W niedzielę gorzowianie udadzą się na spotkanie do Rzeszowa. Drużyna Piotra Palucha nie jest faworytem tego meczu, ale nie stoi również na straconej pozycji, bo w ostatnich tygodniach forma zespołu poszła wyraźnie w górę. - Nie sposób dziś ocenić, co ewentualna wygrana w Rzeszowie mogłaby dla nas zmienić. Do utrzymania się w lidze potrzebujemy zwycięstwa na własnym torze z zespołem z Wrocławia. To jest warunek bezwzględny, który trzeba wykonać. Może być nawet tak, że mimo porażki w Rzeszowie awansujemy do play off, wygrywając za trzy punkty w Lesznie. Teraz trudno ocenić, jaką wartość będzie mieć dla nas mecz z PGE Marmą, aczkolwiek tak jak zawsze jedziemy walczyć o pełną pulę. Jak najmniej kalkulacji i jak najwięcej serca w to, co będzie się działo na torze. Czeka nas jednak piekielnie trudny mecz. Mamy świadomość, że faworytem nie jesteśmy, ale z drugiej strony to nie ma specjalnie znaczenia. Jadąc do Tarnowa, było podobnie, a w dodatku byliśmy na samym dnie. Mimo to, udało się odnieść zwycięstwo. Zadanie piekielnie trudne, ale wynik sprawą otwartą - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Ireneusz Maciej Zmora.
Gorzowianie na początku rozgrywek przegrali na własnym torze z PGE Marmą Rzeszów. Teraz jednak sytuacja i forma obu zespołów jest zupełnie inna. - Ciężko ocenić, czy rzeszowianie są teraz słabsi. Każde jedno spotkanie jest inne. Wiele zespołów na początku sezonu było skoncentrowanych i naładowanych ciężkim treningiem i przygotowaniami sprzętowymi. W trakcie roku nawarstwiają i kłębią się różne problemy. Tych w Rzeszowie było akurat sporo. Oni jednak doskonale wiedzą, o co jadą. Nie mogą sobie pozwolić na porażkę na własnym torze - przekonuje Zmora.
Rywalizacja o utrzymania w ENEA Ekstralidze cały czas trwa. Gorzowianie nie są jeszcze pewni swojej przyszłości, ale do utrzymania brakuje im niewiele. Żużlową elitę niemal na pewno opuszczą zespoły z Gniezna i Bydgoszczy. Kto będzie trzeci? - Nawet nie podejmę się odpowiedzi na to pytanie. Mam nadzieję, że w tej trójce nie będzie Gorzowa - wyjaśnia Zmora.
Emocji nie brakuje również w górnej części tabeli, gdzie trwa walka o pierwsze miejsce i awans do pierwszej czwórki. - Może nie będę w tym momencie zbyt popularny, ale dla Stali Gorzów byłoby dobrze, gdyby złoty medal mimo wszystko pojechał na ziemię lubuską. W tym przypadku do Zielonej Góry. To właśnie Falubazowi będę kibicować. W mojej ocenie na tym etapie rozgrywek - biorąc pod uwagę kontuzje i sytuacje kadrowe - najbardziej rozpędzony jest Włókniarz Częstochowa i to w nich upatruję kandydata do tytułu mistrzowskiego - ocenia prezes Stali Gorzów, który w przypadku awansu swojego do zespołu do play off marzyłby o dwumeczu ze Stelmetem Falubazem.
- Dla Gorzowa i Zielonej Góry byłoby to świetne zakończenie części zasadniczej i znakomite otwarcie fazy play off meczem derbowym. Falubaz ma jak najbardziej szansę, by zakończyć rundę zasadniczą na pierwszym miejscu. Przed nami jednak bardzo ciężkie zadanie, żeby dostać się do czwórki. Pragnę zresztą raz jeszcze podkreślić, że najważniejsze jest utrzymania dla Gorzowa Ekstraligi. To trzeba sobie najpierw zagwarantować, a później patrzeć, do czego wystarczą zdobyte punkty - zakończył Ireneusz Maciej Zmora.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Może spadniemy na 2-3 miejsce ? :)