Jarosław Galewski: Jak w tej chwili można ocenić szansę tarnowskiej Unii na awans do play off?
Janusz Kołodziej: Wiele rozstrzygnie się podczas najbliższego meczu w Lesznie. Jeśli wygramy,a bardzo tego chcemy,to szanse na znalezienie się w pierwszej czwórce będą bardzo duże. Innych scenariuszy na razie nie bierzemy pod uwagę.
Unia nie jest wymieniana jako jeden z faworytów ligi, ale gdyby znalazła się w fazie play off, to wyniki na własnym torze z najlepszymi drużynami w lidze pokazują, że w żadnej rywalizacji nie byłaby bez szans. Na czym polega specyfika tarnowskiego toru, że nawet najlepsi mają problem, żeby się na nim odnaleźć?
- Tor w Tarnowie jest bardzo równy i bezpieczny. To jest najważniejsze,ale faktycznie trudno jest dopasować swoje motocykle do tej nawierzchni i geometrii. Zazwyczaj zawodnikom gości zajmuje kilka biegów, aż odnajdą właściwe ustawienia motocykli, a wtedy oczywiście już jest za późno, by z nami powalczyć. Ciężko znaleźć odpowiedź, dlaczego tyle czasu zajmuje dopasowanie, ale my tylko z tego się cieszymy i próbujemy atut naszego toru wykorzystywać. Tym bardziej cieszę się, że od dawna uczestniczę czynnie w przygotowaniu toru poświęcając swój czas przed meczami i własny sprzęt do przygotowania toru. Tor jest powtarzalny i to jest dla nas jako gospodarzy bardzo ważne.
Trzy drużyny wydają się już pewne miejsca w pierwszej czwórce. Która z nich - Unibax, Stelmet Falubaz czy Włókniarz wydaje się panu na ten moment najsilniejsza w ENEA Ekstralidze?
- Sytuacja mocno się zmienia, bo kontuzji choćby w tych drużynach jest wiele, a to przecież ma ogromny wpływ na siłę tych drużyn. Wszystkie te drużyny stać na zdobycie złotego medalu, ale ja mam nadzieję,że w tę walkę włączymy się również my.
Która pozycja na zakończenie sezonu byłaby sukcesem dla Unii Tarnów?
- Po zdobyciu złota chcielibyśmy ten sukces powtórzyć, ale było kilka meczów, które nie potoczyły się według naszego planu i teraz musimy bardzo się starać o pierwszą czwórkę. Jeśli ten cel osiągniemy, to później każdy medal jest w naszym zasięgu. Będziemy dążyć do jak największego sukcesu. Na oceny przyjdzie jednak czas po sezonie.
Spotkanie w Lesznie zadecyduje, czy w play off znajdzie się Unia z Leszna czy Tarnowa?
- Chcielibyśmy oczywiście mieć już sytuacje pewną co do play-off, ale z drugiej strony dobrze się stało, że właściwie możemy między sobą rozstrzygnąć w sportowej walce, kto zasługuje na walkę w pierwszej czwórce. Oczywiście, mamy jeszcze mecz w Częstochowie i na własnym torze z Unibaksem, w których też musimy zdobyć maksymalnie dużo. Wszystko w naszych rękach.
Gospodarze niedzielnego meczu mają wiele różnych problemów z torem. Ostatnio narzekali, że z powodu komisarza nie mogli go przygotować tak jakby chcieli. Czy widzi pan w tym Waszą szansę?
- Nie zamierzamy wykorzystywać ich kłopotów. Jestem przekonany, że tor w Lesznie będzie przygotowany na bezpieczny i taki, który pozwoli zarówno nam jak i zawodnikom Unii Leszno jeździć na maksimum swoich możliwości, by pokazać wszystkie swoje umiejętności, bo przecież w obu ekipach jest wielu doskonałych zawodników. Ja spróbuję wykorzystać swoje dobre doświadczenia z toru leszczyńskiego i przekażę wszystkie swoje wnioski kolegom z zespołu.
Wiele ekip narzeka, że komisarz toru im przeszkadza. Jak jest w pana przypadku z perspektywy tarnowskiego toru?
- Tak jak wspomniałem wcześniej, uczestniczę w przygotowaniu toru na zawody w Tarnowie i nigdy nie słyszałem o jakichkolwiek uwagach komisarza toru, które w jakiś sposób wpłynęłyby na przygotowanie nawierzchni. Jesteśmy w rzeczywistości tłumików, które - jak już chyba każdy się przekonał - są niebezpieczne, więc musimy dopóki ich nie zmienimy dostosowywać tory by było komu jeszcze jeździć. Kibice też chcą oglądać walkę między nami, a nie z torami, więc te nie mogą być ani zbyt twarde, ani zbyt przyczepne i dziurawe.
Ze średnią biegową ponad dwa punkty jest pan jak na razie 17 zawodnikiem ENEA Ekstraligi. To jest udany sezon dla Janusza Kołodzieja?
- Jest to dla mnie udany sezon, ale oczywiście mógłby być dla mnie jeszcze lepszy. Cieszę się, że jest to dla mnie kolejny rok w ostatnich wielu latach, w którym utrzymuję średnią w okolicy dwóch punktów. Pracuję jednak cały czas, by swoją dyspozycję jeszcze poprawić. Zwłaszcza końcówka sezonu będzie bardzo ważna, więc inwestując dzięki m.in. mojemu Głównemu Partnerowi Grupie Azoty będę chciał poprowadzić swoją drużynę do fazy play off,a później po medale.
Kiedy zespołowi nie do końca się wiodło, dużą odpowiedzialność zrzucano na pana. Zgadza się pan z opinią wielu kibiców, że obniżył loty w stosunku do ubiegłorocznych rozgrywek?
- Oczywiście, były mecze, a właściwie mecz w Zielonej Górze, w którym nie mogłem się odnaleźć. Był też mecz w Bydgoszczy, w którym zdobyłem dwa punkty, ale tam wystartowałem tylko dwa razy. Poza tym, były też poszczególne biegi, w których nie zdobyłem takiej liczby punktów, jakiej sobie życzyłem. Ale przecież nikt nie jest nieomylny zwłaszcza w takiej lidze, gdzie na starcie zazwyczaj stoi kilku znakomitych zawodników. Moja forma jest jednak podobnie wysoka do tej z ubiegłego roku, na to wskazują też statystyki, ale na pewno inaczej to wygląda, kiedy moja drużyna nie odnosi tylu zwycięstw jak w ubiegłym sezonie. Wtedy wymagamy od każdego po prostu więcej.
W tym roku nie był pan raczej brany pod uwagę przy ustalaniu ostatecznego składu reprezentacji Polski na DPŚ, której kiedyś był pan częścią. Co zamierza pan zrobić, żeby w przyszłym roku wrócić do kadry?
- Chyba byłem brany pod uwagę, bo znalazłem się w dziesięcioosobowej kadrze, a poza tym tuż przed półfinałem w Częstochowie otrzymałem od trenera Marka Cieślaka zaproszenie na trening reprezentantów Polski i chyba byłem jednym z tych, którzy mogą zastąpić nominowanych do czwórki w przypadku jakiejś kontuzji. Będę pracował jednak ciągle bardzo intensywnie, by w przyszłym roku moja wysoka forma była w odpowiednim momencie, tak by trener kadry nie miał wątpliwości.
Jazda w cyklu Grand Prix jest nadal pana celem czy jednak będzie się pan przede wszystkim skupiać na tym, by jak najlepiej punktować w rozgrywkach ligowych?
- Skupiam się tylko i wyłącznie na tym by moja forma była wysoka i by mój sprzęt był jak najszybszy. Osiągając pierwsze i drugie, będę zarówno skuteczny w lidze jak i łatwiej będzie awansować ponownie do cyklu Grand Prix. Oczywiście chciałbym w tym cyklu uczestniczyć i głęboko w to wierzę, że mi się to uda.
Część zawodników wyraża się bardzo pochlebnie na temat SEC. Sądzi pan, że może to być konkurencja dla GP i czy chciałby pan brać udział w tym projekcie także w przyszłości?
- Myślę, że te rozgrywki już są swego rodzaju konkurencją Grand Prix. Ja już właściwie w tym projekcie uczestniczyłem, awansując nawet do finału w Żarnowicy. Nie było mi dane jednak tam wystartować, bo nie do końca zrozumiałe przepisy o ograniczeniu zawodników z jednego kraju wykluczyły mnie z tego turnieju. O tym przepisie dowiedzieliśmy się tuż przed zawodami w Debreczynie, a sędzia zawodów jak się okazało popełnił błąd nie rozgrywając wyścigu dodatkowego dla mnie i Sebastiana Ułamka, za którego trzymam już tylko kciuki w finałach tych rozgrywek.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!