zamienił na Toruń, by po roku znaleźć się w Zielonej Górze. W tym przypadku jego forma tylko słabła.
- Dokładnie, to jest bardzo dobry przykład. W tym roku nikt mu nie zagląda do metryki, bo spisuje się dobrze i naprawdę stać go na bardzo dobry sezon.
Drugi z rzędu dobry mecz w wykonaniu Holty na własnym torze. Czy choć trochę nie wiąże pan tej dyspozycji ze sobą, z własnym przygotowaniem toru?
- Oczywiście wiele elementów musiało się na to złożyć. Od samego początku apelowałem do wszystkich, by dali mi troszeczkę czasu. Nie jestem czarodziejem, a tylko trenerem. Musiałem przeanalizować całą drużynę, podejść odpowiednio do zawodników, skupić się na przygotowaniu toru, czy dobrać pary. Na ten moment dysponuję taką wiedzą, która pozwala na to, by ta drużyna wygrywała po takiej walce jak w ostatnim spotkaniu.
Czyli ogólnie zaaklimatyzował się pan w Częstochowie na tyle, by poszczególne klocki poskładać tak, by zbudować solidną twierdzę?
- Myślę, że tak, choć nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Przez cały czas zastanawiam się nad różnymi rozwiązaniami, lecz nie chcę przedobrzyć, jak to czasem bywa w przypadku zawodników. W tym momencie znów wrócę do sytuacji z Michaelem, który ze spokojem podszedł do problemu i trafił w samo sedno. Ten przypadek to przykład profesjonalizmu.